separateurCreated with Sketch.

Dystans do samego siebie? Warto!

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Wystarczy tylko poprzyglądać się sobie z różnych perspektyw, by móc świadomie decydować, co w danym momencie będzie dla nas najbardziej przydatne.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Wystarczy tylko poprzyglądać się sobie z różnych perspektyw, by móc świadomie decydować, co w danym momencie będzie dla nas najbardziej przydatne.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

„Nie wygłupiaj się”, „zachowuj się jak należy”. Wielu z nas słyszało tego rodzaju komunikaty od dzieciństwa. Ten trening w byciu poważnymi, rozsądnymi, odpowiedzialnymi i dojrzałymi z pewnością był nam potrzebny i przyniósł wiele dobrego. Często jednak jesteśmy tak przywiązani do swojej dorosłej roli, że zupełnie nie mamy do siebie dystansu i zaczyna nas to ograniczać.

Jak więc traktować siebie mniej poważnie?

Poznaj siebie

Patrząc na dosłowne znaczenie pojęcia „dystans do siebie”, można by założyć, że wiąże się to z oddaleniem od siebie, tymczasem chodzi o coś odwrotnego. Trudność w dystansie do siebie często opiera się na tym, że tak naprawdę nie znamy siebie, nie jesteśmy pewni swojej wartości czy kompetencji w różnych obszarach życia.

Gdy zdajemy sobie sprawę z tego, w czym jesteśmy dobrzy, odbieramy negatywne komentarze jako sympatyczny żart, bądź w najgorszym wypadku nieudaną próbę wywołania w nas przykrych odczuć.

Ja na przykład zawsze byłam bardzo szczupłą, drobną osobą. Gdy ktoś sugerował, że jestem za gruba, nigdy nie przyszło mi do głowy, by odebrać to jako atak. Podobnie jest z cechami charakteru czy umiejętnościami – jeżeli jesteśmy pewni, że coś nie jest prawdą, to czemu mielibyśmy potraktować to poważnie? Z kolei gdy znamy swoje słabości i wiemy, z czym sobie nie radzimy, również ciężko nas dotknąć. Bo w końcu to jest prawda, z której zdajemy sobie sprawę. Dlatego pierwszym krokiem w budowaniu zdrowego dystansu do siebie jest świadomość mocnych i słabych stron.

Odpuść sobie perfekcję

Brak dystansu do siebie zwykle wiąże się z nierealistycznymi oczekiwaniami, które sobie stawiamy (często o wiele bardziej wygórowanymi niż te, które kierujemy do innych ludzi).

Tymczasem nic się nie stanie, gdy trochę sobie odpuścisz (mało tego, najpewniej nikt tego nawet nie zauważy). Nie każde twoje zdanie musi być szczytem elokwencji, a nie każdy żart musi spotkać się z salwą śmiechu. I to jest OK.

Pomyśl zresztą, czy chciałbyś na dłuższą metę mieć bliską relację z osobą, która jest perfekcyjna we wszystkim, co robi. Pewnie nie i nie jesteś w tym wyjątkiem – zetknięcie z idealnym obrazkiem naturalnie wywołuje bowiem poczucie gorszości, które dla nikogo nie jest przyjemne.

To po pierwsze, po drugie natomiast – mało w tym prawdy. Nie oszukujmy się – nie ma ludzi idealnych. Jeśli ktoś tak się prezentuje, to znaczy, że nie pokazuje dużej części siebie. A to znacznie ogranicza możliwość nawiązania autentycznych relacji. Zapewniam, że twoi bliscy kochają cię nie za to, że jesteś idealny i pasujesz do jakiegoś wyimaginowanego wzorca, ale za to, że jesteś po prostu sobą.

Przestań się krytykować

Nikt nie jest dla nas tak surowym krytykiem, jak my sami. Potrafimy czasem powiedzieć sobie okrutne rzeczy. I o ile słysząc je od innej osoby moglibyśmy odwrócić się na pięcie i odejść, o tyle w relacji ze sobą nie jest to możliwe. A im więcej mówimy sobie negatywnych komentarzy, tym bardziej zaczynamy w nie wierzyć. Z kolei im bardziej w nie wierzymy, tym bardziej zaczynamy działać pod ich wpływem (czyli czuć się i postępować tak, jakby te treści były zgodne z prawdą). Nasza ocena może mieć jednak niewiele wspólnego z rzeczywistością.

