Cesarskie cięcie bywa uznawane za „łatwiejszy” poród, a matki, które się na nie decydują – za wygodnickie. Powiedzmy jasno – cesarka to nie jest gorszy poród, a Ty nie jesteś gorszą matką.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Dyskusje o porodzie – siłami natury czy przez cesarskie cięcie – zawsze wywołują gorące emocje. Z jednej strony lekarze alarmują, że coraz więcej porodów kończy się operacyjnie. Dane są zatrważające, ale to przecież odbicie wszechobecnego straszenia młodych mam bólem nie do zniesienia, pęknięciem krocza, etc. Z drugiej – w siłę rośnie ruch kobiet, które chcą za wszelką cenę rodzić naturalnie. A także lekarzy, którzy niechętnie godzą się na cięcie.
Nie jestem ginekologiem, dlatego nie będę pisać o medycznych aspektach cesarskiego cięcia. Wokół tej metody porodu narosło jednak tak wiele mitów, że chciałabym napisać o tym, jak to naprawdę wygląda.
Czytaj także:
10 zdjęć kobiet, które właśnie urodziły. Tak wygląda prawdziwa radość z bycia mamą
Łatwiejszy poród
Dobre sobie. Znieczulenie w kręgosłup (wyobraź sobie, jakie to nieprzyjemne), rozcięcie skóry, mięśni brzucha i macicy, a następnie „wyrwanie” dziecka (bo tak mniej więcej czuje się kobieta na operacyjnym stole – jakby wyszarpywano z niej nie tylko dziecko, ale przy okazji gros wnętrzności). To ma być lżejszy poród?
Owszem, całość trwa – jeśli nie ma żadnych komplikacji – około kwadransa (więcej czasu zajmuje nałożenie szwu), więc zdecydowanie krócej, niż naturalny poród. Ale dochodzenie do siebie po tej operacji (bo to jest poważna operacja) to kolejnych kilka dni, podczas których położnica nie ma siły wstać z łóżka, nie wspominając już o schyleniu się czy samodzielnym wejściu do wanny. Kobiety, które rodziły naturalnie (zwłaszcza kilkakrotnie), a jednocześnie mają za sobą doświadczenie cesarskiego cięcia, często przyznają, że to właśnie naturalny poród był dla nich o wiele łatwiejszy. Oczywiście, nie jest to regułą, bo każda z nas ma własny próg odczuwania bólu i są kobiety, które cesarskiego cięcia nie wspominają tak boleśnie.
Blizna miłości
Ciąża sprawia, że ciało kobiety nigdy nie będzie takie samo. Rozstępy, mniej jędrny biust, obwisły brzuch. Mogłabym długo wymieniać. Ale z tymi wszystkimi „pamiątkami” z czasu ciąży można w końcu mniej lub bardziej skutecznie walczyć – kremami, masażami, ćwiczeniami. Z blizną po cesarskim cięciu nie da się już nic zrobić. Ona zostaje z Tobą już na zawsze.
Owszem, z upływem lat może stać się mniej widoczna. Zresztą, jest tak nisko, że nie uniemożliwia noszenia nawet głęboko wyciętego stroju kąpielowego. Ale jest. I u każdej kobiety wygląda nieco inaczej. Jeśli decydujesz się na cesarkę, musisz się jednak przygotować na to, że pierwsze wrażenia estetyczne będą… co najmniej drastyczne. Rana, szew – to nie wygląda dobrze. Ale to też jest naturalne! A co więcej, kobiety coraz częściej pokazują swoje brzuchy tuż po operacji i obnoszą się z dumą z bliznami. W końcu to namacalne, widoczne dowody, że jeszcze chwilę temu, tam w środku znajdowało się przytulne lokum dla małego człowieczka.
Kontakt z dzieckiem
Pierwsze chwile z noworodkiem są magiczne i nawet nie zamierzam silić się na próbę ich opisania, bo byłaby to zaledwie namiastka. Pierwsze spojrzenie w oczy, dotyk cieplutkiej, delikatnej skóry, zapach… To niesamowite przeżycia, które podczas cesarskiego cięcia mogą być nieco ograniczone. Oczywiście, wszystko zależy od sytuacji i praktyk obowiązujących w danym szpitalu, ale… Nawet jeśli matka dostanie w ramiona noworodka tuż po wyjęciu z brzucha, to prędzej czy później, będzie musiała się z nim rozstać (choćby na czas zszycia rany).
Coraz więcej szpitali ułatwia kobietom rodzącym przez cesarskie cięcie ten pierwszy kontakt skóra do skóry, ale jeśli Twoim priorytetem jest spędzenie niczym niezmąconych pierwszych chwil z maluszkiem, to naturalny poród będzie tu zdecydowanie lepszym rozwiązaniem.
Czytaj także:
Pana dziecko to cud! Proszę zrobić zdjęcie!
Obecność męża
Wiele kobiet nie wyobraża sobie porodu bez męża. I o ile w przypadku porodów naturalnych jest to już dziś całkiem oczywiste, o tyle w sytuacji cesarskiego cięcia mało która placówka publiczna (prywatne to jednak całkiem inna bajka) umożliwiają mężowi obecność na sali operacyjnej. Za takimi rozwiązaniami przemawia wiele względów, choćby fakt, że jest to właśnie poważny zabieg operacyjny wymagający zachowania standardów sterylności.
W tym przypadku wiele zależy po prostu od szpitala, w którym planujesz rodzić (warto się tego wcześniej dowiedzieć) i życzliwości personelu. W niektórych ojciec może przebywać w specjalnym pomieszczeniu i obserwować całą operację przez szybę, w innych – zobaczy żonę dopiero po 24 godzinach (wymagany czas przebywania w sali pooperacyjnej).
Czytaj także:
Nie zemdlałem i bardzo sobie to chwalę. Jak przeżyć poród rodzinny
„Na życzenie”
Pokutuje przekonanie, że cesarskie cięcie (a więc ten „łatwiejszy poród dla leniwych”) to kwestia wyboru – że można pójść do szpitala i „zażyczyć” sobie takiego rozwiązania. Cóż – życzę powodzenia. Bez wyraźnych wskazań medycznych (czy komplikacji w trakcie samego porodu) nie wykonuje się cesarskiego cięcia. Jeśli kobieta panicznie boi się porodu naturalnego, może – po specjalnych konsultacjach lekarskich – uzyskać orzeczenie o tokofobii będące przesłanką do wykonania cięcia.
W całej dyskusji o sposobach porodu warto pamiętać o dwóch rzeczach. Po pierwsze, nic na siłę. Oczywiście, poród naturalny jest zdrowszy, bezpieczniejszy, lepszy dla matki i dziecka, ale… Bywa, że uparte nastawienie na wyłącznie naturalne rozwiązanie kończy się dramatycznie. A ponadto, jeśli kobieta naprawdę czuję, że nie da rady urodzić naturalnie, jest przerażona, panicznie się boi, a wszelkie lekcje w szkołach rodzenia czy spotkania z doulami wcale jej nie uspokajają, to – i tu druga rzecz warta zapamiętania – cesarskie cięcie to nie jest gorszy poród. A Ty nie powinnaś nawet przez sekundę pomyśleć, że jesteś gorszą matką, bo nie udało Ci się urodzić naturalnie. Pomyśl, że tylko dzięki tej interwencji lekarskiej Twój maluszek bezpiecznie wydostał się na świat.