Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Ikona to nie tylko kolorowy i pobożny obrazek, lecz teologia opowiedziana barwą i kształtem. Jakie przesłanie kryje ikona Narodzenia?
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Ewangelia mszy świętej w dzień Narodzenia kończy się słowami: Boga nikt nigdy nie widział. Ten Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, o Nim pouczył. Ostatnie słowo, czyli εξηγησατο (czyt. eksegesato) oznacza jednak coś więcej niż pouczenie polegające jedynie na udzieleniu jakiejś informacji. To raczej próba dotarcia do samego sensu danej rzeczy przez jej plastyczny, obrazowy opis. W liście do Kolosan Paweł powie o Chrystusie, że jest obrazem – dosłownie: ikoną – Boga niewidzialnego. Jezus daje nam pełną egzegezę Ojca, nie tyle tłumacząc, ile pokazując, kim Ojciec jest.
Boże Narodzenie jest świętem zapatrzenia w to, co do tej pory pozostawało ukryte. Spróbujmy się więc zapatrzyć i niech to zapatrzenie stanie się modlitwą. Na tym – w najprostszym ujęciu – polega kontemplacja. Znamy ją wszyscy od chwili, gdy po raz pierwszy „zawiesiliśmy się”, patrząc na coś jako małe dzieci. Tym razem tym czymś niech będzie ikona Narodzenia. Ikona to napisany obraz, teologia opowiedziana nie słowem, ale barwą i kształtem.
Maryja na ikonie Narodzenia
W pierwszej chwili nasz wzrok przyciąga Maryja, która w majestatycznej pozie spoczywa na purpurowym łożu. I tak ma być. Pierwsze, o czym chce powiedzieć nam ikona Narodzenia, to godność kobiety, która stała się Matką Boga. W Niej oglądamy godność, jaką człowiek odzyskuje, podejmując współpracę z Bogiem.
Święty Augustyn pisze, że Bóg stał się człowiekiem, by człowiek stał się Bogiem. Przyjmując nasze człowieczeństwo, Chrystus rozpoczyna proces jego przebóstwienia. Od tej chwili nasze decyzje, słowa i uczynki przerastają doczesność, w której żyjemy, i mają swoje znaczenie w wieczności. Od nas jednak zależy, czy proces ten dokona się w nas samych. Bóg, który nas stworzył bez naszego udziału, nie chciał zbawić nas bez nas.
Krwista purpura posłania Maryi jest też nawiązaniem do porodu. Królewska godność Bogarodzicy wynika z jej macierzyństwa. Rodzenie w sobie Boga jest niełatwe, nieraz bolesne jak męczeństwo.
Ikona Narodzenia: żłóbek jak sarkofag
Za Maryją w ciemnej pieczarze przypominającej grobowiec odnajdujemy Jezusa. Dzieciątko leży w kamiennym żłobie łudząco podobnym do sarkofagu, a Jego pieluszki wyglądają jak pogrzebowy całun. Zamiast słodkiego bobaska na sianku mamy małą „mumię”. To nie złudzenie.
Ojcowie Kościoła ujmowali to krótko i dosadnie: Bóg podjął narodzenie z powodu śmierci. Słowo przyjęło ciało, aby móc umrzeć. Czy też, jak mówił jeden z moich wykładowców: Cicha noc jest dla Wielkiej Nocy, a obie są dla człowieka. Nie tylko do podziwiania, ale i do przeżycia. Jeśli chcę żyć Jego życiem, będę musiał umrzeć Jego śmiercią. Zostaję uczciwie ostrzeżony na samym początku.
Wcielenie Syna Bożego
Grotę otaczają pasterze zajęci owcami, królowie podążający za gwiazdą i kobiety kąpiące małego Jezusa. Część aniołów patrzy w niebo, wyśpiewując chwałę na wysokości Bogu, inni spoglądają ku ziemi, ogłaszając pokój ludziom dobrej woli.
Wcielenie Syna Bożego jest centralnym wydarzeniem w dziejach całego kosmosu i oddziałuje na cały kosmos. Nie tylko na jakąś jego część. Także na cały mikrokosmos ludzkiego życia ze wszystkimi jego sprawami i w każdym aspekcie. Chrystus nie przychodzi, by zająć się jakąś jedną uciążliwością w naszym życiu. Rodzi się, by odnowić absolutnie wszystko. Jeśli chciałeś mniej, to nic z tego.
Markotny Święty Józef
Jest na ikonie Narodzenia także miejsce dla ludzkiego strachu i wątpliwości. To markotny Józef siedzący nieopodal groty. Przed nim stoi przebrany za pasterza szatan, który wymownie gestykulując, próbuje wsączyć mu w serce wątpliwości co do dziewictwa Maryi, boskiego pochodzenia Jezusa i tego wszystkiego, o czym była mowa powyżej.
To ostrzeżenie, pociecha i rada jednocześnie. Ostrzeżenie, że nawet nieopodal szopki, choinki, przy opłatku i w blasku wigilijnych świec nie odstępuje nas pokusa, by było „po naszemu”, i przeświadczenie, że „wszystko pięknie”, ale „to nie dla mnie”. Pociecha, że nie ja pierwszy walczę ze zniechęceniem i zwątpieniem. A jednocześnie odkrycie, że moje wątpliwości i wewnętrzna ciemność nie odsuwają mnie wcale aż tak daleko od Nowonarodzonego, jak byłbym skłonny przypuszczać.
Wreszcie rada, by – jak Józef – po prostu robić swoje. To znaczy pozwolić Bogu działać i współdziałać z Nim na Jego zasadach. Inicjatywa jest po stronie Boga. Józef wstał, wziął (dosłownie: został podniesiony i przyjął) Dziecię i Jego matkę. Widziałeś? To teraz wstań i przyjmij to Dziecię. W modlitwie, w sakramentach i w tym kimś obok ciebie.
Czytaj także:
Święty Józef. Silny patron na poważne kłopoty
Czytaj także:
Najpiękniejszy obraz Maryi z Dzieciątkiem, jaki widziałem
Czytaj także:
O. Pio mówił, żeby tej pokusy strzec się szczególnie