Prawdziwy fan Filomeny, św. Jan Maria Vianney, mówił: „Ilekroć prosiłem o coś Boga przez jej przyczynę, zawsze byłem wysłuchany”. Twierdził, że to wielka święta, którą Bóg wyjątkowo uwielbia.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Nikomu, kto w podstawówce sumiennie czytał lektury, imię „Filomena” nie kojarzy się dobrze. Tymczasem to nie tylko zła czarownica z książki Marii Krüger, która chciała odebrać Karolci słynny błękitny koralik, ale również pewna mało znana święta, która może zadbać o komfort naszego życia we wszystkich jego aspektach.
Kochana i… skazana przez cesarza
To skojarzenie z czarownicą nie jest bezpodstawne również z innych względów (o czym będzie niżej). Filomena urodziła się w 289 roku w Macedonii jako wymodlone przez dotąd niewierzące arystokratyczne, greckie małżeństwo.
Po jej narodzeniu rodzice natychmiast przyjęli chrzest, a Filomena już od najmłodszych lat deklarowała, że nie chce wychodzić za mąż, zaś swoje dziewictwo chce poświęcić Bogu.
Czytaj także:
Tym trzem Polkom ukazywała się św. Teresa z Lisieux
Miała jednak sporego pecha, bo o jej względy walczył sam rzymski cesarz Dioklecjan (w zamian za jej rękę obiecywał jej władającym państwem rodzicom zejście z wojennej ścieżki), który w imię urażonej dumy skazał ją na więzienie i tortury.
Cudowne ocalenia Filomeny
Gdy mimo tych tortur wciąż się mu nie poddała, urażony adorator niczym Piłat wydał ją na śmierć przez biczowanie (chciał wszak, żeby cierpiała tak, jak cierpiał jej „kochanek”, o którego Dioklecjan tak bardzo był zazdrosny).
Celu jednak nie osiągnął, bo rany Filomeny w cudowny sposób błyskawicznie się zagoiły. Podobnie udało jej się uciec śmierci, gdy przypiętą do kotwicy wrzucono ją do Tybru (mówi się, że aniołowie wydobyli ją wtedy z rzeki) oraz kiedy celowane w nią płonące strzały ze zdwojoną siłą trafiały w łuczników.
Ostatecznie zmarła przez obcięcie głowy, ale z racji poprzednich wydarzeń budziła w niektórych lęk i nazywana była czarownicą. Wielu obserwatorów tych cudownych wydarzeń nawróciło się jednak na chrześcijaństwo.
Odkryte relikwie i sznur Świętej Filomeny
O Filomenie nie pamiętamy tak dobrze, bo za pontyfikatu Pawła VI wykreślono jej oficjalne wspomnienie z kalendarza liturgicznego. Póki to jednak nastąpiło (czyli do lat 60. ubiegłego wieku) wspominaliśmy ją każdego 11 sierpnia. W praktyce nic ta zmiana do jej świętości nie wnosi. Święta świętą jest i świętą pozostanie, a z jej wstawiennictwa korzystają nie tylko katolicy przedsoborowi, ale i wszyscy pozostali.
Jej wielki kult rozpoczął się, kiedy po setkach lat zapomnienia w 1802 roku odkryto jej relikwie w katakumbach św. Pryscyllii przy Via Salaria Nova. Wtedy to właśnie zaczął się wielki boom na Filomenę.
Czytaj także:
Jaka jest najcięższa kara w czyśćcu? Podpowiada św. Katarzyna z Genui
Papież Leon XII zezwolił na wzniesienie na jej cześć ołtarzy i kościołów. Grzegorz XVI nadał pełne prawa jej kultowi w całym katolickim świecie. Pius IX powierzył jej tytuł „Patronka dzieci Maryi”, a Leon XIII zatwierdził „sznur Świętej Filomeny”, nadając specjalne przywileje i odpusty wszystkim, którzy go noszą.
Cuda św. Filomeny
To wszystko nie działo się dlatego, że taka była akurat moda w Watykanie. Przede wszystkim zaraz po odkryciu relikwii za wstawiennictwem Filomeny działy się cuda, które zresztą zdarzają są do dziś.
Jak mówią świadectwa, proszącym i poświęcającym jej ważne sprawy Filomena jest w stanie wymodlić dziecko czy wnuka, załatwić pozbycie się nowotworu czy nawet pomóc przy zdaniu prawa jazdy. Jednym wymodliła spłatę długów, innym powrót wzroku, czystość, głęboką wiarę.
Mówi się, że Filomena jest świętą od wszystkiego – od ciała i od duszy. Jej wielki wielbiciel, św. Jan Maria Vianney, mówił: „Ilekroć prosiłem o coś Boga przez jej przyczynę, zawsze byłem wysłuchany”. Twierdził, że to wielka święta, którą Bóg wyjątkowo uwielbia i ze względu na wszystko, co dla Niego zniosła, niczego jej nie odmówi.
Patronka na wszelkie kłopoty
Jak to zatem możliwe, że tak mało o niej wiemy, a kiedy już się dowiadujemy, na kolejnych kilkaset lat zapominamy? Sama przeczytałam o niej po raz pierwszy, kiedy będąc w potrzebie, szukałam świętych od wszelakich kłopotów. Potem zapominałam o niej i przypominałam sobie siedem razy, zanim zabrałam się za pisanie tekstu.
Nie jestem zwolenniczką teorii spiskowych, ale czy przypadkiem nie jest tak, że największe skarby duchowe to te, do których tak trudno się dociera, a potem tak łatwo się je traci?
Tak czy owak – niezłomność prezentowana za życia widocznie towarzyszy świętej Filomenie również w czasach nam współczesnych, bo do dziś raz na kilkaset lat objawia się jakiejś pobożnej osobie.
Na przykład dość dokładnie opowiedziała o sobie neapolitańskiej zakonnicy, matce Marii Luizie od Jezusa w pierwszej połowie XIX wieku. Dzięki zapiskom z tej rozmowy (dostępnym w całości w internecie – naprawdę polecam!) historia Filomeny przestaje sprawiać wrażenie infantylnej legendy, a przybiera formę wiarygodnych wspomnień mistyczki, której wszystkie czyny i decyzje to po prostu natchnienia Ducha.
Czytaj także:
Św. Róża z Limy. Mistyczka, która nosiła na rękach Dzieciątko Jezus