Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Przecież to jest bardziej ekonomiczne. No pewnie, że jest! Ale to jedyny argument, który przemawiał za. Cała reszta była przeciw.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Wchodząc w małżeństwo, nigdy nie mamy pewności, czy będzie nam razem tak wspaniale, jak tego oczekujemy. Na przestrzeni kilku lat, pod wpływem różnych wydarzeń, doświadczeń, pojawienia się dzieci, bądź z powodu ich braku, zmienię się zarówno ja, jak i mój małżonek.
Ta łódź, jaką jest małżeństwo, potrzebuje dobrego sternika, a najlepszym dla nas jest Ten, który zna nas bardziej niż my sami i jest w stanie opanować każdy kurs, kiedy pojawi się burza. Dlatego też postanowiliśmy Mu zaufać i spróbować przygotować się do tego wyjątkowego dnia razem z Nim. Chcieliśmy wspólnie z Nim otworzyć drzwi do małżeństwa, dlatego też między innymi nie zamieszkaliśmy razem.
Najpierw decyzja
Nie chciałabym, żeby to był jakiś moralizatorski tekst. Znam wiele osób, które mieszkały/ją przed ślubem i są mi bardzo bliskie. Nie oceniam ich w żaden sposób. Znam też takie, które walcząc o ponowną czystość, przestały razem mieszkać aż do sakramentalnego „Tak” – moi bohaterowie! To zdecydowanie trudniejsze, niż po prostu podjąć taką decyzję na początku.
Chciałam podzielić się z wami naszym doświadczeniem mieszkania oddzielnie i tym, co to wniosło do naszej relacji. Oprócz argumentu naszej wiary było wiele innych, które powstrzymały nas przed tym krokiem.
Skoro podjęliśmy decyzję o czystości, to zdecydowanie łatwiej zachować ją, mieszkając osobno, nawet za cenę kilku tysięcy złotych, które można zaoszczędzić. W tej sytuacji mieszkanie razem byłoby niepotrzebnym stawaniem oko w oko z pokusą.
Jedna z bliskich mi par żyła w czystości, mieszkając razem przed ślubem. Jednak z pokorą przyznali po czasie, że odradzają takie rozwiązanie, bo mimo wszystko, choć mieszkali w oddzielnych pokojach, to jednak wciąż pod ty samym dachem. Dla wielu osób, które patrzyły na ich relację z boku, mogło to oznaczać, że żyją jak małżeństwo. Chociaż nie do końca tak było, to jednak zawsze jest ryzyko zgorszenia kogoś, bądź właśnie mylnego postrzegania intencji takiej pary.
Może to się wydać śmieszne, ale skoro planujemy „…i że cię nie opuszczę…”, to jeszcze się razem namieszkamy 😉 A to ekscytujące szykowanie na randki, oczekiwanie na spotkanie, tęsknota, pragnienie, żeby choć na chwilę się spotkać… – to wszystko zabieramy sobie, mieszkając razem! Po ślubie na taką skalę to już po prostu może nie wrócić.
Czytaj także:
Przyklejeni: Czy mieszkać ze sobą przed ślubem?
Wyjątkowe randki
Pamiętam, jak nieraz w napiętym grafiku dnia codziennego wymienialiśmy SMS-y, że jeszcze 3 godziny, jeszcze 2, 1, pół… żeby choć na chwilę się spotkać i poprzebywać razem. Co prawda do dziś tęsknimy i piszemy, że już niedługo się widzimy i to jest piękne, ale wtedy to miało jeszcze inny wymiar, bo mieliśmy świadomość tego, że niedługo każdy idzie w swoją stronę. Zatem ta chwila, kiedy mogliśmy się spotkać, była bardzo wyjątkowa i już pod koniec randki często odczuwałam tęsknotę za Maciejem, bo przecież widzimy się dopiero jutro.
Czytaj także:
9 rzeczy, które warto przemyśleć, zanim powiesz „tak”
Lubię do tego wracać myślami, kiedy się na niego zdenerwuję albo kiedy się pokłócimy – mam w sercu tę pamiątkę naszych niezapomnianych tęsknot i spotkań. Nawet kiedyś przy spowiedzi jeden z księży zaproponował mi taki „trening”. Powiedział, że kiedy tylko mamy jakieś nieporozumienia, mam pomyśleć o tym, że on wyjeżdża i nie będziemy się widzieli przez jakiś czas, żeby wzbudzić w sercu tę tęsknotę i tym samym szybciej zapragnąć pojednania.
Czy na pewno tego chcemy?
Narzeczeństwo to jest okres ciągłego rozeznawania, czy chcemy razem prosić Boga o błogosławieństwo. Po ludzku chcemy, jesteśmy zakochani i dlatego też podejmujemy decyzję o ślubie. Z drugiej strony czekamy do tego wyjątkowego dnia jakiś czas od momentu zaręczyn, żeby wspólnie upewnić się, że tego chcemy.
Skoro tak jest, to mam wrażenie, że mieszkanie razem ograniczyłoby wolność podjęcia ostatecznej decyzji. Ktoś może powiedzieć, że zawsze można się wyprowadzić i rozstać. Faktycznie można, ale czy wtedy często wspólny kredyt na mieszkanie czy jakieś inne zobowiązania nie spowalniają albo ograniczają podjęcie takiej decyzji?
Czytaj także:
Masz wszystko, czego potrzebujesz, by się w tobie zakochać!
Często słyszę, że trzeba się poznać przed ślubem, wypróbować. Bardzo nie lubię tego słowa w kontekście relacji – wypróbować to ja mogę co najwyżej nowe auto, czy mi się nim dobrze jeździ, a małżeństwo to jednak coś więcej niż przejażdżka samochodem. Doskonale rozumiem niepewność i ostrożność w podejmowaniu tak ważnej życiowej decyzji.
Zawsze wtedy nasuwa mi się pytanie: dlaczego jest tyle par, które wiele lat mieszkały razem przed ślubem i sprawdziły się, można powiedzieć pod każdym kątem, a jednak po ślubie się rozstają? Trudno uzyskać mi wtedy wyczerpującą odpowiedź.
Po ślubie wszystko jest nowe!
Znacie to, kiedy pytacie nowożeńców: „No i jak tam po ślubie?”, a w odpowiedzi słyszycie: „Aaaa w zasadzie to nic się nie zmieniło”.
A przecież po ślubie tyle się zmienia! Nie odbierajmy sobie tej świeżości płynącej z sakramentu małżeństwa, odkrywania siebie na nowo pod jednym dachem i tych niezapomnianych i wytęsknionych narzeczeńskich randek.
Czytaj także:
9 powodów, dlaczego z seksem warto czekać do ślubu