Sam miałem okazję kilka razy doświadczyć takiego duchowego macierzyństwa ze strony sióstr. Polecam.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Klasztory i domy zakonne w naszych miastach pełne są mądrych, doświadczonych, na zabój zakochanych w Bogu sióstr, które ze swoim Panem już z niejednego pieca chleb jadły. Żaden wykład z eklezjologii nie przekonał mnie, że Kościół jest Matką, tak jak one.
Geniusz kobiety
Od ponad pół wieku kolejni papieże nie tylko wytrwale przypominają o godności kobiety, ale i uparcie podkreślają jej rolę w życiu Kościoła. A właściwie nie tyle jedną rolę, co wielorakie role, do których pełnienia kobieta ze swej natury jest uzdolniona, a więc powołana.
Rozpaczliwie płytki pomysł dopuszczenia kobiet do sakramentu święceń jest jedynie smutną karykaturą bogactwa i głębi sposobów realizacji „geniuszu kobiety” w życiu chrześcijańskiej wspólnoty.
Historia kobiet
Przez całe wieki kobiety aktywnie uczestniczyły w tworzeniu i kształtowaniu christianitas, czyli cywilizacji chrześcijańskiej, a ich udział w życiu Kościoła bynajmniej nie ograniczał się do bierności. Już w Ewangelii czytamy o kobietach, które towarzyszyły Jezusowi, nie opuściły go w godzinie męki i były pierwszymi świadkami zmartwychwstania. Marię Magdalenę nazywamy „apostołką apostołów”.
Czytaj także:
Św. Maria Magdalena i nuta szaleństwa. Kim tak naprawdę była?
Nowy Testament w wielu miejscach poświadcza aktywny udział kobiet w działaniu i posłudze pierwotnego Kościoła. W IV wieku, gdy rozkwitało życie pustelnicze i monastyczne oprócz abbas, pustynia miała także swoje ammas. Matki pustyni, które tak samo jak ojcowie dla wielu stały się duchowymi autorytetami.
Chlubne nie-wyjątki
Dalej było tylko lepiej. Były wsparciem i podporą jak Makryna dla Grzegorza z Nazjanzu, czy Paula dla Hieronima. Towarzyszkami duchowej drogi jak Klara dla Franciszka z Asyżu, czy Diana dla Jordana z Saksonii. Ale nie tylko. Nie brak także przewodniczek i mistrzyń życia duchowego jak Hildegarda z Bingen, Julianna z Norwich, Brygida Szwedzka czy Teresa z Lisieux.
Były i takie, które dosłownie „wzięły sprawy w swoje ręce”. Katarzyna ze Sieny z miłością, acz nieraz dość surowo „matkowała” samemu papieżowi, skutecznie nakłaniając go do powrotu na jego rzymską stolicę. Prosta wieśniaczka Joanna d’Arc podczas wojny stuletniej prowadziła francuską armię do kolejnych zwycięstw. Teresa z Avila reformowała swój zakon z takim uporem i swoiście hiszpańskim temperamentem, że aż musiała tłumaczyć się przed inkwizycją. Można by tak wymieniać i wymieniać.
Czytaj także:
Czym byłby świat i Kościół bez kobiet?
Ktoś powie: chwalebne wyjątki w zdominowanej przez mężczyzn historii Kościoła i chrześcijaństwa. Serio? Jak się uważnie przyjrzeć, to dość sporo znajdziemy tych wyjątków. Zbyt dużo, by nadal nonszalancko nazywać je wyjątkami. W wielu językach sformułowanie „Matka Kościół” brzmi naturalniej, bo gramatycznie logiczniej niż po polsku. Po grecku, po łacinie, po włosku, hiszpańsku, francusku i w wielu innych językach Kościół jest kobietą.
Misja w rękach kobiet
Nie sposób wyobrazić sobie funkcjonowania Kościoła bez kobiet. Nie dlatego, że to one w większości zapełniają kościelne ławki, co stało się przyczyną ukucia żartobliwie-sarkastycznego określenia „żeńsko-katolicki”. Aktywny udział kobiet w misji Kościoła jest tak samo nieodzowny i znaczący jak mężczyzn.
Prosty przykład: caritas, czyli działalność charytatywna jest obok głoszenia Ewangelii i sprawowania sakramentów jednym z trzech filarów tej misji. Kto ją organizuje i prowadzi – z niespotykaną nieraz u mężczyzn kreatywnością i ofiarnością – w większości znanych Wam parafii? No właśnie. A to nie jest użyteczny społecznie dodatek do funkcjonowania Kościoła, ale absolutny fundament.
Matki duchowe
Dziś coraz częściej wielu z nas szuka kierowników duchowych. Nie tyle nawet spowiedników – z tym akurat nie jest u nas tak źle – ale ludzi zdolnych towarzyszyć nam na drodze duchowego rozwoju i zmagań. Modlitwą, radą, własnym doświadczeniem i mądrością. Zwykli księża często nie mogą sobie pozwolić na takie towarzyszenie z braku czasu. Szukamy więc zakonników. A czemu nie zakonnic?
Klasztory i domy zakonne w naszych miastach pełne są mądrych, doświadczonych, na zabój zakochanych w Bogu sióstr, które ze swoim Panem już z niejednego pieca chleb jadły. To jest olbrzymi duchowy potencjał, który póki co leży u nas kompletnym – brzydko mówiąc – odłogiem. Zamiast frustrować się, że „ksiądz znowu nie ma czasu”, albo że „do ojca znów nie idzie się dodzwonić” warto czasem zapukać do najbliższej klasztornej furty lub zagadnąć znajomą siostrę – choćby zakrystiankę w parafii.
Pro domo sua
Sam miałem okazję kilka razy doświadczyć takiego duchowego macierzyństwa ze strony sióstr. Polecam. Ich zażyłość z Jezusem, trzeźwy realizm wynikający z własnego życiowego doświadczenia w połączeniu z kobiecą wrażliwością i odrobiną przysłowiowej intuicji miały dla mnie nieocenioną wartość. Nie zdradzę imion ani adresów. Szukajcie sami.
Poszukiwanie duchowego przewodnika – ojca czy matki – samo w sobie jest ważnym etapem. Ja miałem szczęście spotkać na swojej drodze takie prawdziwe matki, choć one raczej tak by się nie nazwały. Ja jednak wiem, że dziś nie szykowałbym się do święceń kapłańskich, gdyby nie jedna Mała Siostra i pewna Jerozolimska Mniszka. Żaden wykład z eklezjologii nie przekonał mnie, że Kościół jest Matką tak jak one.
Czytaj także:
Feministka zakochana w św. Ricie, strażniczka skarbów i Żydówka. Kim są kobiety Watykanu?