separateurCreated with Sketch.

Gdzie się podziało 700 tys. złotych z pielgrzymki Jana Pawła II do Polski?

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Tomasz Reczko - 24.04.17
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Organizacja siódmej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski wiązała się z niebagatelnymi kosztami, które udało się pokryć dzięki licznym sponsorom. Po jej zakończeniu okazało się wręcz, że w kasie zostało około 700 tys. złotych…

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Odbywająca się w dniach 5-17 czerwca 1999 roku pielgrzymka była najdłuższą wizytą Ojca Świętego w ojczystym kraju – odwiedził 22 miejscowości. Dziś wielu z nas wspominając Jana Pawła II ma przed oczami fragmenty właśnie tej podróży apostolskiej. „Pragnę wraz z moimi rodakami rozważyć wielką tajemnicę Boga, który «jest miłością»” – mówił papież podczas ceremonii powitalnej na lotnisku w Rębiechowie.

Po tej pielgrzymce, jak zresztą po każdej wizycie Papieża Polaka, pytano o jej owoce. Mało kto wie jednak, że oprócz trudnego do zmierzenia wymiaru duchowego, pozostała całkiem namacalna kwota pieniędzy – około 700 tys. złotych. Jak to możliwe? Skąd się wzięła tak duża suma? Zacznijmy więc od początku…

Wespół w zespół

Poszukiwanie sponsorów papieskiej pielgrzymki to nic nowego. Państwo bierze na siebie koszty wizyty związane z częścią oficjalną goszczenia głowy innego kraju – w 1999 r. była to suma około 25 mln złotych. Pozostała część pielgrzymki, czyli w głównej mierze spotkania z wiernymi, leży w gestii lokalnego Kościoła oraz zapraszających Ojca Świętego miast lub innych jednostek samorządu.

Powstała więc specjalna Komisja Sponsoringowa ds. Wizyty Ojca Świętego, pod przewodnictwem bpa Tadeusza Pieronka, która zajmowała się kooperacją współpracy między biznesem a Kościołem. W zamian za możliwość posługiwania się specjalnie zaprojektowanym na tę okazję logiem pielgrzymki, wybrane firmy i instytucje włożyły do wspólnej puli określoną sumę pieniędzy – nigdy ich oficjalnie nie ujawniono, lecz mówiło się nawet o kwotach rzędu około 150 tys. złotych. Wśród tych firm były m.in.: Animex, Anwil, BPH, BGŻ (obecnie BGŻ BNP Paribas), Budimex, BWR (dziś Deutsche Bank), Henkel Bautechnik, Exbud (obecnie Exbud Skanska S.A.), Fiat, Deawoo Motor Polska, Herbapol Lublin, KGHM Polska Miedź, Biuro Turystyczne Krakturs, PLL LOT, Orbis, Petrochemia Płock S.A. (dziś PKN Orlen), Petrus, Poczta Polska, Polkomtel, Polskie Sieci Elektroenergetyczne, PZU S.A., TP S.A. (obecnie Orange) oraz Commercial Union (dziś Aviva).



Czytaj także:
Urodziłem się podczas ŚDM z Janem Pawłem II

Po wizycie apostolskiej okazało się, że z pozyskanych w ten sposób środków zostało wspomniane na początku artykułu 700 tys. złotych. „Od przybytku głowa nie boli” – mówi przysłowie. Za tę kwotę można byłoby postawić dwa, może trzy porządne pomniki Jana Pawła II (tak, tak, koszty niektórych z nich są tak wysokie). W trakcie dyskusji na temat niewydanych pieniędzy ukuło się jednak sformułowanie, które najlepiej odzwierciedlało kierunek myślenia przedstawicieli Konferencji Episkopatu Polski oraz sponsorów: „Żywy pomnik Jana Pawła II”. Postanowiono wziąć się za realizację nauczania Papieża Polaka w praktyce.

Gdzie jest nasze 700 baniek?

KEP zaproponowała, by cała kwota została przeznaczona na cele dobroczynne, a dokładniej na fundację, która zajmie się wypłacaniem stypendiów dla uzdolnionej młodzieży z małych miejscowości i niezamożnych rodzin. Pamiętajmy, że rzecz miała miejsce 18 lat temu, gdy krajobraz społeczno-ekonomiczny rysował się zupełnie inaczej niż dziś. Było to zaledwie 10 lat po transformacji ustrojowej, podział na Polskę A i B widoczny był o wiele bardziej niż obecnie, wciąż czuć było też piętno upadku PGR-ów, które zrzeszały jeszcze w 1990 roku około 2 mln „chłoporobotników” oraz ich rodzin. Realne dochody tych gospodarstw rolnych zmalały średnio o 40 proc., a większość pracowników rolnych zostało bezrobotnych. Jeszcze na początku XXI wieku patrząc na mapę zatrudnienia w Polsce, można było zauważyć ślady po upadku PGR-ów.

