Nie raz doświadczałam tego, że rozmowa z bliską osobą jest lepsza niż dzbanek melisy.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
„Muszę z kimś porozmawiać, bo nie wytrzymam”, „potrzebuję się wygadać” – znacie ten stan?
Kilka dni temu umówiłam się z przyjaciółką na kawę. Rozmawiałyśmy o różnych rzeczach – tych mniej i bardziej poważnych: co słychać w pracy, co się u nas teraz dzieje, jak spędziłyśmy weekend, jaki świetny szampon kupiłyśmy przypadkiem w drogerii, ona mówiła o tym, że planują z mężem remont, ja, że potrzebuję, żeby mi ktoś przewiercił karnisz.
Trochę też powspominałyśmy. Tak, było o związkach. Rozmawiałyśmy o tym, jak to było, kiedy przeżywałyśmy rozstanie. Ania powiedział wtedy: „Musiałam o tym mówić! Powtarzałam ciągle to samo, ale czułam, że muszę to z siebie wyrzucić. I z każdym kolejnym słowem czułam, że tego bólu jest we mnie mniej. Jakby schodził ze mnie razem z wypowiadanymi słowami”.
Dobrze wiem, o czym mówiła. Miałam dokładnie tak samo. Musiałyśmy to z siebie „wygadać”. Nie raz doświadczyłyśmy tego, że rozmowa z bliską osobą jest lepsza niż dzbanek melisy.
Bo zwyczajna rozmowa może mieć charakter terapeutyczny. Jak to możliwe?
Kiedy nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o… emocje. Potrzebujemy drugiej osoby, żeby to, co silnie przeżywamy, stało się choć trochę lżejsze.
„Kiedy wypowiadamy emocje, mówimy o tym, co nas boli, to już je osłabiamy. Kiedy przeżywamy jakąś złość, wściekłość i dusimy to w sobie, to te emocje w nas zostają. Niewypowiedziane napięcie coraz bardziej się w nas kumuluje” – wyjaśnia psycholog, Katarzyna Gęsiarz.
Psychologia mówi w tym kontekście o spirali złości – kiedy ktoś nas lekko poirytuje, a my tego nie powiemy, to te emocje się w nas odkładają. Jeśli ktoś nam znowu „dołoży”, czujemy już większą złość. Jeżeli i tego nie wypowiadamy, a w zamian uśmiechamy się i ukrywamy emocje – to inni nie mają szans, by zobaczyć, że coś nas denerwuje. A w nas narastają jeszcze większe emocje, wściekłość.
Natłok niewypowiedzianych emocji powoduje w nas furię. Jeśli dalej o tym nie mówimy, to ta złość już tak się z nas wylewa, że wpadamy w szał – wtedy już jesteśmy całkowicie odcięci od myślenia, czujemy tylko silne emocje. „Na poziomie furii i szału już nie jesteśmy w stanie rozmawiać, nazwać tego, co się w nas dzieje i co powoduje te emocje. W takiej sytuacji do furii może nas doprowadzić nawet kurz na parapecie” – wyjaśnia psycholog.
Rozmowa o emocjach jest więc bardzo ważna – jeśli coś przeżywamy, coś nas boli, coś nas smuci, mamy jakiś żal, odczuwamy gniew – rozmawiajmy.
Wygadanie się to też szansa, by zobaczyć swoją sytuację oczyma drugiej osoby i doświadczyć wsparcia. Znacie to uczucie, kiedy nagle okazuje się, że nie tylko my tak mamy? Że inni przeżywają dokładnie to samo albo też zmagają się z trudnymi sytuacjami? To nas na siebie otwiera i pokazuje nowe perspektywy.
Bo jak mówi Katarzyna Gęsiarz, bycie przyjętym i zaakceptowanym to dodatkowy aspekt, który pomaga nam w poradzeniu sobie z silnymi emocjami.
Ale przecież rozmowa to nasza „prywatna terapia” nie tylko wtedy, kiedy przeżywamy coś trudnego. Rozmawiamy, kiedy jesteśmy zakochani, radośni, kiedy coś nam się udało, kiedy chcemy podzielić się czymś dla nas ważnym. „Chcemy o tym mówić, to nas rozpiera, bo to też są silne emocje, które szukają w nas ujścia” – mówi psycholog.
Rozmawiamy po to, żeby zobaczyć świat w wielu barwach, rozmowy nas ubogacają. „Często nie chcemy rady tylko zwykłego, serdecznego wysłuchania, bycia zobaczonym, usłyszanym i zaakceptowanym z tymi emocjami, jakie mamy, one wszystkie są potrzebne i ważne” – zapewnia Katarzyna Gęsiarz.
A że nic w przyrodzie nie ginie, niewypowiadane emocje po prostu w nas zostają i prędzej czy później dadzą o sobie znać. Jak widać – warto rozmawiać!
Czytaj także:
Tłumione emocje – jak nas niszczą?