separateurCreated with Sketch.

Szymon Majewski: Poważnie o tym, dlaczego jestem niepoważny

Szymon Majewski
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Szymon Majewski - 24.02.17
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Czyli, jak zawalczyłem o uśmiech Mamy.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

„Pan jest niepoważny” – powiedziała kiedyś po jednej z moich audycji radiowych pewna pani. To śmieszne, bo wtedy już rozśmieszałem zawodowo od lat. Skąd to się wzięło?

Rozśmieszanie to była moja strategia, mój sposób na chudość, zeza, krzywe zęby i brak akceptacji, a najważniejsze: sposób na smutek mojej mamy. To była moja misja. O ile w szkole rozśmieszanie pozwalało mi pokonać silniejszych, o tyle w domu rozweselenie mamy stało się priorytetem.

W podstawówce przerastałem wszystkich o głowę i to było fajne, tylko że gdybym przerastał piękny i gibki to tak, a ja wyrastałem chudy i z krzywymi zębami. Dodatkowo, na za dużym czerwonym nosie spoczywały druciane okulary. Wołali na mnie „piszczel”, „kościotrup”, „bambus”. Jakby tego było mało, leciało mi oko w bok i nosiłem spodnie po wujku. Tak! W epoce dżinsów „elpo” miałem na sobie brązowe spodnie w kant. Drwili więc ze mnie i darli łacha na całego.



Czytaj także:
Szymon Majewski: Piętnastoletni kapitan. O trzymaniu kursu w życiu

Moja strategia była więc prosta. Dobra, idę w to, ale na moich warunkach. Zacząłem dostosowywać repertuar do tych drwin, rozszerzać i dopracowywać. Po paru miesiącach show Sroczki, bo tak już mnie wtedy przezywali (sam to przezwisko wymyśliłem) stał się nieodzownym elementem każdej przerwy. Tylko, że wtedy już wszyscy na mnie czekali, to ja stałem się panem sytuacji. Jesteś miły dla mnie? Ok. To uraczę cię moim towarzystwem! Nie? Spadaj! Szczytem sprawdzianu była pewna zabawa szkolna i to wtedy, jako jedyny z szóstej mogłem tańczyć do „Smoke on The Water” razem z kolegami z ósmej klasy!

A gdy zacząłem „chodzić” z najpiękniejszą w klasie Anią Górską, nikt już nie miał wątpliowości, że Sroczka nie wypadł sroce spod ogona i wszedł do Top 10 S.P. nr 61 im. Juliana Przybosia.

Moja pomysłowość w robieniu przypałów nie miała granic. Pamiętam, jak wrzuciłem sobie kopeć do kaptura i latałem po boisku, naśladując rakietę. Kurtka była zniszczona, ale „numer” był pamiętany przez lata. Z reguły działałem na spontanie, ale niektóre grepsy przychodziły mi do głowy po drodze do szkoły. Nie wszyscy lubili ten temperament i często miałem propozycję „sklepania miski” od tych, którzy czuli się obiektem kpin, ale tu przychodziła mi z pomocą moja widownia. A ósma klasa potrafiła bronić Sroczki.

Wiem też, że nigdy nie śmiałem się ze słabszych, pamiętałem siebie sprzed lat, więc często za cel brałem „byczków”, czyli moich gnębicieli z boiska. Oj, zwiewało się czasem przed kimś przez ogrodzenia i podwórka!

Młody Szymon Majewski

Archiwum autora

 

W domu zaś toczyłem inną walkę. Bój o uśmiech mamy. Po rozwodzie moja mama nie była w dobrym nastroju, zmęczona pracą na nocne zmiany w krwiodawstwie i codzienną walką w sklepach o kawałek „chabaniny”. Dla niej miałem specjalny szoł po powrocie ze szkoły, swoimi wygłupami rozweselałem ją, jak mogłem. Pamiętam, jak biegając po mieszkaniu naśladowałem chód chodziarzy, zachowanie wstawionego dozorcy albo jak dziadek walczy ze snem. Na wakacjach śmialiśmy się z kąpielówek dziadka wyglądających jak sprzed pierwszej wojny (sam je sobie uszył) czy z krowy p. Cudziłło, która próbowała zjeść sukienkę mamy myśląc, że to kawałek łąki.

Mama mi mówiła, że gdy była smutna, podchodziłem do niej, brałem palcami za kąciki ust i podnosząc je do góry mówiłem: Mamo, uśmiechnij się! I stawałem się jej słoneczkiem.

Oczywiście, to wszystko uczyniło ze mnie produkt finalny, czyli komika. Inaczej już nie potrafię. Śmiech stał się lekiem na wszystko, moim naturalnym prozakiem. Dzielę się nim, bo jest moją siłą.


Szymon Majewski i zamrożone róże
Czytaj także:
Szymon Majewski: „Róża w lodzie”, czyli Sztuka Podrywu wujka Szymona

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!