Te 27 godzin w Egipcie było jak stąpanie po polu minowym. Ze zręcznością sapera Franciszek rozbrajał ładunki wzajemnych uprzedzeń i wielowiekowych oskarżeń. Papieską pielgrzymkę podsumowuje Beata Zajączkowska z Radia Watykańskiego.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Papież nie czynił cudów, tylko wprowadzał procesy, które mogą sprawić, iż targany niepokojem świat stanie się lepszy. Wyciągając kolejny raz w geście braterstwa rękę ku wyznawcom islamu, w niczym nie umniejszył swej chrześcijańskiej tożsamości. U władz państwowych i zwierzchników islamu zdecydowanie upomniał się o pełne poszanowanie praw wyznawców Chrystusa oraz przypomniał światu o ich wciąż niekończącym się męczeństwie.
Bez opancerzonego samochodu
Była to najbardziej niebezpieczna pielgrzymka obecnego pontyfikatu. Cieniem położyły się na niej krwawe zamachy na koptyjskie kościoły z Niedzieli Palmowej. Choć w kraju wprowadzono stan wyjątkowy Franciszek nie zgodził się wsiąść do opancerzonego samochodu. Czy mógł jednak uczynić inaczej w kraju, gdzie chrześcijanie każdego dnia gotowi są na męczeństwo?
Czytaj także:
Dlaczego ISIS zabija chrześcijan w Egipcie?
Jak podczas żadnej innej podróży bilety wstępu na spotkania z papieżem były imienne. Służby bezpieczeństwa sprawdziły dane osobowe każdego z pielgrzymów i wprowadziły zakaz posiadania przez nich telefonów komórkowych. Podczas papieskich spotkań ich sygnał i tak był zagłuszany z obawy przed zdalnym odpaleniem ładunku wybuchowego. Nawet papieska wizyta w ogarniętej wojną Republice Środkowoafrykańskiej nie wprawiła w ruch tak ogromnego aparatu bezpieczeństwa. Uwidoczniło to, jak bardzo terroryzm naznaczył życie mieszkańców ojczyzny faraonów.
Plamy krwi
„Wasze cierpienia są również naszymi cierpieniami” – mówił Franciszek do koptyjskiego papieża Tawadrosa podkreślając, że na wspólnej drodze do jedności oba Kościoły wspierane są również przez ekumenizm krwi. Wymownym dowodem tego była przejmująca modlitwa w kościele świętych Piotra i Pawła, gdzie w grudniu ub. roku islamscy terroryści podłożyli bombę. Zginęło wówczas 29 osób, a wiele zostało rannych.
Czytaj także:
Po zamachu w Kairze: Franciszek dzwoni do patriarchy Koptyjskiego Kościoła Ortodoksyjnego
Na gzymsie świątyni i kolumnach wciąż widać uszkodzenia po wybuchu. Składając białą różę przy murze męczenników, na którym umieszczono fotografie ofiar, Franciszek dotknął dłonią wciąż tam widoczne plamy ich krwi, przelanej za Chrystusa. Modlił się, by ich ofiara przyśpieszyła drogę ku pełnej jedności.
„Ekumenizm czyni się pielgrzymując i podejmując dzieła miłosierdzia, przez bycie razem. Nie ma ekumenizmu statycznego. Teologowie muszą studiować poszczególne kwestie, ale jedność nie jest możliwa, jeśli nie idzie się razem, modląc się razem” – mówił Franciszek wracając z Egiptu. Pod mur męczenników pielgrzymował wraz z koptyjskim papieżem, patriarchą Konstantynopola, zwierzchnikiem egipskich anglikanów, melchickim patriarchą i przewodniczącym wspólnoty protestanckiej…
W kuźni imamów
Kamieniem milowym w dialogu chrześcijańsko-muzułmańskiego była pierwsza w historii wizyta papieża na Uniwersytecie Al-Azhar. Jest to jeden z najbardziej wpływowych ośrodków intelektualnych islamu na świecie. Właśnie w nim kształci się większość imamów z całego globu.
