Jest we mnie moralna bieda. Mam ochotę uciekać, choć nie wiem gdzie. Fakt, że On mnie naprawdę kocha, pozwala mi nie wpaść w rozpacz.
Czytam Ewangelię na jutro. Jezus mówi o strasznych rzeczach. Wojny, kataklizmy, zniszczenie, głód, śmierć. Ale pośród tego jest jedno zdanie, jak promyk słońca w najciemniejszym dole: „Nie trwóżcie się…”. Na końcu tej przerażającej wizji znajdziemy wezwanie do ufności Bogu. Ta Ewangelia jest tak naprawdę Dobrą Nowiną.
Nie ma takiego zła, pośród którego nie byłoby Boga, a jeśli On jest, to jest „Światłość, która w ciemności świeci, a ciemność jej nie ogarnęła”. Ta Ewangelia mówi mi, żebym nie patrzył na świat przez pryzmat zła, nawet jeśli w świecie jest wiele zła, nawet jeśli dzieje się przytłaczająco wielkie zło.
Mam w domu książkę-wywiad z kardynałem Dolanem, arcybiskupem Nowego Jorku. Zatytułowana jest: „Lud nadziei”. Tak, chrześcijanie są na świecie, aby być ludem nadziei dla świata cierpiącego z powodu zła. Kardynał Tagle z Filipin napisał książkę, która ma równie znamienny tytuł: „Ludzie Wielkiej Nocy”. Ludzie Wielkiej Nocy, to ci, którzy czerpią światło od Chrystusa Zmartwychwstałego i wchodzą z Nim w wielką ciemność. Dokładnie tak, jak robi się to w Wigilię Paschalną. Noc jest naprawdę wielka, ciemność jest wielka, światło paschalne wydaje się wobec niej takie nikłe, ale okazuje się, że jest większe od ciemności.
Czytam tę Ewangelię nie w odniesieniu do wydarzeń na świecie, ale w odniesieniu do wydarzeń we mnie. Tak, to we mnie dzieje się najstraszniejsza wojna, o której św. Paweł mówi: „Biedny ja grzesznik, wiem gdzie jest dobro, ale wybieram zło. Nie czynie dobra, które chcę czynić. Czynie zło, którego nie chcę”.
To we mnie cały czas dokonują się przewroty, bunty przeciwko Bogu i Jego woli. To we mnie królestwo (moje ja) powstaje przeciwko Królestwu Boga. To we mnie jest niesamowita moralna bieda. Jestem zniszczony wewnętrznie. Ani trochę nie przesadzam. Wręcz przeciwnie. Kiedy przyglądam się sobie, mam ochotę uciec, ale nie mam gdzie.
Jestem przerażony sam sobą. I dzisiaj to jedno zdanie Jezusa ratuje mnie przed rozpaczą: „Kiedy zobaczycie to, nie trwóżcie się”. Jedyne, co naprawdę mnie ratuje, to ciągle powracająca kwestia, że On mnie naprawdę kocha. Naprawdę kocha.
Naprawdę kocha. Mnie, właśnie takiego. To jest jedyna prawda, która nie pozwala mi zapaść się w rozpaczy. Jedyna prawda, która nadaje sens temu zdaniu: „Nie trwóż się”. Bez tego nie jest możliwe patrzeć na to wszystko i nie trwożyć się. Bez tego nie ma żadnej nadziei. Ale On naprawdę kocha. Naprawdę kocha.
I: Ml 3, 19-20a
II: 2 Tes 3, 7-12
E: Łk 21, 5-19