Niejednokrotnie łapałem się wżyciu na bardzo wygodnej interpretacji Pisma, że Bóg za mnie wszystko zrobi. Że „On ogarnie temat”. Podejmie decyzję. Za mnie.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
„Powierzam Cię Bożej dobroci i modlę się, by Ci błogosławił w realizacji zamierzonych przez Ciebie planów”. Ładne zdanie, nie? Przemyślane. Napisałabym nawet, że takie „przemyślane”.
Wiecie kto to napisał? Wcale nie żaden katolicki świecki mówca zajmujący się motywacyjnymi konferencjami dla dobrze zarabiających mężczyzn. Ani żaden trener celujący w psychologiczne gadki dla panów pogrążonych w decyzyjnej apatii. Żaden z tych. Słowa te zapisał któregoś dnia pewien święty zakonnik. Prawdopodobnie przebywając w swojej celi. Jak ufam, będąc pod natchnieniem Ducha Świętego. Nazywał się Pio. Święty Ojciec Pio. Żaden inny. Ten z Pietrelciny.
Czytaj także:
Nieznany stygmat, który sprawiał o. Pio największy ból. Wiedział o nim tylko Jan Paweł II
Nauka, jaka płynie z listów ojca Pio
Przyznam się, że nie mam absolutnie żadnych podstaw, aby twierdzić, do kogo ten list był adresowany. Ojciec Pio miał przecież wiele duchowych dzieci. Wśród nich byli i młodsi, i starsi. Były kobiety i byli mężczyźni. Jednak czytając dziś rano ten fragment poczułem inspirację, aby potraktować te słowa jako dedykowane jasno i wyraźnie właśnie mężczyznom.
Słowa dotykające tak drażliwej kwestii planowania. Tego naszego, tego ludzkiego. Wedle mojego rozeznania, owo planowanie, owo snucie projektów przyszłości wpisuje się nierozłącznie w męską tożsamość. Nie chciałbym być tutaj źle zrozumiany. To nie tak, że kobiety nie planują, bądź im nie wolno planować. Nie, nie w tym rzecz.
Chodzi mi tutaj o to, że w chrześcijańskim modelu budowania rodziny oraz stosunków społecznych, to na mężczyźnie spoczywa decyzyjność. Za losy rodziny, kupna mieszkania, utrzymania żony, dzieci i siebie. To jego decyzje stają się decyzjami wiążącymi. To św. Józef zadecydował o wyjściu z Egiptu. To Mojżesz podjął decyzję o wyruszeniu na pustynię. To Noe zarządził budowanie arki.
Wróćmy może do słów świętego Ojca Pio. „(…) modlę się, by Ci błogosławił w realizacji zamierzonych przez Ciebie planów”. Mocne, nie? „Zamierzonych przez Ciebie” – jak na mój gust, tam to wybrzmiewa bardzo wyraźnie. Bóg w swojej niczym nieograniczonej wolności i pokorze pozwala mężczyźnie decydować. Jakby mówił: „Ty masz planować, Ty masz się określić, gdzie będziecie iść”.
Czytaj także:
Męskie rozmowy w szpitalu. “Kiedyś facet musiał się postarać”
Moja odpowiedzialność
Niejednokrotnie łapałem się wżyciu na bardzo wygodnej interpretacji Pisma, że Bóg za mnie wszystko zrobi. Że „On ogarnie temat”. Wszystko sprowadzało się do jednego: „to Bóg podejmie decyzję”. Za mnie.
I wcale nie wykluczone, że tak też było. Naprawdę. W końcu przecież On może wszystko. Może tak pokierować wydarzeniami, podesłać nam takie inspiracje, postawić nam na drodze takie a nie inne osoby, że będzie nam tę decyzję podjąć łatwiej… Albo jeszcze inaczej: może zrobić tak, że dany problem, nad którym główkujemy, rozwiąże się sam. Pewnie, że może!
Jednak po tym dzisiaj cytowanym słowie świętego zakonnika mam takie nieodparte wrażenie, że Bóg chciałby, abyśmy to jednak my te decyzje podejmowali. Jakakolwiek by one nie byłe. Bóg w tej decyzji będzie z nami. Bo jest wierny.
Czytaj także:
Kumple św. Filipa. Faceci wzrastają u boku innych facetów
Podejmij decyzję
Pamiętam scenę z własnego życia. Pewna dziewczyna zastanawiała się, czy dalej się ze mną spotykać. Modliła się o światło od Boga. Czuła się zupełnie rozłożona. Nie wiedziała. Po namowach z mojej strony, podjęła decyzję. Spróbuje. Zrobi wszystko, by zostać, by się przekonać, czy to jest to.
Z perspektywy czasu wiem, że właśnie to było w tym wszystkim najważniejsze. Podjęła decyzję. Pamiętam jej jaśniejąco promieniujące oblicze na twarzy, gdy po tygodniu siedzieliśmy na nowo razem w jej mieszkaniu.
– Wiesz co, Stefan… – zaczęła nieśmiało. Było widać, że dłużej nie wytrzyma i musi się tym ze mną podzielić.
– Pamiętasz tę naszą rozmowę przed tygodniem? Bałam się tej decyzji. Najgorsze, że nie miałam pewności, jak na nią zareaguje dobry Bóg. Ale dziś jestem tak spokojna. Widzę wszystko zupełnie inaczej…
– To znaczy?… – nie ustępowałem.
– To znaczy, że poczułam, jak wraz z jej podjęciem, On ze mną wszedł w całą tę sytuację. Usłyszał moją decyzję. I poszedł ze mną. Mało tego: wspiera mnie w niej. Dziś jest zupełnie inaczej. Wątpliwości zniknęły!To może prosta scenka. Prosta historia. Prosty przykład. Sam lubię do niego wracać, aby przypomnieć sobie, o wolności, która mi daje dobry Bóg. Czekając tylko aż to ja podejmę decyzję. Na tym przecież polega życie. I na modlitwie, aby „On błogosławił w realizacji zamierzonych przez Ciebie planów”.