Kolorowanki dla dorosłych są coraz bardziej popularne. Co stoi za tym trendem? Tęsknota, chęć powrotu do dzieciństwa, potrzeba refleksji? Pewnie i jedno, i drugie.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Pamiętam z dzieciństwa przyjemność samego oglądania nowej książeczki do kolorowania, w której każda czysta kartka wydawała się obietnicą. Było to w czasach, kiedy najbardziej błyszczące urządzenie elektroniczne albo para eleganckich butów nie równały się z pudełkiem wypełnionym sześćdziesięcioma czterema woskowymi kredkami firmy Crayola (z wbudowaną temperówką), to był dopiero niewyobrażalny luksus.
Jedno z moich najwcześniejszych wspomnień: siedzę przy kuchennym stole, przede mną leży kolorowanka „Pajęczyna Charlotty” i pudełko kredek. Bardzo ostrożnie obchodziłam się z moimi kredkami, wyciągałam jedną z pudełka, a następnie, zanim wyjęłam drugą, starannie wsuwałam ją na swoje miejsce. Układałam zielono-żółtą i żółto-zieloną obok siebie, żeby móc analizować różnicę pomiędzy nimi. Miały egzotycznie brzmiące nazwy: magenta, siena palona, maize. Do pokolorowania prosiaczka Wilbura użyłam koloru o nazwie „goździkowy róż”, do skóry jego wybawicielki, małej Fern, koloru o nazwie „cielisty”, którą zmieniono później na „brzoskwinię”. To było wiele lat przed tym, zanim pomyślałabym o zmianie nazwy koloru w kategorii „poprawności rasowej”.
Pewnego dnia moja mama weszła do pokoju, usiadła obok mnie i zabrała się do kolorowania otwartej strony. Obserwowałam, jak zaczyna od czarnych linii, potem wypełnia kontury obrazka i szybko zapełnia środek. Byłam pod wrażeniem jej techniki kolorowania bez wychodzenia poza linie. Pamiętam, że siedziałyśmy w przytulnej ciszy.
W 2015 roku trzy z najlepiej sprzedających się książek dla dorosłych w USA były kolorowankami. Ani nagrodzona Pulitzerem powieść Anthonego Doerra „Światło, którego nie widać”, ani długo oczekiwana (kontrowersyjna) książka Harper Lee „Idź, postaw wartownika” nie znalazły tylu nabywców co kolorowanki Johanny Basford „Tajemny ogród. Rysuj, koloruj, przeżywaj przygody”. To ona wywołała kolorowankową obsesję.
Książki do kolorowania dla dorosłych nie są nowym wynalazkiem. Przed „Tajemnym ogrodem” Basford było już prawie wszystko, od kolorowanek punk rockowych po takie, w których na kolejnych stronach przedstawiono Billa Murraya w jego najważniejszych rolach filmowych. Ale to były raczej niszowe produkty i nie wznieciły takiej popularności, którą mamy dzisiaj, kiedy stosy kolorowanek można znaleźć w każdej księgarni, drogerii, supermarkecie. Na każdym kroku, żebyśmy zapamiętali, jak takie hobby wpływa na kreatywność i jak odpręża.
Neurolog Jordan Gaines Lewis przyznaje, że sama oddaje się tej rozrywce kilka razy w tygodniu i podkreśla jej zalety. Twierdzi, że wielu z nas cierpi na „zmęczenie decydowaniem”, tak więc „podejmowanie serii małych, nieistotnych decyzji” (jakiego koloru użyć w danym miejscu obrazka) zapewnia naszym mózgom konieczną przerwę od dokonywania stresujących wyborów. Nasz mózg odpoczywa, a my wracamy do dzieciństwa. Proste działanie wypełniania konturów przy użyciu kolorowych pisaków, pasteli czy kredek może być dobre dla naszego zdrowia psychicznego.
