separateurCreated with Sketch.

„Dziewięć rozmów o aborcji”, które trzeba przeczytać

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Jeśli stoimy na stanowisku obrony życia, to lektura tej książki ma szansę odwieść niejedną parę od myśli o aborcji.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Bałam się książki „Dziewięć rozmów o aborcji” Krystyny Romanowskiej i Katarzyny Szydłowskiej-Kalukin. Bałam się, że problem aborcji zostanie w niej przedstawiony jednostronnie albo że rozmówczynie wprawdzie przyznają, że aborcja jest trudna, ale da się po niej żyć. Bałam się, że jej głównym przesłaniem będzie krytyka polskiego prawa, a jej postulatem, nawet jeśli niewyrażonym wprost, będzie domaganie się liberalizacji obecnej ustawy.

To prawda, wszystkie te elementy w jakiś sposób pojawiają się w książce. Ale mimo to warto ją przeczytać, nawet jeśli jest to lektura bolesna, a niekiedy nawet wyciskająca łzy. Przede wszystkim dlatego, że słowa bohaterek książki, nawet jeśli mówią, że aborcja powinna być dostępna, to największy argument przeciw przerywaniu ciąży. A także dlatego, że publikacja łamie wiele mitów, które zdominowały polski dyskurs o aborcji, zarówno po stronie jej przeciwników, jak i zwolenników.

 

Mit 1: Aborcja to nieznaczący zabieg

Aleksandra w ciąży zachorowała na raka. „… bardzo chciałam urodzić to dziecko. I urodziłam, choć lekarze doradzali aborcję” – mówi. Jej decyzja była zdeterminowana faktem, że przed laty usunęła ciążę. Miała wtedy 19 lat, była przestraszona. Kiedy po latach ponownie zaszła w ciążę, postanowiła, że zrobi wszystko, by urodzić.

Swoją postawą i wypowiedziami jasno dowodzi, że aborcja to nie jest lekki zabieg, o którym zapomina się w momencie wyjścia z gabinetu. „… a ponieważ nie wybaczyłam sobie tamtego razu, był to drugi powód, dla którego wiedziałam, że urodzę. Powiedziałam sobie: Wtedy spieprzyłam, tym razem tego nie zrobię. I będzie, co ma być”.

Kobieta dodaje: „… cały czas mam to z tyłu głowy. Ta aborcja przeorała moje życie”. Uważa, że złe rzeczy, które wydarzyły się w jej życiu, były efektem tamtej decyzji i nigdy jej sobie nie wybaczy.  „…wtedy zrobiłam coś, czego nigdy w życiu nie przestanę żałować, ale teraz zrobię wszystko, żeby było dobrze. Dostałam drugą szansę” – mówi o kolejnej ciąży, którą mimo choroby, udało się jej donosić.



Czytaj także:
Dziennikarka zmienia zdanie na temat aborcji po rozmowie ze swoją niepełnosprawną córką

 

Mit 2: Po aborcji czuje się tylko ulgę

W skrajnej feministycznie retoryce można spotkać się z przekonaniem, że aborcja w przypadku nieplanowanej ciąży (np. z gwałtu) albo w sytuacji, kiedy dziecko ma potworne wady, przynosi jedynie ulgę. Rozwiązuje problem. Bohaterki książki, choć przyznają, że faktycznie, aborcja rozwiązała ich problemy, zaprzeczają zdecydowanie temu, że przynosi ona ulgę. Jest dokładnie odwrotnie.

Są momenty, w których Ewa żałuje swojej decyzji. Często myśli o tamtym dziecku, wyobraża sobie, jakby wyglądało, ile miało lat. Brała silne leki, które mogły deformować płód (a jednocześnie, nie mogłaby bez nich funkcjonować). Choć była pewna, że nie ma innego wyjścia, po aborcji przyszło poczucie winy, żal do siebie, że to „musiało się wydarzyć”, smutek, a nie ulga.

„… ja tego nie rozumiem, ja się nie identyfikuję z tym, co mówi wiele kobiet na temat aborcji. Jeśli nie mówią, że czują później żal, cierpienie, że mają refleksję, to ja tego nie rozumiem, bo według mnie to jest część całego procesu…” – wyznaje Ewa. Ma też żal do działaczy pro-aborcyjnych, organizatorów czarnych protestów. „Przecież aborcja jest ciężka, a one to pokazują, jakby nie była”.



