„To z radykalnej i fundamentalistycznej wizji islamu biorą początek wszystkie problemy Bliskiego Wschodu” – mówi o. Samir Khalil Samir, jezuita, islamolog z Papieskiego Instytutu Wschodniego tuż przed wizytą Franciszka w Egipcie.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Dorota Abdelmoula (KAI): Za kilka dni papież Franciszek rozpocznie wizytę apostolską w Egipcie. Jakie nadzieje wiąże Ojciec z tą pielgrzymką?
O. Samir Khalil Samir SJ: To ważna wizyta, która przyniesie trwałe owoce zarówno chrześcijanom, muzułmanom, jak też ich wzajemnym relacjom i relacjom politycznym wewnątrz kraju i względem innych krajów muzułmańskich Bliskiego Wschodu.
To wizyta ważna jedynie dla przywódców religijnych i politycznych?
To wizyta ważna dla wielu osób. Na papieża czekają zwłaszcza mieszkańcy Kairu i Aleksandrii, choć dzięki transmisjom w jego wizytę włączy się wiele osób. Egipcjanie mają w sobie wrodzony szacunek dla religii. Wiedząc, że przyjeżdża zwierzchnik największej wspólnoty chrześcijańskiej na świecie, potraktują go z szacunkiem i uwagą.
Hasło tej wizyty, to „Papież pokoju w Egipcie pokoju”.
Egipt to nie jest wzór pokoju. Skądinąd nie wiem, czy w całym regionie znalazłby się kraj, który by nim był. W Egipcie wciąż rządzi prawo szariatu, wprowadzone na początku lat 70., które nie ułatwia relacji chrześcijańsko-muzułmańskich. Ale to spotkanie może pomóc w umocnieniu pokoju.
Radykalni muzułmanie, którzy są dziś coraz liczniejsi, m.in. jako salafici, wahabici, bracia muzułmańscy, próbują sprowokować chrześcijan, wygnać ich lub zamknąć w więzieniach. Prezydent as-Sisi – choć daleko mu do doskonałości, jak wszystkim przywódcom Bliskiego Wschodu – jest świadom, że chrześcijan trzeba chronić. Papieska wizyta może na to wpłynąć.
Jan Paweł II mówił w Kairze, że różnice między religiami nie powinny prowokować napięć, ale wzbogacać dialog międzyreligijny. Czy te słowa wciąż są aktualne?
W teorii tak. Choć także w czasach Jana Pawła II nie były one zawsze wprowadzane w czyn. Jednak najgroźniejsze jest to, co dzieje się w życiu codziennym. Np. kiedy chrześcijanin chce się ożenić z muzułmanką. Muzułmanie się wzburzają, bo prawo tego zabrania: jeśli mąż muzułmanki będzie chrześcijaninem, także dzieci zostaną chrześcijanami. Skądinąd muzułmanie zachęcają do poślubiania chrześcijanek, bo dzięki temu powiększy się wspólnota muzułmanów.
W Egipcie były czasy zupełnego pokoju, aż do lat 50. Ten pokój zaczął słabnąć po rewolucji 1952 r., a od lat 60. zaczęła rządzić linia fundamentalistyczna. To z radykalnej i fundamentalistycznej wizji islamu biorą początek wszystkie problemy Bliskiego Wschodu. I mam nadzieję, że małymi krokami uda nam się to oddalić, ale wymaga to także deklaracji ze strony uniwersytetu Al-Azhar, który powie, że pewne przepisy szariatu są sprzeczne z prawami człowieka.
Ta teologiczna uczelnia nie reprezentuje jednak wszystkich środowisk islamskich.
Al-Azhar jest uznawany za wykładnię dla sunnitów, którzy stanowią 80 proc. wszystkich muzułmanów. Mam nadzieję, że ta wizyta pozwoli coś zmienić, o czym świadczą także pewne gesty prezydenta, np. nakaz natychmiastowego odbudowania katedry koptyjskiej, zniszczonej w czasie Bożego Narodzenia i decyzja, aby w zupełnie nowym mieście, budowanym na pustyni ok. 10 km od Kairu dla ok. 6 mln Egipcjan wznieść największy meczet i największą katedrę koptyjską.
To poprawność polityczna czy rzeczywista wola dialogu?
To postawa prezydenta, który jest przekonany, że chrześcijanom należy się sprawiedliwość. W teorii podobnie naucza Al-zhar, choć osobiście mam więcej zaufania do prezydenta, niż wielkiego muftiego Al-Azhar, który żongluje słowami. Np. w Europie mówił o tym, że islam, to znaczy „salam”, czyli pokój. To kłamstwo. Islam oznacza poddanie. Poddanie się Bogu, ale w przypadku chrześcijan niestety poddanie islamowi. To jest mentalność, która musi się zmienić.
Islam przechodzi kryzys, jest osłabiony intelektualnie i moralnie. Chce literalnie rozumieć tekst Koranu i praktykę Mahometa. Na tym polega dramat. Weźmy przykład rozwiązłej kobiety. Prawo islamskie, podobnie jak żydowskie nakazuje ją ukamienować. I to się praktykuje, np. w Arabii Saudyjskiej.
Widziałem okropne filmy, np. z nastolatkiem, który dopuścił się kradzieży. Został unieruchomiony na ziemi, a wielka ciężarówka z 12 kołami miażdżyła mu ręce. To kary sprzed wieków, które upowszechniło teraz Państwo Islamskie. Ten krok wstecz jest tym bardziej niebezpieczny, że mówi się o nim: to jest prawdziwy islam.
Czytaj także:
Czy wierzymy w tego samego Boga? Dzień Islamu w Kościele katolickim w Polsce
KAI/ks