Gdy jesteśmy zakochani widzimy same zalety tej drugiej osoby. Nawet jeśli dostrzegamy wady, próbujemy je sobie wytłumaczyć.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Marzenia kontra rzeczywistość
Stojąc na ślubnym kobiercu jesteśmy pełni nadziei, dobrych myśli, marzeń, nie tylko co do tego, co nas spotka, ale również w stosunku do drugiej osoby. Rzeczywistość nie raz płata figla. Wymarzony książę z bajki przemienia się w siedzącego na kanapie z piwem w ręku lenia, a księżniczka w zrzędzącą istotę stawiającą wymagania i nieakceptującą jakichkolwiek starań.
Domowe pielesze
Anna spotykała się Łukaszem około 4 lat. Po rocznym okresie narzeczeństwa wzięli ślub. Piękna biała suknia, garnitur, kwiaty, ceremonia ślubna, cudowne wesele. Przed ślubem razem spędzali każdy wolny czas, weekendy.
Mieszkali w miejscowościach oddalonych od siebie o 10 km. Łukasz traktował Anię jak księżniczkę: kwiaty, prezenty, czułe słówka, odwoził z pracy do domu. Po ślubie okazało się, że słabo się tak naprawdę znali. Ania gorzej radziła sobie z przyzwyczajeniami męża: bałaganiarstwem, lenistwem i upodobaniem do gier komputerowych, nad którymi przesiadywał do późnych godzin nocnych.
Czytaj także:
Początek Wieczności: Dla nas źródłem radości jest miłość! [wywiad]
Sytuacja pogorszyła się, gdy na świat przyszło dziecko. Łukasz wracał później do domu, nie angażował się w opiekę nad dzieckiem, tłumacząc, że: „od wychowywania jest żona”. Unikał bliskości, był stale nieobecny. „Zagroziłam rozwodem i przeniosłam się do rodziców” – mówi Ania. Przez miesiąc rozmawiali na neutralnym gruncie, poza domem.
„Powiedziałam wprost, co mnie boli, zaproponowałam rozmowy i terapię. Wiele moich znajomych było tak rozczarowanych po ślubie, że się rozwiodło. My postanowiliśmy nie poddać się tak łatwo. Ta praca wciąż trwa”. Łukasz, jak sam przyznaje, zaczął traktować Anię jako własność i służącą, a nie jak żonę i partnerkę. Jak zauważa specjalista Radosław Jerzy Utnik, ślub może wzmacniać dotychczasową relację, jeśli jest świadomą deklaracją, tak chcę być z Tobą, nikogo nie szukam. Wtedy daje poczucie bezpieczeństwa. O związek jednak trzeba dbać, bo nie jest dany raz na zawsze. Problem pojawia się wówczas, gdy partnera traktujemy jako własność a małżeństwo jak więzienie i ograniczenie.
Czy można poprawić jakoś nadszarpnięte relacje?
Zawsze warto dbać o swojego współmałżonka. Kupić jakiś prezent, przygotować niespodziankę. Czemu nie? Randki małżeńskie to ciekawa inicjatywa na ponowne zainteresowanie się sobą, możliwość opuszczenia domu i codziennych, rutynowych obowiązków.
Czytaj także:
Małżeńskie „fair play”. Jak się zdrowo spierać?
Docenienie współmałżonka nie tylko w wyjątkowych sytuacjach, ale i codziennych sprawach. Podstawą w krytycznych wydawałoby się sytuacjach niech będzie szczera rozmowa. Nie chodzi o ostrą wymianę zdań, ale spokojne wytłumaczenie tego, co nas boli, irytuje, czego nam brakuje. Jeśli pojawią się emocje, to dobrze – rzecz ludzka. Przed ślubem widzimy często wyobrażenie tej drugiej osoby, tego co nam się podoba. Ale nie do końca zdajemy sobie sprawę, czym jest prawdziwa miłość. Kierują nami bardziej oczekiwania i traktowanie relacji jako swojego rodzaju transakcji. W małżeństwie także mamy prawo mieć własną przestrzeń, a jeśli z czegoś rezygnujemy to w sposób wolny, z miłości dla drugiej osoby.
Dlaczego trudniej sobie radzimy po ślubie?
Zaczynamy traktować drugą osobę jak własność. Tzw. osiadanie na laurach nie poprawia sytuacji. Terapeuci zauważają trzy zasadnicze kwestie, wokół których narasta najwięcej sporów: seks, pieniądze i dzieci.
Harville Hendrix, terapeuta małżeński, zauważa, że wszelkie niewypowiedziane oczekiwania i potrzeby piętrzą się i narastają. Chodzi więc o to, by przede wszystkim rozmawiać, szukać rozwiązań i poświęcać uwagę zamiast żyć marzeniami i iluzją.
Nierealne wyobrażenia, narastające frustracje są prawdziwymi przeszkodami w wypracowaniu wspólnego celu. Konflikty czy różnice zdań są nieuniknione (jak w każdej relacji), ale ważne jest zaufanie, szczerość, stworzenie mimo wspólnego życia, także małej, indywidualnej przestrzeni zapewniającej samorealizację. Samorozwój jest również ważny, by kroczyć wspólną drogą życiowego spaceru ramię w ramię, a nie przeciwko sobie. Potrzebny jest złoty środek, a już szczególnie jest potrzebny właśnie w małżeństwie.
Czytaj także:
Szymon Majewski: Spowiedź pantofla!