Jak go zatrzymać? A może najpierw zatrzymać galopadę podejrzeń? Nadzwyczajne sprawy wymagają zwyczajnej rozmowy.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
„Każde małżeństwo przypomina trzy zakony: na początku franciszkanów, radosnych, zapatrzonych w przyrodę; z czasem – mocnych w słowach i argumentowaniu dominikanów, po latach już tylko kamedułów, przestrzegających reguły milczenia” – powiedział ks. Jan Twardowski. Czasami odnoszę wrażenie, że również w małżeństwach z krótkim stażem reagujemy ciszą na wydarzenia wymagające szybkich wyjaśnień.
Kiedy on chce się podobać…
– Po pięciu latach małżeństwa mój mąż znowu zaczął mnie zadziwiać – mówi Gosia, a minę ma taką, jakby wcale nie chodziło o miłą niespodziankę. – Pewnego dnia Olaf kupił sobie żółtą czapkę z pomponem, a zawsze żartował sobie z hipsterskiej mody. Potem zapisał się na siłownię, a w domu stał się jakby bardziej cichy.
Wydaje mi się, że to jego milczenie to rozmarzenie, a nie efekt zmęczenia rzeźbieniem mięśni. I jeszcze ta żałosna próba odmłodzenia się młodzieżową czapką, to znak, że jego myśli uciekają do innej. Przez to wszystko nie mogę spać. W pracy trudno mi się skupić. Kilka razy bez powodu krzyknęłam na dzieci, a kiedy je przepraszałam, eksplodowałam takim płaczem, że aż się przestraszyły. Nie umiem sobie z tym wszystkim poradzić. Moja kobieca intuicja podpowiada mi, że on się chyba zakochał, wyznaje Gosia.
Słowo „chyba” wydaje się kluczowe. Nie wiem, czy Gosia jest kreatywna w tworzeniu powodów do zmartwień również w innych dziedzinach życia. Być może często szuka ukrytych znaczeń tam, gdzie ich nie ma. Ale jednocześnie rozumiem, że żadna z nas nie chce być żoną, która dowiaduje się ostatnia.
Czytaj także:
Zdrada: niszczy małżeństwo, ale czasem je też… ratuje. Rozmowa z psychoterapeutką par
Wczesna interwencja
Podążanie za głosem kobiecej intuicji może być ciekawym doświadczeniem, ale w pewnych sytuacjach warto jednak odwołać się do zdrowego rozsądku. Z różnych względów nie jest to wcale takie łatwe.
Żony bywają nadmiarowo przewrażliwione, bo jak twierdzi David M. Buss, psycholog ewolucyjny, autor książki p.t. „Zazdrość – niebezpieczna namiętność”, zazdrość pełni funkcję chroniącą związek. Jeżeli kobieta czuje się nieatrakcyjna albo uważa, że jej mąż podoba się kobietom, lubi flirtować. Lub ona sama ma złe doświadczenia z przeszłości, na przykład z małżeństwa rodziców, wtedy to „chyba” łatwo zamienia się w „na pewno”. I nie trzeba ku temu szczególnych powodów. Bo zazdrość nawet jak nie ma dowodów zdrady, potrafi je wyprodukować samoistnie.
Olaf trenuje, bo uwodzi. Kupił modną czapkę, bo chce być dla niej atrakcyjny. Tylko spokojnie! Takie nowe zachowania nie muszą być dowodem w sprawie. Może zobaczył, że włosy mu się przerzedzają, a podbiegając do autobusu dostał zadyszki i to go przeraziło. Nie każdy mąż, który chce się podobać pragnie przy okazji zdemolować małżeństwo.
Takie niesłuszne i nawracające podejrzenia często niszczą związek z równą mocą, co niewierność. Życie w takiej niepewności sprawia, że w małżeństwie pojawia się przepastna, wyniszczająca czarna dziura. Dlatego jeżeli rzeczywiście on ma „coś” na sumieniu, to zamiast ulegać panice, lepiej to „coś” dokładnie określić.
