separateurCreated with Sketch.

Kocham czy lubię? Jedno i drugie!

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Kochasz swojego męża. To takie oczywiste, skoro z nim jesteś. Ale czy go lubisz?

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Wyprawiliśmy się z mężem na długo oczekiwany urlop. Inny niż te do tej pory, bo pierwszy raz na dłużej i dalej z naszym małym synkiem. Ja z epoki B.C. („before child”) nie widziałabym w tym optymistycznej perspektywy.

Wyjazd z 11-miesięczniakiem za granicę? Same problemy! Zaczynając od podróży samolotem (jak przeżyć 3,5 godziny z krnąbrnym malcem na kolanach?!), poprzez aklimatyzację (amplituda temperatur ok. 20 st.) i szukanie pożywienia lepszego dla 6-zębnego ssaka niż hotelowe English breakfast) aż po ograniczoną do minimum przestrzeń życiową (24h/dobę na kilkunastu metrach kw. – w domu przynajmniej śpi w swoim pokoju!).

 

Wiecie co? Wcale nie było źle!

Przede wszystkim dlatego, że w końcu przestałam walczyć z wiatrakami, usilnie próbując realizować moje ambitne plany od punktu A, przez wszystkie litery alfabetu aż do Z, starając się, by każdy element był perfekcyjny.

Malec marudzi w samolocie? Nie on jeden! Niewielki apartament do podziału dla trójki? Małe przemeblowanie, wystawienie dziecięcego łóżeczka do przedpokoju i już jest kilka metrów tylko dla nas. Zamiast romantycznych wieczorów na plaży (blask księżyca i maślane spojrzenia w oczy) siedzenie w hotelu i to w ciszy, jak makiem zasiał, bo młody idzie spać o 19.00? Żaden problem – w końcu możemy nadrobić zaległości i nacieszyć się sobą (bez żadnych elektronicznych urządzeń w zasięgu ręki).


MATKA W GÓRACH
Czytaj także:
Macierzyństwo niczego nie odbiera

 

Ważne, że obok siebie. Razem

Jeszcze do niedawna czułam autentyczną panikę na samą myśl, że mam jechać z maleńkim dzidziusiem na jeden albo drugi koniec Polski i spędzić kilka dni w warunkach odbiegających od komfortowych domowych pieleszy.

Dziś potrafię wrzucić na luz w sytuacjach, których nie da się zawsze i do końca kontrolować (a takie z dzieciorexami są zawsze!). Zamiast tracić power na coś, na co nie mam wpływu, lepiej w ogóle się tym nie przejmować. A jeszcze lepiej – cieszyć się z tego, co jest. Banalne? Ale wprowadź to w życie! Mnie nauki pod czujnym okiem coraz bystrzejszego synka – mojego prawdziwego życiowego mistrza! – zajęły dobrych kilka miesięcy.

 

Już to pojęłam!

Dlatego kiedy przyjaciółka głodna wieści z wypadu zapytała mnie, czy mamy ze sobą elektroniczną nianię, najlepiej z dużym zasięgiem, żeby uciąć choć maleńki wypad na pobliską plażę tylko we dwoje (#wyrodnirodzice), rozpłakałam się. Ale nie z żalu, tylko ze śmiechu! Bo żadnej niani nie mieliśmy.

Wzięliśmy za to arcygrube książki, które czytaliśmy leżąc obok siebie, co chwila o nich szeptem dyskutując. Kupiliśmy butelkę dobrego wina, świeczki i zamiast spędzać wieczory na plaży, urządzaliśmy sobie romantyczne randki… na balkonie. W odpowiedzi na pytanie mojej przyjaciółki wysłałam jej fotograficzną ilustrację jednego z takich wieczorów.


MAMA Z SYNEM
Czytaj także:
Bądź slow mamą! A Ty i dziecko odetchniecie

 

Miłość, papierosy, wino i… pieluchy

Trochę te pieluchy nie pasują do romantycznego zestawu? Na pierwszy rzut oka pewnie tak, bo jak to, to takie niepoważne! Szczeniackie! Rodzice powinni oddawać się wyłącznie swemu dziecku. PO-ŚWIĘ-CAĆ. Kto by tam myślał o sobie, swoich potrzebach, tęsknotach.

Błąd. Wielki błąd. Kiedy małżeństwo zapomni o tym, że poza rodzicami jest też parą, przede wszystkim parą, a najlepiej – parą zakochanych, to nie będzie dobrze. Łatwo wpaść w pułapkę, że skoro mamy dziecko, to swoje życie całkowicie podporządkowujemy jemu i zaspokajaniu jego potrzeb.

A przecież w pierwszej kolejności jesteśmy małżeństwem, a dopiero później rodzicami. Niektórym zdarza się o tym zapominać. W efekcie, kochają się, bo w końcu taką podjęli decyzję, bo ślub, bo dane słowo, bo wybór, ale… czy się lubią?

 

Bo my się serio lubimy!

Bez lubienia się, bez wspólnych pasji, bez tęsknoty, bez wspólnego czasu, bez małych i większych szaleństw, ale też i bez kłótni, małych i dużych, w związku zaczyna robić się duszno. Jesteśmy razem, bo się kochamy, ale to raczej takie trwanie przy sobie, ze względu na podjęte decyzje, zobowiązania, czasem ze względu na dzieci. Żeby serio kochać, trzeba lubić, i to mocno. Lubić, czyli czuć się dobrze w swoim towarzystwie, tęsknić za sobą.

I nie zniechęcać tym, że jest inaczej, że pojawia się dziecko, które dosłownie okrada nas z czasu. Oczywiście, co kilka dni któreś z nas z żalem westchnie, że kiedyś to… – tu występuje długa litania szaleństw, które robiliśmy w epoce B.C., a które chwilowo zostały zawieszone. Ale zawieszone wyłącznie ze względów logistycznych i z pewnością do nich wrócimy.

Dlaczego? Bo my się naprawdę lubimy!



Czytaj także:
Zostawiam swoje dziecko i randkuję z mężem. Polecam!

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!