separateurCreated with Sketch.

10 powodów, dla których warto być we wspólnocie małżeńskiej

MAŁŻEŃSTWO
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Budujemy razem Domowy Kościół. Z miesiąca na miesiąc, z roku na rok, odkrywamy coraz głębszy sens tej wspólnoty.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Drodzy Czytelnicy! Ślub to dla wielu wymarzony i wyczekany moment, określany jako ten najważniejszy w życiu. Chcemy, wraz ze specjalistami i naszymi autorami, pomóc Wam przygotować się do Waszej wspólnej małżeńskiej drogi.

Publikujemy teksty w ramach „Aleteiowego kursu przedmałżeńskiego”. Nie wystawiamy zaświadczenia :), ale mamy nadzieję, że nasze teksty pomogą Wam „żyć bardziej” już teraz, u progu Waszego wspólnego życia, a także po „sakramentalnym TAK”! Korzystajcie, przekazujcie dalej, a przede wszystkim – kochajcie się mocno!  

 

Wspólnota małżeńska – tak czy nie?

Ani ja, ani mój mąż nie wywodzimy się z Oazy, dużo bliżej nam do duchowości ignacjańskiej. Nie wiedzieliśmy właściwie nic na temat Ruchu Światło-Życie, jedynie że Domowy Kościół to część tego Ruchu, tylko taka dedykowana małżeństwom.

Zdecydowaliśmy się pójść na pierwsze spotkanie nowo formującego się kręgu, bo bezskutecznie szukaliśmy wspólnoty od dłuższego czasu, a powiedziano nam, że spotkania są tylko raz w miesiącu i można na nie przychodzić z dziećmi. Ani po pierwszym, ani po kolejnych spotkaniach nie byliśmy wcale przekonani. Gdy jedno z nas było chętne drugie wątpiło, by za chwilę zamienić się rolami. A jednak zostaliśmy i z miesiąca na miesiąc, z roku na rok, odkrywamy coraz głębszy sens tej wspólnoty.

Domowy Kościół, założony przez Sługę Bożego Ks. Franciszka Blachnickiego, łączy w sobie charyzmaty Ruchu Światło-Życie i międzynarodowego ruchu małżeństw katolickich Equipes Notre-Dame (END).

Zawiera elementy formacji indywidualnej, ale szczególny nacisk kładzie na duchowość małżeńską, a jego głównym celem jest dążenie do świętości w jedności ze współmałżonkiem. Brzmi może enigmatycznie, ale w praktyce możemy sparafrazować to poważne twierdzenie słowami znanej piosenki: “Kiedy jedno spada w dół, drugie ciągnie je ku górze”.

Dla mnie oznacza to po prostu wzięcie odpowiedzialności za rozwój duchowy swój i mojego męża i nadanie nam prawa do dania sobie czasem “duchowego kopa”. Do pomocy DK poddaje nam następujące narzędzia:

  • modlitwa osobista (Namiot Spotkania),
  • regularne spotkanie ze słowem Bożym,
  • codzienna modlitwa małżeńska,
  • codzienna modlitwa rodzinna,
  • comiesięczny dialog małżeński,
  • reguła życia (systematyczna praca nad sobą),
  • uczestnictwo, przynajmniej raz w roku, w rekolekcjach formacyjnych.

Gdy przeczytałam tę listę, którą na dodatek niepokojąco nazywamy zobowiązaniami, moją pierwszą myślą było “woooow, dużo!”. Ale ma to sens! To nie comiesięczne spotkanie wspólnoty (zwanej kręgiem) jest clou programu, a właśnie nasza praca codzienna.

