Męstwo kojarzy się nam najcześciej z silnym, poważnym, oddanym sprawie mężczyzną. A gdyby tak sprawę nieco odwrócić i spojrzeć na męstwo z zupełnie innej strony?
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Zwykle, gdy mówimy o męstwie, przed oczami staje nam zwykle umięśniony facet, najlepiej z brodą, przenikliwym spojrzeniu i poważnej aparycji. Wysoki, przystojny, wiedzący, czego chce od życia. W wersji katolickiej dodajemy zwykle jeszcze: pokorny, wierny i oddany misji. Uczciwy i skłonny do dalece idących poświęceń. Łącznie z oddaniem życia za drugiego. I pięknie – nie widzę nic zdrożnego w tak pojmowanej apoteozie męstwa. Spersonifikowanego w tak postrzeganej postaci. Jak dla mnie super.
Skoro jednak w tym dziale przyglądamy się w idei męstwa, a nie osobie mężczyzn (a to przecież zasadnicza różnica), to chciałbym dziś nieco odwrócić sprawę. I poświęcić chwilę tej pięknej idei, która realizowana jest również przez… kobiety. Podejrzewam, że nie będzie wśród nas, panów, nikogo, kto będzie miał odwagę sprzeciwić się tezie, że coraz częściej męstwo staje się ich domeną, a nie naszą…
Czytaj także:
„Marsz nadziei”. Męstwo tych kobiet sprowadzi pokój na świat
W służbie
Beata jest już po trzydziestce. Ale nadal z twarzą nastolatki. Uśmiechniętej od ucha do ucha. Wiecznie życzliwa, wiecznie uważna na krzywdę drugiego, z zaraźliwym do bólu śmiechem. Taka już jest. Na ulicy nie wyróżnia się specjalnie od innych dziewcząt i kobiet. Najczęściej w spódnicy, z przepaską pod szyją, torbą na ramię. Czasem plecakiem. Podąża. Zwykle gdzieś, gdzie ma misję.
Jest siostrą zakonną. Tyle że bezhabitową. Zatem, gdyby nie to światło bijące z jej twarzy, prawdopodobnie byśmy jej nie zdekonspirowali. Ale jednak… Tej radości świecącej z jej pełnych pasji oczu nie da się inaczej wytłumaczyć. Czasem mam wrażenie, że Beata już stąpając tutaj po ziemi, chodzi jakby po sferze niebieskiej. Jest tak zanurzona, tak wtopiona w niebiańską radość, że nie sposób tego opisywać słowami.
– Stefanku, drogi mój braciszku, wyjeżdżam… – powiedziała mi któregoś dnia przy herbacie w jednej z misjonarskich herbaciarni w Warszawie.
– Co? Ale, ale?… Gdzie tym razem? – przyznam, że udawałem nieco zdziwienie. Zdążyłem się już przyzwyczaić do ciągłej zmiany miejsca przez Beatę. A to Trójmiasto, a to Podhale, a to znowu Mazowsze. Służyła tam. Gdzie ją posłano.
– Wiesz, tym razem pojadę gdzieś dalej… – widać, że Beatka ma pewien lęk w głosie. – No i pewnie na dłużej niż to miało miejsce do tej pory…
– Możesz jaśniej?
– Wyjeżdżam na misję. Pomagać moim kochanym siostrom. Do Republiki Środkowoafrykańskiej.
– Czy ciebie już totalnie zaćmiło?! – uniosłem się w zdenerwowaniu. – Wiesz, co tam się teraz wyprawia?!
Czytaj także:
Magda Frączek: Twarde kobiety
Tam gdzie posyła Bóg
Nie trzeba być znawcą geopolityki, aby nie usłyszeć kolejnych depesz agencji prasowych o coraz to brutalniejszych atakach na chrześcijan w tym ogarniętym wojną domową państwie. Wierni są ostrzeliwani w kościołach, wyrzucani z domów, następuje czystka etniczna. ONZ-owska agencja ds. uchodźców opisała tamtejszą sytuację jako „katastrofę humanitarną na niewyobrażalną skalę”.
– To nie jest chyba najlepsze miejsce dla niewinnej, kruchej i niewieściej istoty? – próbuję ratować sytuację i odżegnać Beatę od jej nowego planu.
– Ale Stefanku… Bóg mnie tam posyła. Byłam tam przez kilka miesięcy na próbie. Aby rozeznać. Dziś już wiem. Serce mi się wyrywa do tych dzieci tam. To będzie teraz mój dom.
Twarz Beaty nie zmieniła sią ani o jotę. Nadal jest uśmiechnięta i pełna czystej radości. To dla mnie jasny znak. Ona już wie. I nie ma co jej przekonywać. Momentalnie robi się również wstyd. Nie, nie dlatego, że przed chwilą próbowałem ją od tego pomysłu odciągnąć. Raczej dlatego, że właśnie zobaczyłem w kobiecie prawdziwie męską postawę, do której mnie dzieli prawdopodobnie jeszcze przynajmniej kilka lat świetlnych.
Takich przykładów znalazłoby się prawdopodobnie znacznie więcej. Kto wie? Może kiedyś będzie okazja napisać o kolejnych? Na dziś chyba jednak starczy. W tym dziale miało być przecież krótko i konkretnie. Tak sobie obiecywałem. Zresztą, muszę na nowo ułożyć swoją zachwianą przez chwilę męską dumę i jakoś sobie to wszystko potłumaczyć. W tym bowiem akurat bowiem, my mężczyźni, jesteśmy zazwyczaj bardzo skuteczni.
Czytaj także:
Chcę wyjechać na misje. Co mnie tam czeka?