Bliźnięta Eva i Mateo to dzieci portugalskiego mistrza, który ponownie skorzystał z matki zastępczej.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Kiedy kilka miesięcy temu usłyszałam w telewizji, jak wzruszona do łez prezenterka gratuluje Cristiano Ronaldo, ponieważ piłkarz „oczekuje bliźniąt, które ma urodzić surogatka”, zaniemówiłam. Jak kobieta, matka, do tego w ciąży, może składać gratulacje zarabiającemu miliardy piłkarzowi, który po raz drugi wynajął macicę, żeby zaspokoić (znowu!) swoje (niepohamowane!) pragnienie ojcostwa?
A może to kwestia języka? Może bezkrytycznie przyjmujemy pewne sformułowania, nie zastanawiając się nad tym, co naprawdę znaczą? „Cristiano Ronaldo oczekuje”? Ale czego oczekuje?
Wynajmuję, płacę, kupuję…
Piłkarz celebryta zamówił sobie dziecko, a wręcz dwoje dzieci i poczekał na odbiór. I tyle! To była transakcja, nic innego. Ronaldo zapragnął dzieci, złożył zamówienie i odebrał to, co zamówił. Jest bogaty, więc może sobie pozwolić na wszystko. Nawet na to, żeby jakaś kobieta użyczyła mu siebie, przyjęła dar i tajemnicę życia, dwoje dzieci, skazanych – przez niego – na to, by ją opuścić.
Piłkarski mistrz nie czekał na to, by począć dziecko ze swoją obecną narzeczoną, nie czekał na cud życia, który przychodzi wtedy, kiedy chce. Dla nas, wierzących, wtedy, kiedy chce Bóg. Ależ po co? Nie zna słowa „czekać”. Ten, kto czeka, traci cierpliwość, rozpacza, potem znowu się godzi i znowu cierpi, narzeka, złorzeczy, modli się. I ma nadzieję. Ciągle ma nadzieję. A Ronaldo załatwia sprawę prosto: wynajmuje, płaci i kupuje.
Kilka dni temu w sieci zawrzało. Ronaldo poleciał do Stanów do „dwóch nowych miłości swojego życia”, Mateo i Evy.
Czytaj także:
Surogacja. Dlaczego Kościół jest na „nie”?
Dzieci i gole
Chwileczkę… Czy to jakieś tanie romansidło? A może news o celebrycie z plotkarskiego portalu? Nie, chodzi o dzieci! Nie „nowe miłości”, lecz dzieci wiecznej Bożej miłości! Dzieci z ciała kobiety, która nosiła je w sobie i karmiła. Dzieci, którym nie będzie dane poznać matki.
11 czerwca włoski portal Repubblica pisał: „Mistrz z Realu Madryt strzelił jeden ze swoich najpiękniejszych dubletów”. Czy to nie budzi waszego sprzeciwu? Naprawdę można porównać dwoje dzieci do goli? Zupełnie, jak by to były dwa trofea, dwa medale, którymi można się pochwalić, a nie najcenniejszy, niezasłużony, tajemniczy dar, o który powinniśmy się troszczyć.
Ronaldo kolekcjonuje gole. I, moim zdaniem, dzieci. Nie ulega wątpliwości, że będzie się o nie troszczył i podobnie jak Cristano Juniorowi, „nowym miłościom” niczego nie zabraknie.
Świat na opak
Ale kto będzie się nimi zajmował? Kto rozpozna, że coś im jest, już po samym płaczu? Kto je przytuli? Utrata rodziców to bolesne doświadczenie nawet dla dorosłego człowieka, więc nie rozumiem, skąd przypuszczenie, że wychowanie bez matki pozostanie dla dziecka obojętne, że dziecko nie będzie odczuwać tęsknoty, doświadczać poczucia pustki?
Vanity Fair obwieszcza radośnie: „Cristiano Ronaldo: «Moje dwie nowe miłości»”, a pod spodem publikuje udostępnione na Instagramie zdjęcie piłkarza w koszulce Nike, z dziećmi w ramionach. Podpis głosi: „Jestem taki szczęśliwy, że mogę trzymać dwie nowe miłości mojego życia”.
Ale jego przecież nie było w sali porodowej. Nie trzymał za rękę kobiety, która urodziła te maleństwa. Kobiety, która nie jest jego żoną, ani partnerką. Jest zupełnie obca. Należałoby ją nazwać pracowniczką. I to zatrudnioną na umowę śmieciową: 9 miesięcy i pani już dziękujemy. Proszę zabrać swoje rzeczy, oczywiście z wyjątkiem dzieci, i znikać.
Dalej czytamy: „Co za uroczy obrazek. Idealna rodzina. Brakuje tylko starszego brata i Georginy Rodriguez, ostatniej narzeczonej mistrza, która – jak się ostatnio słyszy – spodziewa się dziecka”.
Jeśli plotki się potwierdzą, gratulacje dla Georginy! Ale trudno nie postawić sobie pytania: jak kobieta może przyjąć, że mężczyzna, którego kocha, zamiast mieć dzieci z nią, „robi” je, wykorzystując do tego inne kobiety (ubogie i potrzebujące!)?
Czy taka kobieta może czuć się kochana i pożądana? Czy nie można począć dzieci tak jak w „zamierzchłych czasach”, jak nasi rodzice, dziadkowie, na łóżku, pośród miękkich poduszek na kanapie, łącząc się ciałem i duszą, w miłości i w rozkoszy? Nie w sterylnym laboratorium, nie przywłaszczając sobie komórkę jajową jednej kobiety i macicę innej.
Czytaj także:
Lola – niewolnica w domu zdobywcy Pulitzera
Nowe niewolnictwo
Drogie feministki, czytacie utrwalone już w mediach sformułowania: „wynajął surogatkę”, „urodzone przez surogatkę” i nic? Czy te matki nie mają twarzy, historii, uśmiechu? A może to jakieś bezimienne zjawy, kopie, nieszczęsne ciała skazane na zapomnienie?
Wydawało nam się, że emancypacja to już historia, że mamy równouprawnienie. A tutaj pojawia się nowe niewolnictwo. Wynajmowanie macicy.
W świecie na opak rodzicielstwo staje się prawem, a przestaje być obowiązkiem.
W świecie na opak Cristiano Ronaldo, zamiast się wstydzić, chwali się swoimi nowymi nabytkami, pardon, miłościami, niewinnymi maleństwami – Evą i Mateo, którym życzymy wszystkiego najlepszego, dołączając do 6.886.946 lajków na Instagramie, uśmiechniętych buziek i milusich komentarzy.
Czytaj także:
Problem handlu ludźmi dotyczy także Polski. Co robić, aby temu przeciwdziałać?
Artykuł ukazał w portugalskiej edycji portalu Aleteia