Regularna “praca domowa” jest kluczowa i to na niej opiera się formacja, a tak kuszące nas rzadkie spotkania są tylko jej dopełnieniem i podsumowaniem. Razem z podjęciem drogi Domowego Kościoła zauważyliśmy, że oprócz modlitwy zyskaliśmy dużo więcej. Oto dodatkowe plusy, które ostatecznie przekonały nas do trwania we wspólnocie małżeństw:

 

  1. Dobrzy znajomi

Krąg tworzy od 4 do 7 małżeństw i ksiądz, wszyscy z jednej parafii. To związanie z parafią i wspólnym miejscem zamieszkania daje poczucie, że jesteśmy jakby wspólnotą “sąsiedzką”, a dla nas jako małżeństwa z resztą rodziny w innym mieście, to naprawdę cenny zysk. Dzięki wspólnocie poczuliśmy się po przeprowadzce na nowe osiedle naprawdę u siebie, że nie jesteśmy tu obcy, mamy grupę życzliwych osób dwa bloki dalej. Dzięki tej bliskości, mimo że wiele par ma małe dzieci, spotykamy się też stricte towarzysko na wieczorach gier planszowych, na babskich pogaduchach czy na rodzinnym kuligu.

Ważna jest też sama świadomość, że w razie nagłego wypadku mielibyśmy kogo poprosić, by został w trybie pilnym z naszymi dziećmi lub chociaż podrzucił nam zakupy. Wyjątkowo cenię sobie wymianę doświadczeń w naszych tak różnych od siebie rodzinach – to nie są znajomi z pracy czy rodzina, każde małżeństwo wywodzi się z innego środowiska, mamy inny staż małżeński, liczbę dzieci, bagaż doświadczeń, a zarazem borykamy się z podobnymi problemami wychowawczymi, finansowymi, duchowymi. To daje niesamowite pole do dyskusji, wymiany doświadczeń, spojrzenia z innej perspektywy, w duchu zaufania, bo wiemy, że ponad wszystko łączy nas wiara, wspólne wartości.

 

  1. Wsparcie duchowe

Nikt tak jak inny rodzic nie zrozumie, jak trudno jest znaleźć czas przy małych dzieciach na modlitwę czy spokojną, ale ważną rozmowę ze współmałżonkiem. Zadaniem wspólnoty jest w tym pomóc. I tak, gdy któreś małżeństwo kolejny raz nie dało rady podjąć dialogu małżeńskiego, ze strony innej pary padła oferta zaopiekowania się ich dziećmi, by umożliwić im rozmowę w spokoju.

Gdy my przeżywaliśmy jakąś trudność, którą podzieliliśmy się z naszą wspólnotą, dostaliśmy tydzień po spotkaniu SMS-a: “Byłem dziś na mszy i przyjąłem komunię w Waszej intencji”. Ta krótka wiadomość dała mi odczuć na własnej skórze, jaką moc mają słowa: “Jedni drugich brzemiona noście”. To wielka siła wspólnoty.


PÓŹNE MACIERZYŃSTWO
Czytaj także:
Lepiej późno niż wcale? Wiek matki a ciąża

 

  1. Wsparcie materialne

Gdy zderzyliśmy się z sytuacją nagłej utraty pracy, był to dla nas ogromny stres. Zapamiętam jednak ten czas, również jako zupełnie wyjątkowy, ponieważ zostaliśmy wtedy otoczeni życzliwością i wsparciem. W bardzo delikatny sposób, od kilku osób niezależnie dostaliśmy delikatny sygnał, że “możecie na nas liczyć”, “mamy oszczędności, które możemy Wam bezterminowo pożyczyć”. Ciężko nawet opisać, jaką wdzięczność rodzi w sercu poczucie, że jest wokół nas wiele osób, które nie dadzą nam zginąć.

Inną konkretną pomocą jest wymiana między nami ubranek, butów czy zabawek, z których dzieci już wyrosły, a także zdarza nam się zamawiać jakieś produkty razem, gdy hurtowo bardziej się to opłaca.