To ten uniwersytet nadaje linię nauczaniu obowiązującemu aż 80 proc. wszystkich wyznawców islamu. I to właśnie on obrócił się plecami do Watykanu po wykładzie Benedykta XVI w Ratyzbonie i po tym, jak zażądał on od egipskich władz lepszej ochrony chrześcijan po kolejnym krwawym zamachu na kościół koptyjski.
Czytaj także:
Islam przechodzi kryzys, jest osłabiony intelektualnie i moralnie
Właśnie w tym ośrodku, finansowanym przez petrodolary ze sprzyjającej islamskim terrorystom Arabii Saudyjskiej, potężny aplauz wywołały słowa Franciszka, że przemoc w imię Boga stanowi negację wszelkiego wyrazu religii. Co ciekawe nie tylko chrześcijanie, ale i muzułmanie w czasie tej pielgrzymki najbardziej oklaskiwali te momenty papieskich przemówień, kiedy wyraźnie mówił o potrzebie Boga w świecie i o tym, że nie da się rozwiązać problemów przez eliminację religii.
Solidarność przeciwko ekstremizmom
Wielki imam i papież potępili handlarzy bronią. Dużo mówili też o problemie manipulacji religią. Ten temat bardzo mocno wybrzmiał w czasie całej podróży. To poprzez manipulację religią rodzą się bowiem wszystkie oskarżenia, niesłuszne w stosunku do religii. A przecież ci, którzy czynią zło, posługując się religią, nie mają dobrych intencji i nie są wyznawcami prawdziwego Boga.
W Al-Azhar stała się jawna solidarność przeciwko wszelkim ekstremizmom i wybrzmiało wezwanie do demaskowania przemocy oraz to, że nie da się pogodzić wiary i przemocy, nie da się pogodzić wiary z nienawiścią.
Jak św. Franciszek
Do „ekstremizmu miłości”, jedynego dopuszczalnego dla wierzących, zachęcił Franciszek katolików. Drugi dzień podróży poświęcił w całości tej maleńkiej wspólnocie. W Egipcie żyje wprawdzie 10 mln chrześcijan, czyli więcej niż we wszystkich pozostałych krajach Bliskiego Wschodu razem wziętych, jednak katolików jest tam maksymalnie 300 tys.
Przybyli oni na spotkanie z Ojcem Świętym z wszystkich diecezji. Msza z papieżem była dla nich wielkim świętem, a jego obecność w Egipcie dodała otuchy wszystkim chrześcijanom cierpiącym w tym kraju.
Zwierzchnik katolickiego Kościoła koptyjskiego przyrównał przybycie do Egiptu papieża Franciszka do wizyty w tym kraju św. Franciszka. Podkreślił, że Biedaczyna z Asyżu przybył, tak jak teraz jego imiennik celem przywrócenia pokoju. Św. Franciszek stanął wówczas przed sułtanem al-Kamilem nie prosząc o nic innego, jak tylko o to, by mógł żyć między nimi.
Czytaj także:
Kiedy św. Franciszek spotkał się z egipskim sułtanem
Również Ojciec Święty w kraju nad Nilem wzywał do życia razem, niezależnie od religii czy wyznania. Przemawiając do prezydenta Egiptu, papież w zdecydowany sposób wskazał na niezastąpioną rolę Egiptu w procesie pokojowym na Bliskim Wschodzie. Aby do tego doszło trzeba poszanowania praw wszystkich ludzi i uznania równości wszystkich obywateli. W tym praw wyznawców Chrystusa, którzy są rdzennymi mieszkańcami tej ziemi.
Nie do przecenienia w tej podróży jest to, że była ona wyciągnięciem ręki do pokoju na świecie, a szczególnie na Bliskim Wschodzie, czy też do dialogu chrześcijańsko-islamskiego. Niezmiernie ważne jest jednak i to, że sprawiła, iż świat choć przez chwilę dostrzegł, że chrześcijanie są i jeszcze żyją na Bliskim Wschodzie.