separateurCreated with Sketch.

Czy i jak rozmawiać z dzieckiem o śmierci?

Ojciec czytający książkę synowi
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Sabina Zalewska - 09.10.17
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Często my, rodzice, decydujemy się na myślenie magiczne. Jeśli o czymś nie mówimy, to tego nie ma. Trywializujemy problem i pomniejszamy go.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Kto się boi mówić o śmierci?

Wielu rodziców zadaje sobie pytanie, czy i po co rozmawiać z dziećmi o śmierci? Czy w ogóle jest to potrzebne? Może lepiej ich nie narażać na takie emocje?

Czego boją się rodzice? Najczęściej tego, że sami nie stawią czoła odpowiedzi na pytania dziecka. Sami boją się odpowiedzieć na pytania dotyczące przemijalności życia. Dzisiejsza cywilizacja skutecznie chroni nas przed zetknięciem się ze śmiercią i refleksją nad nią. Dlatego ulegając temu trendowi, wielu zastanawia się, czy mówić dziecku o śmierci, a jeśli tak, to kiedy i w jaki sposób.

Często my rodzice decydujemy się na myślenie magiczne. Jeśli się o czymś nie mówimy, to tego nie ma. Trywializujemy problem i pomniejszamy go. Używamy specyficznego języka: „babcia jest u aniołków”, „rybka zasnęła”. Pomaga nam to nie dotknąć problemu bezpośrednio. Ale taki sposób mówienia chroni bardziej nas niż dziecko!



Czytaj także:
Jak rozmawiać z dzieckiem o zagrożeniach związanych z przemocą seksualną?

 

Starość jest normalna

Współczesność afirmuje piękno, młodość i zdrowie. Nikt się nie chce przyznać do przemijalności. Jest w nas silny strach przed nią. Kolejny krem na zmarszczki, kolejna operacja, stwierdzenia „nie wyglądasz na swoje lata”. Nie potrafimy się z nim pogodzić i staramy się temu zaprzeczyć. W takim duchu społecznej pogoni za „młodością” wychowują się nasze dzieci.

Starość jest źle postrzegana przez społeczeństwo. Nie lubimy jej, boimy się jej. Kojarzy się z samotnością. Końcem wszystkiego. Wiele wyników badań pokazuje, że akceptujemy tylko starych „swoich”. Oni są dobrzy i mądrzy, kochani. A inni, „obcy” starzy, uciążliwi, natarczywi, zbyt wścibscy.

Kiedyś człowiek rodził się i umierał w DOMU, wśród bliskich i sąsiadów. Zabierano dzieci na modlitwy przy zmarłym, na pogrzeby. Dzieci uczyły się oswajać „śmierć” i emocje z nią związane. Rodzice pomagali im w tym, racjonalizując ich doświadczenia, tłumacząc, przytulając. Były to przeżycia trudne, ale do oswojenia. Dziecko uczyło się o swojej przemijalności. Racjonalizowało sobie uczestnictwo w tym wielkim kręgu: od narodzin do śmierci.


SMUTNA DZIEWCZYNKA
Czytaj także:
Straciłam dziecko… Czy mogę być jeszcze szczęśliwą mamą?

 

Zrozumieć śmierć

Współczesne bajki i gry nie pomagają dziecku w zrozumieniu śmierci. Wręcz oddalają tę myśl. W bajkach bohaterowie giną i cudownie ożywiają, przejeżdża ich samochód, spłaszczają się, by po chwili powstać płaskim jak naleśnik. Wychodzą z okna wysokiego budynku, upadają na ziemię i wstają. Wywołuje to salwy śmiechu.

Dziecko nie odróżnia realności od fikcji. Z badań wynika, że jeśli nawet jest to charakterystyczne dla pewnego wieku, to brak tego rozeznania przesuwa się i na dalsze etapy rozwojowe i, co przerażające, utrwala się. Podobnie działają gry komputerowe. Jeśli bohater, w którego wciela się dziecko (i jak wiemy z badań bardzo się z nim utożsamia) ma do wykorzstania „kilka” żyć, to w dziecku utrwala się przeświadczenie, że pewne czynności życiowe można powtórzyć, np. krzywdę wyrządzoną drugiej osobie, chorobę, budowę domu, kształtowanie charakteru itd. Ma się wręcz moc stwórczą, podobną do Boga.

 

Nie chcemy wywoływać traumy?

Dzisiaj wszyscy uciekamy od myśli o śmierci. Wręcz panicznie jej się boimy. Nie mówimy o tym, nie zabieramy dzieci na pogrzeby, do szpitala. Nie oswajamy się z tą myślą i nie potrafimy oswoić z nią naszych dzieci. Bronimy się wręcz, używając argumentu: „nie chcemy w nich wywoływać traumy”. A ze śmiercią bliskich zetkną się prędzej czy później. Jeśli później, trudniej będzie im poradzić sobie ze stratą.

W poradni spotykam wiele dorosłych osób, które nie radzą sobie z etapami żałoby. Zawieszają się na którymś z jej etapów i nie mogą pójść dalej. Jest to stan coraz częściej spotykany. Jeśli nie radzimy sobie z tym jako rodzice, to nie potrafimy tym bardziej pomóc w radzeniu sobie z tym naszemu dziecku. Grozi to tym, że gdy dziecko dorośnie, także nie będzie umiało sobie poradzić ze stratą.

Przeraża nas wizja pustki, samotności, lęku i niebytu. Zmarnowania niejako tego, co było: doświadczenia, ciężko wypracowanej pozycji społecznej, nauki, zgromadzonych środków materialnych.

Dlatego tak ważne jest, aby z dziećmi rozmawiać o śmierci. Wystarczy przeczytać „nie oróżowioną” bajkę o „Dziewczynce z zapałkami” lub „Śpiącej Królewnie”. Być przy emocjach dziecka i starać się odpowiadać na wszystkie jego pytania. To przygotowuje do zmierzenia się z tym problemem, który i tak kiedyś się pojawi. Nie jesteśmy nieśmiertelni…



Czytaj także:
Memento mori. Czaszka na biurku naprawdę odmieniła moje życie

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.