Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Marzę czasem o uwolnieniu się od pisania powieści, której zakończenie z góry jest każdemu wiadome, a los większości bohaterów można sprawdzić w podręczniku do historii – mówi Elżbieta Cherezińska.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
O tym, dlaczego historię opowiada się przez pryzmat mężczyzn, o zapomnianych kobietach i fascynacji średniowieczem – Aletei opowiada pisarka Elżbieta Cherezińska.
Marta Brzezińska-Waleszczyk: Po „Hardej” i „Królowej” przeczytałam w pewnej recenzji, że Pani przepis na sukces jest prosty – dofeminizować i pokazać historię, jak w amerykańskiej superprodukcji. Ale to chyba nie wystarczy, prawda?
Elżbieta Cherezińska: Oczywiście, że nie. To zdanie recenzenta (śmiech). Nie wierzę w uniwersalne „przepisy na sukces”, gdyby działały, na rynku nie byłoby książek nieczytanych.
Pokazała Pani kawał polskiej historii z perspektywy kobiety – Świętosławy. Do tej pory o historii, zwłaszcza tego okresu, mówiło się przez pryzmat mężczyzn. Skąd pomysł?
Kobiety są częścią historii, bo nawet jeśli nie każdy król miał żonę, to każdy miał matkę. Często kronikarze wspominali tylko o tych damach, których imion naprawdę nie mogli przemilczeć. Świętosława, córka Mieszka I, jest postacią szczególną. Nie jesteśmy pewni nawet jej imienia, bo ono nigdzie nie zostało zapisane. To, którego używamy, było imieniem jej córki, stąd przyjęło się stosować je i do słowiańskiej matki. W jej historii wiele jest niewiadomych, niektórzy przychylają się do wersji, by tą biografią obdzielić dwie kobiety, nie jedną. Ale wersja „max”, którą przyjęłam pisząc „Hardą” i „Królową” (te książki są nierozłączne), w pełni broni się historycznie.
Elżbieta Cherezińska o “Hardej” i “Królowej”
Jakie są fakty?
Jedyna córka Mieszka i Dobrawy, raczej młodsza niż starsza siostra Bolesława Chrobrego, chrześcijanka. Jako młoda dziewczyna wydana za króla Szwecji, Erika, zdecydowanego wyznawcę starych, nordyckich bogów. Małżeństwo jest częścią sojuszu Mieszka i Erika skierowanego przeciw królowi Danii, Svenowi Widłobrodemu. Świętosława rodzi następcę tronu, jedynego syna króla Erika, Olofa. Jej mąż zwycięża Duńczyków i doprowadza do wygnania z kraju ich króla Svena. Potem umiera. Sven wraca z wygnania i odbija Szwedom Danię, a następnie żeni się z wdową po swym wrogu, Świętosławą. Zabiera żonę do swego królestwa, a nad jej dziesięcioletnim synem ustanawia w Szwecji kuratelę. Świętosława rodzi Svenowi dwóch synów: Haralda i Knuta. I przynajmniej dwie córki, tym samym spełnia „obowiązek żony”. W roku 1000 na wodach cieśniny Oresund dochodzi do słynnej bitwy trzech skandynawskich władców: jej mąż, król Danii i jej syn, król Szwecji, kontra król Norwegii Olav Tryggvason. Olav w tej bitwie ginie, a Świętosława zostaje wygnana z kraju męża do brata, Bolesława Chrobrego. Po czternastu latach, gdy jej mąż Sven zdobywa tron angielski i umiera, synowie Świętosławy Knut i Harald (pełnoletni mężczyźni w świetle ówczesnych zwyczajów), płyną do księcia Bolesława, by odebrać stamtąd swą matkę. Po kolejnych kilku latach Knut zdobywa tron angielski. Tyle fakty. A do tego plotki historyczne, czyli sagi islandzkie, które nazywają ją Storradą (Dumną) i oskarżają o spalenie w łaźni zalotników, od których zaroiło się po śmierci Erika. I o konflikt z Olavem Tryggvasonem na tle miłosnym. I o spiskowanie przeciw niemu, które doprowadziło do owej tragicznej bitwy.
Dużo, jak na jedną kobietę.
Wszystkie te puzzle historyczne można układać na wiele sposobów, jeśli zachowa się poszanowanie do faktów, o których istnieniu wiemy. Wybrałam swoją wersję tej skomplikowanej historii. Wracając do Pani pytania, dlaczego opowiadać historię z punktu widzenia kobiety? Teraz to chyba jasne, w jej przypadku mamy do czynienia z kobietą zupełnie wyjątkową. I najważniejsze: pierwszym koronowanym Piastem była dziewczyna. Bolesław, jej brat, czekał na koronację wiele, wiele lat. Gdy w końcu do niej doprowadził, jego siostra, pani trzech skandynawskich tronów, prawdopodobnie już nie żyła. Był czas wielkiego ojca, Mieszka. Potem czas jego córki i wreszcie syna.
Czytaj także:
Siostra Bolesława Chrobrego pierwszą polską feministką?
Cherezińska: Średniowiecze to frapujący okres!
W Pani książkach średniowiecze, uważane przecież za wieki ciemne, jest fascynującą epoką. Pokazanie jej jako atrakcyjnej wymagało wysiłku, czy patrzymy na średniowiecze kalkami?
Ulegamy uprzedzeniom, to jasne. Średniowiecze było epoką fascynującą i niejednorodną, trwało niemal tysiąc lat, już to mówi wiele o tym, ile tam się działo. To czas budowania Europy po przejściu barbarzyńców i czas wykluwania się chrześcijańskich Europejczyków z tychże. Czas budowy coraz większych kamiennych kościołów i ustalania porządku feudalnego świata. A przecież żadna zmiana nie odbywała się w jednej chwili, każda wymagała lat. Frapujący okres!
Fascynujemy się historią innych krajów, nasza wydaje się nam dość nudna. Tymczasem jej nie znamy. Gdzie jest problem? Może gdyby podręczniki do historii pisała Cherezińska – tylko nie takie grube (śmiech)?
Historia w chudym podręczniku sprowadzi się do dat i faktów, a to siłą rzeczy jest nudne. Zaczyna ożywać, gdy otwiera przed nami sekrety procesów, jakim podlegała i, a właściwie przede wszystkim, gdy pokazuje ludzi ją tworzących. Na tym polega moja powieściowa praca – rozbudowane portrety i historia pisana przez pryzmat bohaterów, którym trudno się oprzeć. To, o czym Pani wspomniała, poczucie, że historia Polski jest nudna, może wynikać z faktu, iż przez dziesiątki lat jej obecność w kulturze koncentrowała się na klęskach i rozliczeniach z przeszłością. Oczywiście, analiza jest konieczna, ale staje się twórcza tylko wówczas, gdy prowadzi do konstruktywnych wniosków i tworzenia nowych perspektyw. Każda przesada jest niezdrowa, to znaczy, pisanie historii wyłącznie przez pryzmat heroiczny i zwycięski, jak i koncentrowanie się tylko na porażkach i klęskach, prowadzi do jednego – ucieczki odbiorcy. Czytelnik nie potrzebuje bajek. Szuka wciągającej, opartej na faktach opowieści.
Jak wygląda kwerenda historyczna – to żmudny proces?
Owszem, ale to czasami najciekawszy moment w pracy nad powieścią. Wymaga benedyktyńskiej cierpliwości i zadawania sobie nieoczywistych pytań. Bo to, że znamy fakty nie oznacza, że jesteśmy pewni procesu, jaki do nich doprowadził.
Czytaj także:
Wdowa, królowa, matka. Świętosława powraca
Piastowski gen
Bardzo nie chce Pani dać się zaszufladkować, konsekwentnie stroni od polityki, a jednocześnie porusza tematy, za które prawica Panią uwielbia – Wyklęci, Piastowie… Da się pisać historię Polski ponad podziałami?
Poruszam też te, które są prawicy nie na rękę: homoseksualizm, związki pozamałżeńskie i dzieci z tych związków, starając się pokazywać świat i przeszłość w całej krasie, czy to się komuś podoba, czy nie. Owszem, zdarza się, że jakiś czytelnik napisze do mnie oburzony, że czegoś się po mnie nie spodziewał. Podziały były i będą, to prawo społeczeństwa, by nie było jednolite, lecz różnorodne. Czasami biegną wzdłuż linii politycznej, ale znacznie częściej wokół światopoglądów. Mój jest oparty na fundamentalnej wartości: szacunku do innych.
Dlaczego właśnie Piastowie, nie Jagiellonowie?
Piastowie byli naszą pierwszą królewską dynastią, naszym startem w państwowość, i to już wystarczający powód, by zajmować się nimi bez końca. Mieli nieprawdopodobną energię, coś, co na swój użytek nazywam „genem piastowskim”, która dała im siłę, by zaistnieć w Europie, tuż pod bokiem cesarstwa. Ale nigdy nie powiedziałam, że są w czymś lepsi od Jagiellonów, są po prostu zupełnie inni. Jagiellonów też uwielbiam. I ich kobiety.
Chodzi Pani po głowie książka bardziej w klimatach fantasy? W poprzednich przewijały się stare bóstwa, żyjące zwierzęta herbowe, ostatnio smoki.
Czasami marzę o tym, by uwolnić się od pancerza faktów. Od pisania powieści, której zakończenie z góry jest każdemu wiadome, a los większości bohaterów można sprawdzić w podręczniku do historii. To silna pokusa.
Czytaj także:
15 wynalazków, które dało nam średniowiecze