Gdy rodzi się dziecko, Bóg właśnie przez Ciebie, mężczyzno, chce mówić temu dziecku, jak wielką ma ono dla Niego wartość.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Dobry ojcowski przykład czy dobre rady – to oczywiście ważne, ale tu chodzi o coś o wiele głębszego. O potwierdzenie tożsamości.
By spróbować to zobrazować, obierzmy sobie dość nietypowy w tym kontekście kierunek – Stany Zjednoczone i najlepszą koszykarską ligę świata oraz czasy, gdy grał w niej jeszcze najlepszy z najlepszych – Michael Jordan. Jego kierowca opowiadał, że jeszcze trzy lata po śmierci ojca, nikt nie był Michaelowi bliższy niż śp. James Jordan, który nie opuścił żadnego meczu syna w czasach szkolnych i u początków jego wielkiej kariery.
Nie wiem, czy podzielą moją opinię fani NBA, ale porównując Jordana do wielu współczesnych gwiazd ligi, widać w nim pewną normalność – coś, co sprawiało, że tłumy się z nim naprawdę identyfikowały. W moim odczuciu Jordan nie robił z siebie nigdy gladiatora. Znał swoją wartość, ale trudno było znaleźć w jego ruchach, gestach czy zachowaniu poczucie wyższości.
A powody z pewnością by się znalazły: góra pieniędzy, własna marka obuwia, perfum, odzieży, w końcu talent i umiejętności, windujące go na szczyty rankingów najlepszych sportowców w historii. Mam wrażenie, że Jordan zawsze był w tym wszystkim sobą – synem szeregowego pracownika General Electric i nie miał potrzeby udowadniania sobie ani nikomu innemu, że ma wartość.
Jeśli w oczach swojego ziemskiego ojca będziesz kimś wartościowym i docenionym (czyli dostaniesz potwierdzenie tego, co sądzi o tobie Bóg), wtedy prawdopodobnie nie będziesz szukać potwierdzenia siebie u innych.
Nie znam przykładu człowieka, który dostawał ze strony swojego ojca na co dzień komunikat “jestem z ciebie dumny” i spadł na dno, popełnił samobójstwo czy w jakikolwiek inny sposób zmarnował życie. Jeśli to się zdarza, to najpewniej coś innego musiało być nie tak.
A o ileż większą wartość ma to potwierdzenie tożsamości, gdy jest motywowane Bożym wezwaniem do zaangażowanego ojcostwa i przekazem wiary? Wchodzimy wtedy na wyższy “level”, na którym pokazujemy dziecku Boże przymioty w praktyce. Z ust niejednego kierownika duchowego słyszałem, że obraz Boga w naszym sercu zależy często od tego, jaki mamy obraz ziemskiego ojca.
Ktoś pomyśli: OK, czyli jeżeli męskość u chłopaka potwierdza ojciec, to kobiecość u dziewczyny potwierdza matka? Rola matki jest oczywiście równie nieoceniona, ale młoda kobieta potrzebuje przeglądać się w męskich oczach i naprawdę lepiej jest, gdy właściwy obraz siebie otrzyma od ojca, a nie od pierwszego lepszego kolegi.
Niesamowita jest dla mnie scena z filmu “Courageous” (“Odważni”) amerykańskiej wytwórni Sherwood Pictures, w której jeden z bohaterów zabiera swoją 15-letnią córkę na randkę. Gdy widzi, że zaczynają interesować się nią chłopcy, potwierdza coś, co Bóg sądzi o tej młodej dziewczynie. Odświętne ubranie, droga, piękna restauracja, pierścionek i słowa: “Jako ojciec, pragnę dla Ciebie tego, co najlepsze”. To się nazywa zawiesić wysoko poprzeczkę przyszłemu zięciowi. Z kolei tak potraktowana córka prawdopodobnie nigdy nie będzie szukała potwierdzenia swojej wartości w “pierwszym razie” z byle kim i byle szybko, a przy wyborze męża weźmie zdanie ojca bardzo poważnie pod uwagę.
Zadaj sobie pytanie: jakie w oczach Boga jest moje dziecko? Moje pierwsze z brzegu odpowiedzi: kochane, wartościowe, cenne, wymagające troski. A teraz ważny komunikat: ONO TEGO NIE WIE. A Twoją rolą jest mu to powiedzieć i wciąż potwierdzać. Gdy rodzi się dziecko, Bóg właśnie przez Ciebie, mężczyzno, chce mówić temu dziecku, jak wielką ma ono dla niego wartość i kim tak naprawdę jest.