 

  1. Chwila ciszy i spokoju

Żyjemy intensywnie, w szybkim tempie, hałasie. Ciężko nam skupić się na modlitwie, ciężko usłyszeć nawet własne myśli. Spotkanie raz w miesiącu to niewiele, ale nawet jeśli byś nie wypełniał zobowiązań, to już samo spotkanie wnosi w Twoje życie nową jakość. Daje Ci trzy godziny wyciszenia, refleksji, zatrzymania. Masz szansę złapać oddech, dystans, a nawet zwyczajnie odpocząć.

W naszym Kręgu korzystając z tego, że “wspólnotowe” dzieci są w wieku szkolno-przedszkolnym, na czas naszych spotkań angażujemy opiekunkę. Podzielony na 7 par koszt nie jest przytłaczający, za to zyskana swoboda i spokój bezcenne.

 

  1. Bogactwo różnorodności

I to tej indywidualnej jak i małżeńskiej, rodzinnej. Spotkania rozpoczynamy od dzielenia się aktualną sytuacją, naszym bieżącym życiem. To intrygujące, jak inaczej spędzamy święta, mamy inne małżeńskie rytuały lub te same problemy, ale inne rozwiązania. Kolejnym punktem spotkania jest czytanie fragmentu Pisma Świętego i dzielenie się swoimi spostrzeżeniami na Jego temat. I choć pewnie czasem irytujemy się nawzajem, to wspólne rozważanie Słowa zawsze nas wzajemnie ubogaca. Ktoś widzi coś inaczej, w innych odcieniach, zwróci uwagę na inne słowo… A może to właśnie Twój mąż zaskoczy Cię swoją interpretacją tekstu?

 

  1. Motywacja

Bo rozliczasz się publicznie (przed Twoim kręgiem) z wypełnienia zobowiązań. Niby nie musisz, ale po to w końcu należysz, żeby się zaangażować, a nie by być biernym obserwatorem. I to naprawdę działa. W końcu jak za każdym razem mówisz przy kolejnym punkcie “nie udało się, nie było czasu”, a jeszcze ktoś Ci do tego proponuje, że zajmie się Twoimi dziećmi, żebyś ten czas znalazł  – w końcu czujesz, że brak czasu przestaje być wystarczającą wymówką i przyznajesz się przed sobą, że może to bardziej brak chęci, lenistwo?

Tak więc z jednej strony pomoc wspólnoty, z drugiej miłość własna i niechęć do ciągłego szukania wymówek może sprawić, że weźmiesz się w końcu w garść i powalczysz o swoją relację z Bogiem. Jak wielka to motywacja najbardziej odczuwam, gdy nadchodzi wakacyjna przerwa od spotkań, a razem z nią moje życie wewnętrzne “siada”.

 

  1. Relacja w małżeństwie

Konkretnym wyrazem pracy nad małżeńską relacją są dwa punkty  – wspólna modlitwa i dialog. Modlitwa małżeńska może być dla niektórych par wyzwaniem, ale na pewno wartym podjęcia trudu. Moja relacja z Bogiem jest czymś intymnym, czasem wstydzę się dzielić przeżyciami wewnętrznymi. Ale już modlitwa określoną formułą np. różańcem, nas do siebie zbliża – wznosi relację na inny poziom, buduje głębię.

Z czasem coraz łatwiej obnażyć duszę przed współmałżonkiem, a gdy możemy dzielić się ze sobą czymś tak ważnym i osobistym jak tym, w jaki sposób dotyka nas Bóg, poczucie bezpieczeństwa i jedności jest zupełnie wyjątkowe. Dodatkowo wspólna modlitwa jest jak papierek lakmusowy naszych wzajemnych nastrojów. Niezmiernie ciężko jest klęknąć wspólnie ze słowami “odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy…”, gdy wzrokiem się zabijamy, a w sercu kipią oskarżenia i pretensje.