Właśnie do tych rodzin, a dokładniej uzdolnionej młodzieży adresowana była ta pomoc. W sierpniu 2000 roku Konferencja Episkopatu Polski powołała do życia Fundację „Dzieło Nowego Tysiąclecia”, która już w listopadzie tego samego roku zaczęła wypłacać stypendia dla 500 zdolnych gimnazjalistów z wybranych 5 diecezji. W kolejnych latach program zaczął się rozwijać i wkrótce obejmował swoim zasięgiem już całą Polskę.



Czytaj także:
Jak żyją i myślą młodzi Polacy, którzy wchodzą w dorosłość?

Duży, czarny worek. Bez dna

Rok po powstaniu programu stypendialnego fundacja zaczęła także organizować letnie kolonie integracyjno-formacyjne, które często były dla tej młodzieży jedyną okazją na wakacyjny wyjazd. Ks. Jan Drob, wieloletni przewodniczący zarządu Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia”, często wspominał, jak to na jeden z pierwszych obozów stypendysta przyjechał z dużym, czarnym foliowym workiem zamiast torby podróżnej. Jego rodziców po prostu nie było na nią stać. Co ciekawe, miał on w niej ze sobą… garnek. Mama spakowała mu go na wypadek gdyby musiał coś sobie ugotować podczas tego wyjazdu. Po tym, jak ks. Jan spotkał owego chłopaka, zadzwonił do jednego ze sponsorów, by poprosić go o wsparcie zakupu toreb podróżnych dla stypendystów. Całkiem niedawno jeden z nich pokazywał mi swój egzemplarz – do dziś go używa od czasu do czasu.

„Dzieło” rozwijało się z roku na rok, obejmując w szczytowym momencie swoją pomocą 2500 osób. Warto dodać, że była i w dalszym ciągu jest to pomoc podążająca za stypendystą od gimnazjum aż do ukończenia szkoły wyższej, o ile spełniał on przez ten czas wszystkie kryteria. By zostać nim, trzeba mieć średnią powyżej 4,8 w gimnazjum i 4,5 w liceum, mieszkać w miejscowości nie większej niż 20 tys. mieszkańców oraz posiadać dochód w rodzinie niższy niż 0,7 najniższego wynagrodzenia brutto. To jednak nie wszystko, bo przyszły stypendysta musiał charakteryzować się nienaganną opinią (wystawianą m.in. przez wychowawcę i proboszcza) oraz aktywnością społeczną w ramach dowolnego wolontariatu.

Mimo dość wysokich wymagań kandydatów nie brakowało, mnożyły się również problemy związane z obsługą tak wielkiego programu stypendialnego. Jak zorganizować wakacyjny obóz dla prawie 1,5 tys. osób? Skąd zdobyć środki na dalszą działalność?



Czytaj także:
Chcesz być jak bł. Ozanam? Działaj w organizacji pozarządowej

„Janie Pawle II, to Twoje dzieło, Ty się tym zajmij”

Za pomocą tej krótkiej modlitwy rozwiązywano w fundacji wiele problemów. Przy organizacji obozów zaczęli pomagać starsi stypendyści, którzy jako studenci, po wyrobieniu sobie kursu wychowawcy, opiekowali się licealistami i gimnazjalistami. A co ze środkami na rozwój funduszu stypendialnego? To miejsce na kolejną historię ks. Jana.

Za zgodą Episkopatu Polski fundacja raz do roku organizuje zbiórkę kościelną i publiczną, podczas której kwestuje na stypendia. Ma ona miejsce podczas obchodów Dnia Papieskiego, którego Dzieło” jest zresztą współorganizatorem. Pewnego roku zebrano jednak o wiele mniej niż się spodziewano. Brakowało około miliona złotych na wypłatę stypendiów, rozważano nawet zmniejszenie liczby stypendystów. Głowiącego się ks. Jana zastał któregoś dnia telefon: sponsor, który pragnął pozostać anonimowy, zdecydował się wpłacić na fundację dokładnie tyle, ile brakowało.

„Rzeczywiście jest to »dzieło«, które należy wspierać, dla dobra całego narodu” – miał powiedzieć Jan Paweł II, dowiedziawszy się o inicjatywie powstałej ze środków, które zostały po organizacji jego pielgrzymki do ojczyzny. Znając zresztą jego podejście do wystawianych mu pomników, można się domyślać, że ten „żywy” mógł być mu najbliższy.



Czytaj także:
Należałem do katolickiej mafii. I jestem z tego dumny

Więcej o Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia” można dowiedzieć się na ich stronie internetowej www.dzielo.pl. Jako absolwent jej programu stypendialnego, zachęcam Was także do jej wsparcia.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.