Budowanie zdrowego dystansu obejmuje więc według mnie także (a może nawet: przede wszystkim?) dystansowanie się wobec śladów minionych doświadczeń, które utrwaliły się w nas w postaci krytycznych czy deprecjonujących monologów wewnętrznych. Może właśnie o to chodzi z tym dystansem?

Wyjdź z własnej głowy

Wszystkim nam wydaje się, że jesteśmy centrum wszechświata i że to, co dzieje się w nas, jest najważniejsze. To oczywiście naturalne, choć nie zawsze pożyteczne. Czasem warto opuścić własną bańkę i spróbować zobaczyć siebie bardziej obiektywnie (tutaj „nabieranie dystansu” brzmi adekwatnie).

Większość osób błędnie zakłada, że w trudnej sytuacji (na przykład wystąpienia publicznego) tylko oni się stresują (a już na pewno do tego stopnia), co oczywiście nie jest zgodne z prawdą – po prostu są tak skupieni na swoim napięciu i tym, by go nie pokazać, że nawet nie przyjdzie im do głowy, by poświęcić się bacznej obserwacji kogoś innego pod kątem oceny jego poziomu stresu, prawda? Pamiętaj o tym, że tak, jak ty zajmujesz się sobą, tak samo inni pogrążeni są we własnych mikrowszechświatach. Nikt nie ma czasu na skanowanie Cię w oczekiwaniu, aż powinie Ci się noga (bo pewnie właśnie zastanawia się, jak lepiej ukryć własne oznaki napięcia).

Jeśli potrafisz w chwili skoncentrowania na sobie wyjść z własnej głowy i skupić się na rzeczywistości, zdecydowanie łatwiej będzie ci nabrać zdrowego dystansu do własnych zachowań.

Rozluźnij się

Wszyscy czasem zastanawiamy się, jak w danej sytuacji powinniśmy się zachować, co nam wolno, a czego nie, na co możemy sobie pozwolić. Niekiedy nawet, gdy jesteśmy sami w domu i nie ma nikogo, kto mógłby nas ocenić, stawiamy sobie ograniczenia, bo przecież „w tym wieku już nie wypada” albo „będąc matką trzeba zachować powagę” i tym podobne.

Próba narzucenia sobie ram generuje wiele napięcia, w napięciu zaś trudno mieć dobry humor, nie mówiąc już o spontaniczności.

Jeśli więc chcesz nabrać do siebie więcej dystansu – zdystansuj się najpierw wobec własnych przekonań dotyczących tego, jak masz się zachowywać i kim powinieneś być. I pozwól sobie po prostu na naturalną ekspresję – zobaczysz, co z tego wyniknie.

Naucz się śmiać z siebie

To nic złego, gdy ktoś z się z ciebie śmieje (pod warunkiem, że nie jesteś jedynym obiektem żartów w danej grupie i nie są to żarty uwłaczające tobie – w takim przypadku lepiej zmień znajomych).

Wiele osób obawia się żartów na własny temat, ponieważ kojarzy je z poniżeniem czy utratą pozycji. Jednak nawet kierując się kryterium statusu, okazuje się, że osoby, które potrafią z siebie zażartować, są postrzegane jako bardziej pewne siebie niż takie, które milkną i obrażają się po uszczypliwym komentarzu. Zdrowe poczucie wartości i szacunek do siebie nie objawia się utrzymywaniem wysokiego statusu za wszelką cenę, ale elastycznością, dopasowaną do sytuacji.

Dlatego, gdy ktoś z ciebie żartuje – dorzuć coś od siebie! Nie tylko będziesz postrzegany jako radośniejszy i atrakcyjniejszy socjalnie, ale też będzie ci przyjemniej i swobodniej samemu ze sobą – umiejętność śmiania się z siebie i obracania w żart różnych swoich wad czy niepowodzeń przydaje się także poza kontekstem społecznym. W końcu zawsze masz przy sobie powód do dobrego humoru i pozytywnych emocji.

Nabieranie zdrowego dystansu do siebie wcale nie jest takie trudne, jak mogłoby się wydawać. Wystarczy tylko – zamiast podążania utartymi schematami – poprzyglądać się sobie z różnych perspektyw (czasem krótszego, a czasem dłuższego dystansu), by móc świadomie decydować, co w danym momencie będzie dla nas najbardziej przydatne. Bo zawsze lepiej mieć wybór niż go nie mieć, a i do traktowania siebie z dystansem może czasem też warto mieć dystans?

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Tags: