Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
W dniu ślubu z Marianną Dąbrowską miał 20 lat. Siostra tak go opisuje: „Juliusz był wzrostu wysokiego i silnie zbudowany. Włosy miał ciemne, nie całkiem czarne”. Dodajmy, że był bardzo wesoły. No i stanowił spełnienie modlitw przyszłej żony. Marianna bowiem myślała tak:
Gdybym musiała pójść za mąż, proszę koniecznie, abym dostała takiego męża, który by nigdy nie zaklął, nie pił wódki i nie chodził do szynku na zabawy. I byłam wysłuchana.
Za siostrą panny młodej dodajmy jeszcze, że „Juliusz Kolbe odbywał piesze pielgrzymki do Częstochowy, które co roku wyruszały ze Zduńskiej Woli. Był Polakiem prawdziwie kochającym swą ojczyznę”. Poza tym: miał talent muzyczny i lubił książki.
W wieku 20 lat Kolbe był już majstrem tkackim. W domu miał 4 warsztaty tkackie, przy których pracowali 3 pracownicy. Juliusz uczył ich rzemiosła. Dodajmy, że rok po ślubie młodzi stali się członkami III Zakonu św. Franciszka. Do tego zaś stopnia przejęli się jego nauką o zbawczym ubóstwie, że Juliusz zrezygnował nawet z części spadku.
5 lat po ślubie przenieśli się do Łodzi. Tam Juliusz stał się zwykłym robotnikiem. Szybko jednak „z Łodzi wyjechali, aby – jak mówił Juliusz – chłopcy się tam nie zepsuli”.
5-osobowa rodzina – rodzice i 3 synów – przyjechała w okolice Pabianic. Tam małżonkowie otworzyli sklep, który jednak upadł. Juliusz miał bowiem za dobre serce: często dawał ubogim klientom towary gratis lub sprzedawał za mniej niż należało. Po bankructwie znowu zatrudnił się w fabryce.
Juliusz Kolbe jednak nie tylko pracował. Miał w sobie też żyłkę społecznika. Zapisał się np. do Stowarzyszenia Robotników Chrześcijańskich. Rozprowadzał też gazetkę „Pracownik Polski”, a czasem do niej pisywał.
Opisaliśmy wyżej losy kariery zawodowej Juliusza, a także jego zainteresowania społeczne, a nie wspomnieliśmy o roli w rodzinie. Tu raczej rządziła Marianna.
Zapewne pod jej wpływem Juliusz zgodził się na czasowe śluby bezwzględnej czystości ich obojga. Po 4 latach tych praktyk złożyli wreszcie ślub wieczystej czystości, a mąż wyraził zgodę na to, aby Marianna oddała się na „wyłączną służbę” Bożą, czyli została zakonnicą. Nie udało jej się to, ale i tak była zadowolona z życia przy siostrach felicjankach.
Inaczej było z Juliuszem. Doskwierała mu samotność. W liście do najmłodszego syna tak pisał: „Wy macie swoich kolegów, ale ja przed nikim serca otworzyć nie mogę – muszę być pustelnikiem w ludnym świecie”.
Wreszcie nasz bohater postanowił opuścić franciszkanów, u których pracował 4 lata. O pomoc zwrócił się do znanego mu jeszcze z Pabianic ks. Włodzimierza Jakowskiego. Zaznaczmy tu, że Juliusz nie miał nawet mieszkania. Ks. Jakowski zapewnił mu mieszkanie oraz miejsce na własny interes. Dzięki temu w Częstochowie powstała najpierw księgarnia, a potem dobrze prosperujący Skład Papieru i Materiałów Piśmienniczych Juliusza Kolbego, który zatrudnił nawet 2 pracowników.
W listach do synów jednak wyrażał żal wobec żony. Zacytujmy: „Lepiej, żeby mi Mama chciała dopomóc przez ten czas – nie płaciłbym tyle ludzi, a Mama darmo swoje siły marnuje”.
Był rok 1913. Wkrótce wybuchła I wojna światowa. Patriotyzm przekazany przez Juliusza synom sprawił, że jeden z nich ucieka od franciszkanów i zostaje legionistą. Marianna jest przerażona. Prawdopodobnie pod jej wpływem mąż udaje się na front szukać syna.
Istnieje opinia, że i on został legionistą, nawet oficerem i jako taki został powieszony przez Rosjan. Inna wersja zdarzeń stwierdza, że zginął w trakcie pracy w wywiadzie austriackim. Tak, czy inaczej, Juliusz nie wrócił. Niepewność jego losów męczyła rodzinę, która czasami wspominała go w listach.
Kończąc, powiedzmy, że Juliuszowi – inaczej niż Mariannie – właściwie niczego zarzucić nie można. Może tylko to, że był za bardzo ustępliwy wobec żony. Nie udało mu się uchronić ich małżeństwa przed rozpadem.
Cytaty pochodzą z książki Natalii Budzyńskiej „Matka męczennika”, Kraków 2016.