Dialog jest z kolei takim specjalnym czasem podsumowania i refleksji, w jakim punkcie jesteśmy. Raz w miesiącu w spokojnej atmosferze mamy czas, by podzielić się swoimi potrzebami, docenić swoje starania, ale też zmierzyć się z jakąś urazą czy krytyką. Znacie to uczucie, gdy nie liczysz nawet czasu od ostatniej spowiedzi, bo czujesz, kiedy zbliża się ten moment, gdy należałoby już do niej iść? Podobnie jest z dialogiem, jest taką małżeńską oczyszczalnią spraw bieżących i zaległych.


POCAŁUNEK PRZEZ SZYBĘ
Czytaj także:
Seksualność bez seksu. Co z nią zrobić przed ślubem?

 

  1. Możesz się wygadać

By zbudować zaufanie w kręgu, potrzeba czasu i otwartości. Im dłużej w nim jesteśmy, tym czujemy głębszą więź z pozostałymi członkami wspólnoty, a co za tym idzie każdy dzieli się chętniej i czerpiemy od siebie więcej. Ale wspólnota to nie tylko branie  – gdy czujesz się w niej bezpiecznie, zaczynasz odkrywać i “swoje karty”. Dajesz siebie, masz możliwość podzielenia się swoim życiem i cenny jest już sam ten fakt, że musisz się zastanowić, czym aktualnie żyjesz i nazwać to głośno. Bez krytyki, wcinania się w pół słowa, masz okazję, by się wygadać.

 

  1. Dzieci też zyskują

Małżeństwo jest głównym celem formacji Domowego Kościoła, ale cała rodzina na tym zyskuje. Dzieci “nasiąkają” tematem, atmosfera jest lepsza, a wprowadzona od małego modlitwa rodzinna jest czymś oczywistym i naturalnym. Ponoć starsze dzieci, same czasem sugerują rodzicom “tacy chodzicie spięci, że chyba powinniście już zrobić dialog!”.

Jasne, że ich wybory jeszcze przed nimi, ale skoro wiara jest dla nas jako rodziców tak istotną częścią życia, cieszę się, że możemy adekwatnie do wieku je angażować, a przede wszystkim dawać przykład własnego zaangażowania. Cenię też to, że mają kontakt i lubią dzieci podobnych światopoglądowo rodziców (mam nadzieję, że dzięki temu nie będą czuły, że tylko ich rodzice są “tacy dziwni”). Poza tym moje dziewczynki bardzo lubią spotkania z panią animatorką podczas naszych spotkań modlitewnych, szczególnie, że mogą obejrzeć wtedy limitowane w domu bajki. 😉

 

  1. Lepsze coś niż nic

Jesteś wciąż zajęty, przemęczony, spieszysz się i nie w głowie Ci jeszcze dodatkowe zobowiązania modlitewne? Nawet jeśli nie wypełniasz zobowiązań regularnie lub wypełniasz tylko jedno  – to wciąż jest więcej niż nic. Szczerze mówiąc, nie wiem, czy w ogóle jest możliwe wypełnienie ich wszystkich, gdy ma się małe dzieci, może jak podrosną to będzie to wyglądało lepiej, ale to minimum jakie wykonasz jest wciąż czymś więcej niż jego zupełny brak. Wierzę, że Pan Bóg tęskni do spotkań z nami, ale wierzę też, że jest wyrozumiały i niewiele Mu trzeba, żeby nas wspomóc Swoją łaską.

W Domowym Kościele pierwszy rok wspólnej pracy jest rokiem pilotażowym, czasem danym na poznanie formacji i wybór, czy rzeczywiście chcemy iść tą drogą. Bilans zysków i strat w naszym przypadku wyszedł zdecydowanie dodatni, także nie pozostaje mi nic innego jak zachęcić Was przynajmniej do podjęcia próby wejścia we wspólnotę z małżonkiem.


CZUŁOŚĆ
Czytaj także:
Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus, ich małżeństwo z Ziemi. Co z tego wynika?

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.