Ojcostwo trzeba w sobie odkryć, a raczej je obudzić. To w oczach dziecka widzi się coś, co daje ojcu siłę do działania.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Jak Polak z Niemcem
Jakieś cztery lata temu odwiedził mnie mój dawny kolega ze studiów. Mieszka na stałe w Niemczech i od czasu do czasu odwiedza rodzinny Białystok, spotykając się z rodziną i przyjaciółmi. Odnawia stare kontakty i wraca do siebie, do Berlina. Mieszka tam już ponad 30 lat i właściwie jest już bardziej Niemcem niż Polakiem.
Przesiąkł tamtą atmosferą, tamtą mentalnością i sposobem postrzegania świata. Gdy przyjeżdża, prowokuje mnie do wyrażania swoich poglądów na tematy społeczne, polityczne i wszystkie inne możliwe do omówienia w czasie krótkiego, kilkugodzinnego spotkania.
Dużo wtedy dyskutujemy, kłócimy się i śmiejemy. Jesteśmy jak ludzie innych kultur, którzy jednak wyrośli z podobnego pnia na podobnym gruncie. Inni, a jednak mający w sobie takie same pierwiastki.
Jurek ma za sobą nieudane małżeństwo, z którego ma dorosłego już syna, Niemca, i wiele kolejnych przelotnych związków. Być może dlatego jego stosunek do życia jest luźny i swobodny. Korzystaj ile zdołasz, wymieniaj kolejne modele partnerek na nowe i ciesz się życiem.
Czytaj także:
Najtwardszy ojciec świata. Przebiegł 72 maratony z niepełnosprawnym synem
Ja jestem w małżeństwie już 32 lata. Mam dwoje dzieci, które mają już swoje rodziny, mam 5 wnuczek. Nasze życiowe drogi i doświadczenia są inne. Może dlatego nasze postawy również są odmienne. Na każdą z takich pogawędek idziemy do dobrej, cichej restauracji, gdzie możemy swobodnie i możliwie długo pogadać.
Niewinny flirt?
Nasza ostatnia rozmowa odbyła się w restauracji jednego z hoteli, w którym dość często jestem gościem. Na tyle często, że personel traktuje mnie jak znajomego i „przyjaciela domu”. Gdy usiedliśmy z Jurkiem do stołu, podeszła do nas młoda kelnerka, podając karty dań. Widziałem, że spodobała się memu koledze.
Jest przystojnym śniadym facetem z bujnymi włosami, przyprószonymi siwizną z racji swoich 58 lat. Sprawia bardzo korzystne wrażenie i jest tego świadomy. Dlatego, gdy podeszła do nas moja znajoma, Jurek zamawiając kolację zaczął z nią flirtować, robiąc fiołkowe oczy i śląc w jej stronę swoje słoneczne uśmiechy.
Dziewczynie było głupio i nie bardzo wiedziała, jak ma się zachować, tym bardziej, że przyzwyczajona była do innego zachowania z mojej strony. Zawsze starałem się być przyjazny i miły, ale nigdy dwuznaczny i podrywający.
Czytaj także:
Bycie ojcem to sposób na nieśmiertelność. Umierasz kilka razy dziennie. I powstajesz!
Ojcostwo ważniejsze niż seks
Gdy zostaliśmy sami, z poirytowaniem powiedziałem do niego, żeby przestał się zachowywać jak idiota-podrywacz i nie ośmieszał się przed dziewczyną, która mogłaby być jego córką. Wtedy on ze zdziwieniem w oczach powiedział: „No wiesz, chyba w tym wieku już nie jesteś mężczyzną, więc nie przeszkadzaj innym”.
Seks jest super, to go kręci i napędza do działania, a skoro dziewczyna jest piękna, to on widzi w niej przedmiot pożądania i to jest OK. Odpowiedziałem mu, że ma rację. Tak jest w pewnym wieku i trwa to przez wiele lat, ale są w życiu również inne rzeczy, które mogą kręcić mężczyznę i napędzać. Trzeba je tylko odkryć i zasmakować.
Taką rzeczą jest np. ojcostwo. Zaznałem jego błogosławieństwa i wiem, o czym mówię. Gdy przywiozłem żonę z naszym pierwszym dzieckiem do domu, na progu przywitali nas rodzice.
Do żony niosącej dziecko wyciągnęły się ręce, daj potrzymamy dziecko, a ty zdejmij płaszcz. Wtedy moja żona w swojej mądrości podała mi dziecko mówiąc: „On ma ojca. Jarek, potrzymaj Maciusia”. To było jak pasowanie na ojca, którym w tamtej chwili się stałem.
Czytaj także:
Jak być dobrym ojcem?
Potem była już proza życia, pranie pieluszek, przewijanie, karmienie. A potem wychowywanie: tłumaczenie, jak wygląda życie, pokazywanie świata. Nawiązywanie więzi trwa wiele lat i właściwie nigdy się nie kończy.
Wielka sztuka
Ojcostwo trzeba w sobie odkryć, a raczej je obudzić. To w oczach dziecka widzi się coś, co daje ojcu siłę do działania. To ufność, podziw, szacunek czy miłość. To ojciec jest w stanie wychować nowego mężczyznę, swego syna, nauczyć go, jak walczyć „o swoje” w życiu. To ojciec uczy syna, jak szanować kobietę.
Syn to widzi, gdy ojciec zwraca się do matki. To ojciec uczy syna, jak być dzielnym w życiu. To w końcu ojciec, dając synowi błogosławieństwo i akceptację, ma odciąć pępowinę i wypuścić syna w świat, obdarowując go wolnością i prawem do samodzielnego decydowania o własnym życiu i prawem do jego własnych błędów. To ojciec ma nie wtrącać się w życie dorosłego syna, trwając jednocześnie przy nim, gdy ten go potrzebuje.
To ojciec stwarza nową kobietę – swoją córkę. Ma być ona dla ojca małą księżniczką, królewną, która uczy się w ten sposób swojej wyjątkowej wartości. To ojciec ma pozwolić córce odkryć w sobie kobietę i ma ją w niej uszanować. To ojciec ma w końcu pozwolić jej odejść z domu z innym mężczyzną.
To wielka sztuka powściągnąć swoje serce i dać córce wolność, również wolność wyboru. To ojciec ma z miłością i stanowczo odciąć pępowinę i pozwolić jej mężowi zaopiekować się nią i ich dziećmi. Czy nie tak wychowuje nas Bóg?
Czy nie jest to bardziej wymagające niż seks? Czy tak rozumiane ojcostwo nie może być pasją życia? Pasją rozłożoną na lata.
Czytaj także:
Jestem ojcem. Spędzam z dziećmi tyle czasu, ile się da. To chyba normalne, nie?