Krytycy obsesji kolorowania przez dorosłych obawiają się jednak, że dochodzi do „większej zmiany kulturowej”, mającej postać psychologicznego wycofania. W niedawno opublikowanym w „New Yorkerze” artykule, Susan Jackoby napisała, że dorośli angażujący się w „eskapistyczne fantazje, takie jak kolorowanie obrazków cofają się do bezpiecznych wzorców, w celu uniknięcia konfrontacji z otaczającym ich światem”. Porównuje popularność kolorowanek dla dorosłych do wzrastającego entuzjazmu dla literatury „Young Adult”. Opisuje tę zmianę jako „złą rzecz”.
Niektórzy artterapeuci także są zdania, że wykorzystywanie kolorowanek nie jest „terapeutyczne”. Twierdzą, że wypełnianie kolorami wydrukowanych wzorów nie daje podobnych korzyści, jakie niosą autentycznie twórcze działania, jak rysowanie, rzeźbienie czy gra na instrumencie muzycznym. Niektórzy przyznają jednak, że tym, którzy angażują się w kolorowanie może ono pomóc uśmierzyć stres.
Nowe rodzaje książek do kolorowania mają budzić głębszą refleksję i odpowiadać na potrzeby duchowe. – Fenomen kolorowania był dla wielu ludzi zaskoczeniem – powiedziała mi Margaret Feinberg, autorka ponad 25 książek, w tym dwóch dla dorosłych. – Do kolorowanek, które stworzyłam: „Live Loved” i „Live Free”, do obrazków dodałam wersety z Pisma Świętego. Chciałam pomóc ludziom w kreatywnym wykorzystaniu tego zbioru do prowadzenia codziennych zapisków, modlitwy, zapamiętywania biblijnych wersów i refleksji. Odpowiedź zwrotna, którą otrzymaliśmy była niewiarygodna. Wielu ludzi odnalazło przy tym spokój.
Susan Tjaden jest wydawcą. Około roku temu trafiła na Facebooku na posty o kolorowankach dla dorosłych. Tjaden kupiła jedną i przyznaje, że jak zaczęła ją kolorować, od razu chciała stworzyć książkę o tematyce chrześcijańskiej.
Pierwszą, którą pomogła wydać jest „Whatever Is Lovely: An Adult Coloring Book for Reflection and Worship”. We wstępie pisze: „Mamy nadzieję, że ta książka pomoże Ci trenować swój umysł w umiejętności koncentracji, wyciszenia w otaczającym Cię świecie i otwarcia się na to, co Bóg do ciebie mówi”.
Ponad 400 000 egzemplarzy jest właśnie w druku, a książka niedawno zajęła piąte miejsce w rankingu najlepiej sprzedających się książek Publishers Weekly.
– Myślę, że rozrasta się nowa społeczność kobiet (i części mężczyzn), które doceniają spokój, jaki zapewnia kolorowanie. Nie ma dla nich znaczenia, że te książki są częścią modnego nurtu. Liczy się to, że mogą dzięki nim znaleźć wytchnienie w codzienności – mówi Tjaden.
„The Bible Coloring Book: Inspiring Scenes and Scripture from the Old Testament” Tammiego Trucchi jest kolejną kolorowanką z refleksyjnym przesłaniem. Wydawca napisał: „Znajdziesz inspiracje na każdej stronie książki, rozwiniesz kreatywność i zastanowisz się nad swoją wiarą”. Każdy obrazek jest wydrukowany na osobnej stronie, na doskonałym papierze, „dlatego swoje ulubione możesz oprawić i wyeksponować”. Bo co zrobić ze stosami starannie pokolorowanych obrazków? Niektórzy wyrywają kartki i wykorzystują odwrotne strony jako papier do pisania. Inni foliują je i używają jako podkładek. Jeszcze inni oprawiają w niedrogie ramki i wysyłają do ośrodków opieki lub podobnych instytucji. Nie to jest jednak najważniejsze.
I krytycy, i entuzjaści kolorowanek zgadzają się, że istotą jest sam proces wypełniania strony. Jednym daje odpoczynek, innym pomaga się skupić, pomyśleć albo się pomodlić. Samo kolorowanie, a nie obrazek końcowy jest tym, co ma największą wartość.