Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Niektórzy z przymrużeniem oka nazywają go „wyciskaczem łez”. Kandydaci do święceń kładą się na posadzce twarzą do ziemi. Wyrażają w ten sposób, że wobec Boga nadal są niczym.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Na przełomie maja i czerwca jak kraj długi i szeroki w diecezjalnych katedrach odbywają się święcenia diakonatu i prezbiteratu. Diakonat to pierwszy stopień sakramentu święceń, a prezbiterat to inaczej święcenia kapłańskie. Dla każdej diecezji i każdego seminarium duchownego jest to wielka uroczystość.
Po latach formacji młodzi mężczyźni, którzy usłyszeli wezwanie Pana do szczególnej służby w Kościele, przystępują do sakramentu, przez który zostają włączeni w służebne kapłaństwo Jezusa Chrystusa. Odtąd ich zadaniem we wspólnocie wierzących będzie uświęcanie, nauczanie i kierowanie Ludem Bożym w jedności ze swoim biskupem.
Istotą sakramentu święceń każdego stopnia (diakonatu, prezbiteratu i episkopatu), czyli elementem kluczowym dla jego ważności jest dokonywane w milczeniu nałożenie przez biskupa rąk na głowę kandydata oraz wypowiedzenie słów modlitwy konsekracyjnej. Gest nałożenia rąk pochodzi wprost od Apostołów i możemy o nim przeczytać już w Dziejach Apostolskich.
Od samego początku istnienia Kościoła, nieprzerwanie aż po dziś w ten właśnie sposób przekazywana jest z pokolenia na pokolenie sakramentalna władza święceń. Patrząc jak biskup kładzie ręce na głowie kandydata warto uświadomić sobie, że kiedyś inny biskup tak samo włożył ręce na jego głowę, a na głowę tamtego jego poprzednik i tak aż do któregoś z pierwszych Dwunastu rozesłanych przez Jezusa na krańce świata w dniu Wniebowstąpienia.
Liturgii święceń towarzyszą jednak także inne, dodatkowe obrzędy, które w jakiś sposób ukazują tajemnicę tego, co właśnie się dokonuje. W przypadku święceń kapłańskich jest to między innymi namaszczenie rąk olejem krzyżma, ubranie świeżo wyświęconych księży w liturgiczne szaty kapłańskie, przekazanie im kielicha z winem i pateny z chlebem do sprawowania Eucharystii, czy pocałunek pokoju, jaki wymieniają z wszystkimi obecnymi w katedrze kapłanami. Wszystkie te obrzędy – choć nie należą do istoty sakramentu – są bardzo piękne i wymowne.
Czytaj także:
Syn urzędującej premier został księdzem. Pierwszy taki przypadek w historii?
Bezpośrednio przed nałożeniem rąk kandydaci składają wobec Boga i zgromadzonego Kościoła przyrzeczenia kapłańskie. Ale wcześniej ma miejsce jeszcze jeden głęboko poruszający gest. Niektórzy z przymrużeniem oka nazywają go „wyciskaczem łez”, bo rzeczywiście towarzyszy mu zazwyczaj wielkie wzruszenie samych kandydatów, ich bliskich i większej części zebranych.
W ostatnim czasie po internecie krąży zdjęcie wykonane podczas tego obrzędu przy okazji święceń kapłańskich w Peru w 2009 roku. Na swojej stronie diecezjalnej z pewnością znajdziecie podobne. O co chodzi?
Zanim kandydaci złożą przyrzeczenia i przystąpią do święceń, zebrany Kościół – jak we wszystkich ważnych momentach – prosi o wstawiennictwo tych, którzy cieszą się już chwałą nieba. Uroczyście śpiewa się litanię do wszystkich świętych. Jeśli święcenia odbywają się jeszcze w okresie wielkanocnym, biskup i wierni zachowują podczas śpiewu postawę stojącą. Poza okresem wielkanocnym klękają. Ale nie kandydaci. Oni na czas śpiewu litanii kładą się twarzą do ziemi na posadzce katedry.
Fachowo ten liturgiczny gest nazywa się: prostracja, a po naszemu: leżenie krzyżem. Wykonuje go również kapłan sprawujący liturgię Męki Pańskiej w każdy Wielki Piątek. Towarzyszy także zakonnikom i zakonnicom składającym swoje śluby. Prostrację spotykamy już na kartach Biblii – zarówno Starego, jak i Nowego Testamentu.
W Ewangelii powtarza się kilkukrotnie, a w Ogrodzie Oliwnym nawet sam Jezus upada na twarz modląc się, by mimo Jego ludzkiego strachu wypełniła się wola Ojca. Gest ten wyraża uniżenie i poddanie człowieka wobec Boga, świadomość swojej małości i bezsilności oraz bezgraniczne uwielbienie.
Czytaj także:
Chcesz zostać zakonnicą albo księdzem? Nie daj Boże!
Kandydaci do święceń kładą się twarzą do ziemi z rękoma rozłożonymi na boki lub pod głową opierając na nich czoło. Wyrażają w ten sposób, że ze wszystkimi swoimi talentami i zdolnościami wobec Boga nadal są niczym. Że są jak proch, słabi i krusi, i że nieskończenie przerasta ich to, czego Bóg za chwilę dokona z nimi w sakramencie święceń. Ich ciało rozciągnięte na posadzce na kształt krzyża przypomina, że oto zostają w szczególny sposób włączeni w tajemnicę męki, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa, i że wszystko czego będą dokonywali jako diakoni, kapłani czy biskupi czerpać będzie swoją moc właśnie z Jego Paschy.
Na wspomnianym zdjęciu leżący na ziemi kandydaci obsypani są płatkami kwiatów. Obrzęd święceń dopuszcza zastosowanie w liturgii pewnych znaków związanych z lokalną kulturą, które pomogą zebranym lepiej zrozumieć dokonującą się tajemnicę sakramentu. W wielu kulturach składanie kwiatów czy sypanie ich płatków jest gestem towarzyszącym ofierze i zapewne taki właśnie sens – dla nas w pierwszej chwili niekoniecznie zrozumiały – miało w tym przypadku.
Czytaj także:
Znasz tego kompozytora, ale pewnie nie wiesz, że był “rudym księdzem”