Radość ze skakania w kałuży, kreatywne opowieści o smokach i bezgraniczne zaufanie… Czego jeszcze my, dorośli, możemy nauczyć się od dzieci?
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Kiedy zobaczyłam filmik, na którym mała blondynka otwiera prezent misternie zapakowany przez rodziców, szybko kliknęłam „play” i… zostałam natychmiast zahipnotyzowana. 3-latka, która dostała spinacz biurowy, nie jest wcale zawiedziona. Wydaje się wręcz zachwycona!
Ten krótki filmik, wyświetlony przez internautów ponad 43 miliony razy, przypomina mi: często możemy nauczyć się od naszych dzieci o wiele więcej niż one od nas.
Jasne, dzieci bywają niecierpliwe, samolubne i wojownicze. (Czyż nie tak, jak my wszyscy?). Ale są też wolne od stresu płacenia rachunków i pracy od 9 do 17. Najmniejsi nie muszą martwić się o plany kariery i prowadzenie skomplikowanych relacji.
Ten brak doczesnych problemów daje dzieciom uderzająco czyste umysły i serca.
A co, gdybyśmy się stali bardziej tacy, jakimi zaprojektował nas Bóg, po prostu studiując najlepsze cechy naszych dzieci? Kiedy zauważamy – nawet udawane – ich niewinność, entuzjazm i wdzięczność, możemy odnowić nasze serca i umysły.
Oto trzy rzeczy, których możemy nauczyć się (albo przypomnieć sobie) od naszych dzieci.
Mniej etykietek, więcej miłości
Stephen Guise, pisarz i strateg rozwoju osobistego wyjaśnia: „Wszyscy mamy skłonności, by od czasu do czasu robić fałszywe założenia. Widzisz, że jestem niezatrudniony – uznajesz mnie za leniwego. Jane widzi chłopaka z mnóstwem tatuaży – wydaje jej się, że wie, dlaczego je ma i jakim jest typem osoby… [ale] kiedy dzieci patrzą na ludzi, widzą ludzi. Nie próbują definiować i przyczepiać etykietek tym, których nie znają, ponieważ nie są tak dobrze zaznajomieni z dzisiejszymi stereotypami. W ten sposób są znacznie bardziej dojrzali niż dorośli”.
Dzieci zdają się wiedzieć wewnętrznie, że Bóg stworzył i ukochał każdą osobę, dokładnie taką, jaka jest. Mickey Shearon, bloger, aktor i ojciec zaznacza: „Moje dzieci nauczyły mnie głębszego rozumienia miłości Boga – zarówno przez to, jak bardzo je kocham, mimo ich niedoskonałości, a także ze względu na to, jak one kochają mnie, nie zważając na moje wady. Jeżeli jesteśmy zdolni do takiej miłości, jak bardzo Bóg musi kochać każdego z nas?”.
Czytaj także:
„Wewnętrzne dziecko”. Przyjęłam i zaakceptowałam to, że mam w sobie taką część siebie. I cieszę się nią
Mniej pracy, więcej zabawy
Moja przyjaciółka, mama dorosłych już synów, wyznała, że chciałaby cofnąć się w czasie i inaczej ustalić sobie priorytety, gdy jej dzieci były małe. „Brudne naczynia, brudny dom – nie są aż tak istotne jak czas spędzony z dziećmi”.
Zgadza się z tym dr Sylvia Rimm, pisarka i ekspert od wychowania. Jak mówi: „Zbyt wielu rodziców 20-latków szlocha w moim gabinecie, ponieważ nie znaleźli czasu dla dzieci, gdy te dorastały… Ciesz się i rozwijaj wspólne zainteresowania, a nie będziesz tego żałował. Zostaną ci jedynie cudowne wspomnienia”.
Mama Laura Fehler mówi: „Moja córka spędziła raz cały wieczór na powtarzaniu nam, że na sufitach są smoki, a jeden z nich, fioletowy, siedzi na mojej głowie. Pomaga mi się zatrzymać i zobaczyć piękno w małych rzeczach – spadającym listku, mrówkach, motylach”.
Czytaj także:
„Będziesz tatą”: wzruszające powiadomienie o ciąży
Mój starszy syn, Jordan, kochał skakanie w kałużach. Ale w Texasie mamy zaledwie kilka cali deszczu na miesiąc. Po tym, jak zobaczyłam radość Jordana podczas ulewy, postanowiłam zaryzykować. Następnym razem, gdy zaczęło padać, złapałam go za rękę i wybiegliśmy na zewnątrz (upewniając się, że słychać grzmoty). Mokre ubrania i ociekające włosy nie miały dla niego znaczenia, a ja cieszę się, że potrafiłam schować moje perfekcjonistyczne skłonności i bawić się z nim w deszczu.
Mniej zmartwień, więcej ufności
Jako mama popełniłam wiele błędów, ale są momenty (jak taniec w deszczu), z których jestem dumna. Pewnego razu moi chłopcy, 9- i 3-letni zaczęli przedrzeźniać się przy stole. Jedliśmy akurat spaghetti, a ja miałam już dosyć ich kłótni. „Wyjdźcie na zewnątrz”, powiedziałam spokojnie, „i zdejmijcie koszulki”.
Natychmiast ich zatkało i przestali się kłócić. „Co?” – zapytał Jordan. „Słyszeliście”, powiedziałam, „Wyjdźcie na zewnątrz i zdejmijcie koszulki. Zaczynamy jedzeniową wojnę”.
Zrobiliśmy to. Chłopcy obrzucali się nawzajem makaronem. Byli zadowoleni i śmiali się do łez. Po wszystkim zrobiłam zdjęcie ich brudnym, szczerzącym się twarzom i oblałam ich wodą z węża ogrodowego.
Cieszę się, że nie myślałam wtedy, co powiedzą sąsiedzi albo o tym, że marnuję jedzenie. Zdobyliśmy wspomnienie, które zawsze będzie mi drogie.
Czytaj także:
Auto-mniam, czyli dlaczego zapisuję teksty dzieci
Moja przyjaciółka Amber mówi, że córka nauczyła ją znaczenia dziecięcej wiary. „Pewnego razy, gdy wychodziliśmy z kościoła, oślepiło nas słońce. A ona powiedziała: Zamknę oczy, mamo. Zapytałam ją, czy ufa mi wystarczająco, by dała się poprowadzić nic nie widząc. Odpowiedziała: Tak. Przecież jesteś moją mamą. Uczę się od niej zaufania Bogu, ponieważ On jest moim niebieskim Ojcem. Modlę się, by mieć taką wiarę”.
Ja także.