Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Nie chodzi tu o Boga, żonę i dzieci, choć znając świadectwo Gelsingera, można byłoby tak przypuszczać. Te relacje to fundament, a on idzie w swoich spostrzeżeniach w książce Tajniki żonglerki nieco dalej. By harmonijnie rozwijać swoją kondycję duchową, zawodową czy rodzinną, każdemu mężczyźnie przyda się – według Pata Gelsingera – mistrz, uczeń i przyjaciel.
Mistrz się nie narzuca. Inspiruje. Pociąga przykładem. Za mistrzem sami łazimy, pytamy go, czerpiemy z jego doświadczenia. Pat Gelsinger, będąc szeregowym inżynierem w Intelu, zyskał za mentora w sprawach zawodowych samego Andy'ego Grove'a – założyciela firmy. Pat został przez niego zauważony dzięki swojej sumienności i zyskał okazję, by nawiązać relację z kimś, kto w sprawach zawodowych był dla niego największym autorytetem.
Myślę, że Chrystus podsumowałby tę sytuację tak samo, jak we fragmencie:
Jeśli swoje bycie uczniem Chrystusa, mężem, ojcem, pracownikiem traktujesz naprawdę poważnie, twoje szanse na to, że Bóg podsunie ci mistrza z prawdziwego zdarzenia, rosną. Bo jesteś glebą, którą warto podlewać.
Poszukać mistrza i prosić go o radę to także szkoła pokory, bo przecież my, mężczyźni, często mamy autorskie gotowe rozwiązania (nie zawsze najszczęśliwsze), a pytanie o drogę przychodzi nam z trudem.
Piotr miał Jezusa, Tymoteusz Pawła, a Jan Paweł II własnego ojca, którego przywoływał jeszcze na łożu śmierci i o którym zawsze mówił jako o człowieku niezwykłym. To nie znaczy, że musisz mieć jednego mistrza na całe życie. W różnych okresach i różnych dziedzinach możesz mieć różnych mistrzów. Liczy się twoja determinacja w poszukiwaniu i otwartość na rady.
Najlepiej jeśli przyjdzie sam, nieszukany. Będzie to dla ciebie zdecydowanie dobra wiadomość. Jesteś w czymś inspirujący. Ktoś chce się od ciebie uczyć. Ale można też dyskretnie i delikatnie zasugerować komuś swoje spostrzeżenia, uwagi i jeśli zaiskrzy, jesteś w domu.
Lubimy być dla otoczenia „wujkiem dobrą radą”. Tu jednak chodzi o żywą relację. Mężczyzna się spełnia, jeśli może dla czyjegoś dobra dzielić się swoją wiedzą i prowadzić kogoś. Trzeba oczywiście pamiętać tu o pokorze, którą łatwo nam zatracić, przekazując komuś swoje doświadczenie.
Dla ojca rodziny sprawa wydaje się prosta. Masz dziecko – masz ucznia. To zbyt wąskie patrzenie. Dlaczego? Odpowiedź w ostatnim akapicie.
Przyjaciel zna twoje najgłębsze sekrety i bez trudu mógłby je wykorzystać przeciwko tobie. Nie jest w ciebie ślepo wpatrzony, ale pomaga ci stanąć w prawdzie wobec twoich słabości. To osoba o szczególnym statusie. Mam wrażenie, że współcześnie tak bardzo chronimy swoją prywatność, że często nie mamy ani jednego przyjaciela. Trudno nam oddać komuś cząstkę siebie.
Dla męża idealnym powiernikiem wydaje się żona. Więcej jeśli nim nie jest, masz problem. Jeśli twoja najważniejsza relacja na tej ziemi ma w sobie jakąś nutę nieszczerości, przestaje być najważniejszą relacją. A jeśli przestaje być najważniejszą relacją, będzie w niej łatwo o jawną wrogość. Bo miejsce małżeństwa jest dla żony i męża tylko jedno – tuż po Bogu.
Chrystus, mówiąc o przyjaźni, idzie w swoim stylu o krok dalej:
Przekładając ten fragment na małżeństwo, wydaje mi się jasne, że kochać żonę to mieć w niej przyjaciela i oddawać za nią życie. Każdego dnia mieć w sobie postawę rezygnacji z siebie, przedkładając jej dobro nad swoje. Taka miłość do nas wróci. Prędzej czy później.
***
Czy można mieć w kimś zarówno mistrza, ucznia, jak i przyjaciela? Jest jedna relacja, w której da się zawrzeć wszystkie trzy. Relacja, do której mężczyzna jest stworzony i która jest chyba najbardziej praktycznym wymiarem naszego bycia na obraz i podobieństwo Boga. OJCOSTWO. Facet nigdy nie przejdzie obojętnie wobec tego słowa. Jeśli jesteś dla swojego dziecka (niekoniecznie biologicznego) mistrzem, przyjacielem i uczniem, nigdy nie powiesz, że jest to ojcostwo nieudane. Kilka pytań może rodzić bycie dla dziecka przyjacielem. Pewnie masę rodzi bycie uczniem.
O tym, że od dzieci, zwłaszcza tych najmłodszych, możemy się uczyć, pisałem już wcześniej. Jest to kwestia dużej pokory i umiejętności czerpania ze źródeł, z których czerpać najmniej się spodziewamy. Zresztą samo ojcostwo to temat na niejeden osobny tekst – z pewnością wiele dłuższy.