Brakuje mi tu bardziej rozbudowanej argumentacji teologicznej i z dziedziny duchowości. Pozytywne w książce jest to, że ukazane zostały nie tylko problemy celibatariuszy, ale także trudności, jakie napotykają kapłańskie rodziny funkcjonujące w innych wspólnotach.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Celibat księży w Kościele rzymskokatolickim jest tematem kontrowersyjnym. Szczególnie dla tych, którzy go nie rozumieją, którzy sobie z nim nie radzą, czy dla których stanowi wyrzut sumienia. Co jakiś czas wracają dyskusje o jego sensie, prowokowane np. spadkiem powołań czy skandalami obyczajowymi. Tym razem dyskusję w Polsce wywołała książka Marcina Wójcika „Celibat. Opowieści o miłości i pożądaniu”, wydana przez Agorę.
Jest to zbiór dobrze napisanych reportaży. Niektóre z nich były już wcześniej publikowane w „Dużym Formacie”. Warto też zauważyć, że nie ma tu – co rzadkie dla publikacji okołokościelnych spoza katolickich środowisk – błędów merytorycznych co do Kościoła, celibatu, zwyczajów, teologii, etc.
Czytaj także:
Przypadek Krzysztofa Charamsy. Smutny, ale problemowi warto się przyjrzeć
Daje się odczuć, że autor – który 5 lat spędził w seminarium duchownym, potem studiował na katolickiej uczelni, a następnie przez kilka lat był dziennikarzem „Gościa Niedzielnego” – jest w tych tematach dobrze obeznany, a znajomości z tego czasu pomogły dotrzeć do osób, których historie opisał.
W książce znajdziemy wyjaśnienie znaczenia i dzieje celibatu w Kościele. Brakuje mi bardziej rozbudowanej argumentacji teologicznej i z dziedziny duchowości. Bo wydaje mi się, że przez te wieki celibat dość mocno zrósł się z duchowością kapłańską i ciężko dyskutować o nim pomijając tę kwestię albo bagatelizując pobożne sformułowania o kapłańskim niepodzielnym sercu.
Pozytywne w książce jest to, że ukazane zostały nie tylko problemy celibatariuszy, ale także – zwłaszcza w ostatnim reportażu poświęconym prawosławnemu batiuszce i jego żonie – trudności, jakie napotykają lub mogą napotykać kapłańskie rodziny, funkcjonujące w innych wspólnotach.
Ważnym fragmentem jest przedrukowana z katolickiego portalu wypowiedź pewnego jezuity, który dobrze zna również sytuacje w Kościołach katolickich, w których celibat księży nie obowiązuje (chodzi np. o Kościół greckokatolicki). Jest też piękne świadectwo kapłana, który szczerze opisuje swoje (skuteczne) zmagania z bezżennością.
W komentarzach, które słyszałem o książce, przewija się często zarzut, że jest tendencyjna, fałszywa, że uderza w Kościół. Rzeczywiście, treść reportaży może być trudna i dołująca. Niestety, mimo tego, że sam w Kościół angażuję się od lat, że znam dość dobrze jego struktury, sposoby działania i reagowania, wiem jak wygląda życie za klasztornym czy seminaryjnym murem, nie potrafiłbym powiedzieć, że te historie są fałszywe, i co przykre – sam znam więcej bardziej gorszących.
Marcin Wójcik wydaje się być życzliwy w opisywaniu tej rzeczywistości. Co do tendencyjności – autor po prostu opisuje problem, który chce ukazać. Ciężko o zachowanie proporcji. Tu jest zadanie dla strony katolickiej, podobnie jak po opublikowaniu przez Krytykę Polityczną książki Marty Abramowicz „Zakonnice odchodzą po cichu” pojawiła się nie tyle jako kontra, co ważne uzupełnienie, pozytywna książka Eweliny Tondys „Habit zamiast szminki”.
Czytaj także:
Kobieta i ksiądz. Zakazana relacja?
Czy książka uderza w Kościół? Nie widzę tak tego. Ukazywanie (życzliwe) trudnej prawdy nie jest uderzaniem w Kościół, tylko krzykiem, by w pewnych kwestiach się obudził, żeby coś zostało na nowo przemyślane, może zreformowane.
Obok tej książki nie mogą obojętnie przejść biskupi i formatorzy seminaryjni. Takie głosy są dobrym impulsem do uderzenia się w pierś i nawrócenia. Z historii zbawienia wiemy, że Bóg często posługiwał się poganami, by uzmysłowić Żydom ich błędy.
Zarzut uderzania w Kościół padał też przy okazji opisywania skandalu pedofilii wśród księży, jednak ta praca dziennikarzy była i jest potrzebna, żeby Kościół wypracował stosowne metody radzenia sobie z takimi przypadkami, skoro sam nie był w stanie do tego się zmobilizować.
Jakie dobro lektura przynieść może świeckim? Może pomóc zrozumieć trudną sytuację kapłana, ogromny problem jego samotności, w zmaganiu z którą jak najbardziej wierni mogą i powinni go wspierać. Druga rzecz – rachunek sumienia z modlitwy za kapłanów.
Nie ma się czym gorszyć, wszyscy jesteśmy grzesznikami i nikt nie ma prawa rzucać kamieniem. Tym, czego trzeba, jest osobiste nawrócenie i wspólna praca nad uczynieniem kościelnych struktur, formacji, relacji bardziej ewangelicznymi.
Czytaj także:
Celibat, tożsamość, pieniądze. Szczera rozmowa o kryzysie kapłaństwa