Czytaj także:
Niebezpieczne związki, czyli jak nie uległam pokusie
Rekonstrukcja bliskości
Nasze małżeństwo jest udane, deklaruje Gosia, ale chyba nie do końca, skoro szwankuje w nim podstawowa komunikacja. On z jakiegoś powodu zmienił się, a ona wpadła w wirówkę domysłów. Włączył się jej wewnętrzny alarm. Dla kogo on się stroi i odmładza? Dla kogo on buduje klatę? Emocje szaleją. Ta emocjonalna bezradność nie służy ani związkowi, ani samej Gosi. Najlepiej zapytać i wyjaśnić, ale tego właśnie ona się boi, bo jeszcze okazałoby się, że ma rację. Dręczy się i kombinuje, co by tu zrobić. Ale nad związkiem nie da się pracować w ukryciu, pokątnie i być może bez szczerej chęci obu stron.
Kiedy kobieta podejrzewa zdradę, najczęściej albo atakuje, albo się wycofuje.
Reaguje wściekłością, groźbami, spaniem solo w salonie, ucieczką z dziećmi do mamy albo wyrzucaniem męża z dwoma reklamówkami.
Może też nic nie mówić. Udawać, że nic się nie dzieje. Zamrażać złość, tłumić żal. Albo coraz bardziej się starać, żeby go zatrzymać. I nagle nie radzi sobie po prostu z miłością do siebie. Skupia się tylko na dzieciach. Ucieka w pracoholizm, w zakupy, w wyniszczające diety.
Ja ci jeszcze pokażę! Albo: Błagam, na Boga, nie opuszczaj mnie! Agresja lub uległość. Oba scenariusze nie wróżą nic dobrego. Proponują metody ucieczkowe, które oddalają kobietę od mężczyzny, zamiast ich zbliżać do siebie.
Gosia dręczy się: co ma zrobić? Zacząć rozmawiać. To nie jest łatwe, bo dotyczy uczuć, a z uczuciami mamy duży problem. Łatwo wymykają się kontroli, zalewają nas i zwodzą na manowce. W dodatku, kiedy czujemy się skrzywdzone, łatwo uruchamia się to, co nazwę „emocjonalnością tunelową”. Widzimy tylko swoje emocje, a to, co on czuje, to jest już poza zasięgiem naszego wzroku.
Czytaj także:
Nie demonizuj swojego mężczyzny przed przyjaciółką [wywiad]
Jak poszerzyć pole widzenia emocji?
W sytuacjach podejrzeń o zdradę ważne jest, by rozmowy nie przebiegały według tak bardzo znanego podziału ról: ona oskarża, a on się broni. Dlatego nie tylko mówmy, ale też słuchajmy. Próbujmy się wzajemnie zrozumieć. Nie chodzi o to, żeby ktoś wygrał, bo przecież ciągle gramy do jednej bramki. Dlatego nie atakuj. Nie wyciągaj przy okazji starych grzechów. Nie trafiaj w czułe punkty. Nie szantażuj. Nie generalizuj: bo ty to zawsze!
Kiedy odpalamy taką właśnie amunicję, nie negocjujemy pokoju, ale wypowiadamy wojnę. I on idzie na tę wojnę, chociaż może wcale tego nie chciał. Ale przystępuje do kontrataku. Coś ci zarzuca. Za coś obwini. Albo nic nie powie. Zademonstruje bolesną obojętność. Lub też zacznie kłamać i iść w zaparte. I tak oto można sobie konwersować i przy okazji oddalać się od siebie, a po miesiącach stwierdzić, że byliśmy sobie bliscy, a teraz jesteśmy sobie jakby obcy.
A jeśli zdrada nie jest wyimaginowana…? To tym bardziej warto o tym rozmawiać. To będzie trudne, bolesne i… wcale nie musi prowadzić do rozstania. Ciągle jest szansa, by budować intymność. Może przy następnym dialogu rozmowa skieruje się na całkiem nowe tory. I wreszcie zobaczycie się nawzajem. Na nowo, ale inaczej. Mądrzej. Z poszanowaniem uczuć obu stron. Niezwykłość zwykłej rozmowy polega na tym, że zaczynamy po prostu być bliżej siebie.
Czytaj także:
5 pytań, na które powinieneś sobie odpowiedzieć, zanim podejmiesz decyzję o rozstaniu