Niedawno w sieci pojawił się krótki film dokumentalny o amerykańskim aktorze Jimie Carrey’u i jego nowej pasji – malarstwie. Pokazuje w nim swoją pracownię oraz obrazy – m.in. niesamowity, impresjonistyczny portret Jezusa. Aktor dzieli się również swoimi przemyśleniami na temat Syna Bożego.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Film nosi tytuł „I Needed Color” (z ang. „Potrzebowałem koloru”), a jego reżyserem jest David Bushell. W filmie popularny komik ujawnia swoją pasję malarską oraz sztuk wizualnych.
Wielu artystów szukało spełnienia w sztuce, projektowaniu ubrań, komponowaniu, tworzeniu perfum. Jim Carrey jest jednak nadzwyczaj przekonujący, a jego dzieła są naprawdę udane. Intrygują, zmuszają do zastanowienia, mają wartość estetyczną.
Portrecista Jezusa
Aktor przekonuje, że malowanie pomaga mu łączyć się z jego „wewnętrznym życiem”.
W jednej ze scen Carrey maluje wizerunek Jezusa. Wyznaje przy tym:
Nie wiem, czy Jezus jest prawdziwy, nie wiem, czy żył, nie wiem, co oznacza – wyznaje Carrey. – Chciałem, żebyście mieli uczucie, że gdy patrzycie w Jego oczy, On akceptuje Cię takim, jakim jesteś. Chciałem, by On mógł spojrzeć na Ciebie i uzdrowić Cię z bólu – dodaje.
Faktem jest, że niektóre wypowiedzi aktora nie bardzo przystają do właściwie rozumianego chrześcijaństwa. Niemniej, ciekawe jest to, że właśnie w Jezusie Carrey poszukuje uzdrowienia.
Komik analizując wykonany przez siebie portret Chrystusa dodaje:
W twarzy Jezusa możesz znaleźć każdą rasę. Myślę, że właśnie tak każda rasa wyobraża sobie Jezusa. Wyobrażają Go sobie jako jednego z nich.
Malowanie jak lek
W tym krótkim metrażu, Carrey wyznaje szczerze, że malowanie pomogło mu uzdrowić się z emocjonalnych problemów, traumy, której doświadczał w ostatnich latach.
Szkicowałem cały czas, ale nie malowałem zbyt wiele. Nagle, 6 lat temu, w czasie, gdy próbowałem uzdrowić moje złamane serce, zdecydowałem: „Cóż, może będę malował”.
Dalej w filmie opowiada:
Kiedy naprawdę zacząłem dużo malować, miałem obsesję na tym punkcie, nie można było się ruszyć w moim domu. Obrazy były wszędzie. Rozejrzałem się wokół, w Nowym Jorku panowała wówczas naprawdę posępna zima i było po prostu przygnębiająco. Myślę, że potrzebowałem koloru.
Choć komik wcześniej wypowiedział zdanie: „Jestem buddystą, jestem chrześcijaninem, jestem muzułmaninem, jestem kimkolwiek chcesz, bym był”, ostatnimi czasy bardzo często mówi o swojej fascynacji Jezusem.
Czytaj także:
Jim Carrey o naśladowaniu Chrystusa
Spotkania z więźniami
Aktor spotykał się także z obecnymi, bądź byłymi więźniami i w rozmowach z nimi przekonywał, że tak jak Jezus Chrystus powinni kierować się przebaczeniem.
Wierzę, że ten pokój jest przepełniony Bogiem – tak Carrey rozpoczynał swoją wypowiedź w Homeboy Institute – organizacji z Los Angeles, która zapewnia pomoc dla byłych więźniów oraz ludzi będących niegdyś członkami gangów.
Podczas tego spotkania dodał także:
Jesteście dla mnie bohaterami, podziwiam was – mówił Carrey. – Podjęliście decyzję, by się zmienić i pozostawić tę ciemność za sobą. Trzeba być mistrzem, by tak zdecydować – dodał.
Carrey, który bardzo otwarcie mówił o swojej walce z depresją, przyznał wtedy wszystkim zgromadzonym, że w ostatnich latach wymagał dużo od siebie:
Ostatecznie, uwierzyłem, że cierpienie prowadzi do zbawienia. Tak naprawdę, to jedyna droga… którą musimy, jakoś, zaakceptować, nie odrzucać jej.
Czytaj także:
Kwaśny dla Aletei: Aktor to człowiek do wynajęcia