Czytaj także:
Spotkałam kobietę, która dokonała aborcji…

 

Mit 3: Aborcja nie zaszkodzi związkowi

Julia mówi bez ogródek: „Aborcja zrujnowała mi po latach życie osobiste i jest przyczyną mojej depresji”. Zaszła w trzecią ciążę, kiedy była u szczytu kariery. Z mężem ustalili, że nie chcą już dzieci, nie poradzą sobie z kolejnym. Poza tym, miała już sporo lat. Usunęła. Choć to była wspólna decyzja, później mąż uznał, że ona go zdradziła, skoro tak bardzo chciała aborcji. Nawiązał jeden romans, później drugi…

Ewa była w toksycznym związku z facetem, który ją okłamywał, szantażował, manipulował nią. Zaszła w ciążę. On wywierał presję na aborcję. W końcu rozstali się, ale Ewa długo miała poczucie, że nie zasługuje na nic dobrego w swoim życiu, że nie może dalej żyć. „Oprócz tego, pojawiły się myśli, czy to byłby chłopiec, czy dziewczynka, ile dziecko miałoby teraz lat. Śniłam o tym dziecku. Dużo płakałam” – przyznaje.

Po latach Ewa wchodzi w nowy związek, rodzi dziecko (z zespołem Downa). Wracają do niej myśli o pierwszej ciąży. Żałuje? „Tak. Gdybym umiała powiedzieć, jakich decyzji w życiu żałuję, to właśnie tej decyzji. Ale ona mnie ukształtowała – już nigdy nie będę tchórzem (…). Z perspektywy czasu myślę, że świetnie bym sobie poradziła” – wyznaje.



Czytaj także:
Trwałe uszkodzenie płodu. Aborcja niczego nie rozwiązuje

 

Mit 4: Matki chcą zabijać swoje dzieci

Książka duetu Szydłowska-Romanowska łamie mity o aborcji, które pojawiają się po obu stronach sporu. W wypowiedziach bohaterek pobrzmiewa żal nie tylko pod adresem środowisk feministycznych, ale również radykalnych działaczy pro-life, którzy manifestują ze zdjęciami krwawych płodów, a kobiety nazywają morderczyniami.

Ta książka, wbrew tytułowi, wcale nie jest tylko o aborcji. Jest o rozmaitych trudnych sytuacjach, przed którymi stają ciężarne. Agnieszka jest w trzeciej ciąży. Badania wykazują wodogłowie. „Ja zawsze byłam zero-jedynkowa. Aborcja? Nigdy w życiu…” – mówi. W internecie czyta, że dzieci z wodogłowiem żyją. Myśli o hospicjum, szuka. Owszem, rozważała aborcję. Od lekarza usłyszała jednak, że wady nie są letalne, musi donosić ciążę.

Rita urodziła się w swoje imieniny. „Neonatolodzy po zbadaniu Rity i stwierdzeniu jej beznadziejnego stanu nie podjęli próby przedłużania życia na siłę. Po ochrzczeniu położyli mi ją na policzku na dziesięć minut, zdążyłyśmy się pożegnać i utulić. Potem przejął ją Paweł, tulił jeszcze przez godzinę, odeszła w objęciach taty. Nasza Rita żyła półtorej godziny. Jest naszym najpiękniejszym aniołem. Choć żyła tak krótko, zjednała nam mnóstwo dobrych ludzi, co odczuwamy cały czas” – wspomina kobieta. „Wiara pomaga mi znaleźć ukojenie, medytując, wyciszam się. Ale i tak morze łez wylałam” – dodaje.



Czytaj także:
Co ja, ojciec, mogę zrobić, by kobiety nie chciały aborcji?

 

A Ty co zrobiłeś dla kobiety w nieplanowanej ciąży?

„9 rozmów…” to bolesna książka, zarówno dla ruchów pro-choice, które są tu oskarżane o bagatelizowanie problemu, podchodzenie do niego zbyt lekko, okłamywanie kobiet, jak i ruchy pro-life, które epatują makabrycznymi zdjęciami, zapewniają, że urodzenie chorego dziecka to żaden heroizm, ale brak u nich empatii, wsparcia, chęci pomocy.

To bolesna książka, z której wszyscy możemy się czegoś nauczyć. Nawet jeśli sami nigdy nie zdecydowalibyśmy się na aborcję. Przecież zawsze znajdzie się w pobliżu co najmniej jedna kobieta, która będzie się bała, czy da radę, będzie się wahała, która „wpadła”, która nosi pod sercem chore dziecko… Co więcej, wbrew pozorom (a może i wbrew zamysłowi samych autorek), to książka, która niejednej parze w trudnej sytuacji pomoże podjąć decyzję. Decyzję pro-life.

*Krystyna Romanowska, Katarzyna Szydłowska-Kalukin, “Dziewięć rozmów o aborcji”, Wydawnictwo Czerwone i Czarne



Czytaj także:
Kiedy zaczyna się ludzkie życie? Argumenty medyczne, filozoficzne, prawne i biblijne

 

„Dziewięć rozmów o aborcji”, które trzeba przeczytać

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.