Często zdarza się, że przychodzące SMS-y szokują mnie, podnoszą mi ciśnienie czy nawet urażają. Stąd wiem, że warto przemyśleć treść swojej odpowiedzi, zanim wyślemy jakąś kąśliwą uwagę.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Kilka lat temu wreszcie odnalazłem się we współczesnym świecie, w którym reszta ludzkości już od dawna żyła i nauczyłem się korzystać z SMS-ów. Zrewolucjonizowało to moje życie.
Nagle byłem w stanie wysyłać wszelakie wiadomości do kogo tylko chciałem. Koniec z użeraniem się z automatycznymi sekretarkami i ciągle zajętymi telefonami. Co najważniejsze, koniec z męczącymi oficjalnymi formułkami w e-mailach!
Wiadomości tekstowe wprowadziły mnie w zupełnie nowy i wygodniejszy świat, w którym z łatwością mogę utrzymywać kontakt z przyjaciółmi.
Jednak na własnej skórze doświadczyłem tego, że w SMS-owaniu są dwie strony medalu. Często zdarza się, że przychodzące SMS-y szokują mnie, podnoszą mi ciśnienie czy nawet urażają. Dlatego też nauczyłem się, że warto przemyśleć treść swojej odpowiedzi, zanim wyślemy jakąś kąśliwą uwagę.
Czytaj także:
„Jezus nie hejtował”. O co chodzi w akcji portalu Aleteia.pl?
Poniżej moja czteropunktowa lista rzeczy, które warto mieć na uwadze przed odpowiedzią na SMS-a:
1. Pamiętaj, że tekst to nie wszystko
Zakłada się, że 55 procent naszej komunikacji stanowi niewerbalny język ciała. Bardzo łatwo źle odebrać ton lub przesłanie wiadomości tekstowej ze względu na brak jakichkolwiek wskazówek niewerbalnych. Jako przykład mogę podać SMS-y od mojej mamy, w których pisze, że „muszę być obecny” na spotkaniu rodzinnym. Naturalnie najpierw budzi to we mnie tego zbuntowanego nastolatka, który nie lubi robić, co mu się każe. Kiedy jednak o tym pomyślę, zdaję sobie sprawę, że takie sformułowania są dla mamy całkowicie normalne na co dzień i nie ma przez nie na myśli żadnego przymusu. Gdybym usłyszał te słowa, nie wzbudziłyby one we mnie takiej reakcji. Warto pamiętać, że ton głosu, język ciała i intencje nie występują w wiadomościach tekstowych, a są niezwykle ważnymi aspektami porozumiewania się.
2. Humor bywa niezrozumiały
Kiedyś SMS-em wysłałem przyjacielowi żart. Nie odzywał się do mnie przez tydzień. W rzeczywistej sytuacji od razu zauważyłbym przerażenie na jego twarzy i natychmiast przerwał lub szybko przeprosił za nieodpowiedni dowcip. Tym razem nie wiedziałem nawet, że go uraziłem. Sarkazm jest szczególnie trudny do przekazania za pomocą tekstu. W SMS-ach brakuje odpowiedniej modulacji głosu, co sprawia, że nasza wiadomość brzmi jak zwykłe stwierdzenie. Zapewne istnieją jakieś emotikony, których nasze dzieci używają, aby zaznaczyć sarkazm. Niestety, wyplewiłem je wszystkie z mojego telefonicznego ogródka, więc skąd mam to teraz wiedzieć? Muszę po prostu pamiętać, że ciężko zrozumieć humor via SMS.
Czytaj także:
SMS do żony spod “okna papieskiego”
3. SMS-y ograniczają
Nieformalny charakter wiadomości tekstowych oraz możliwość szybkiego ich napisania sprawia, że mogę wypalić z jakąś kąśliwą uwagą, zanim się zorientuję. Takie gafy zdarzają się również w komunikacji werbalnej, kiedy nie potrafisz ugryźć się w język, ale wtedy o wiele łatwiej okazać skruchę, gdy na przykład po swoich nieprzemyślanych słowach natychmiast czerwienisz się ze wstydu. W przypadku SMS-ów, w którym nawet używanie znaków interpunkcyjnych może być źle odbierane i gdzie nikt tak naprawdę nie wie, co oznacza LOL, jestem z góry na przegranej pozycji, nie wiem przecież, jak ludzie zareagują na moje wiadomości. Znacznie prościej jest odczytać reakcje drugiej osoby z jej twarzy. Zawsze trzeba pamiętać, jak bardzo SMS-y ograniczają komunikację.
4. Złota zasada
Zasadniczą kwestią, jeżeli chodzi o SMS-y czy jakąkolwiek komunikację online, jest to, aby zawsze zakładać jak najlepsze intencje rozmówcy. Gdybyśmy – ja, moja rodzina i przyjaciele – nie potrafili stosować tej zasady, byłbym przerażony na samą myśl o pisaniu SMS-ów, bojąc się, że przypadkowo kogoś urażę. Na szczęście wiem, że są oni w stanie zinterpretować moje słowa poprawnie, dlatego nie mam oporów przed kliknięciem „wyślij”. Na to samo mogą liczyć z mojej strony. To właśnie to obustronne porozumienie stanowi Złotą Zasadę.
Fakt, że ktoś nie potrafi odczytać wiadomości bez podejrzeń, że ktoś inny chce go obrazić, źle świadczy tylko o nim samym. Pamiętam słowa jednego z moich byłych profesorów teologii moralnej: – Bardzo dużo o tobie mówi to, w jaki sposób oceniasz innych.
Może to zabrzmi dziwnie, ale za każdym razem, gdy myślę o kimś negatywnie, przypomina mi się młoda francuska zakonnica, Teresa z Lisieux. Żyła w XIX wieku, nie korzystała więc z SMS-ów, co jednak nie zmienia faktu, że też miała do czynienia z irytującymi ludzi. Kiedy mieszkała z inną zakonnicą, zawsze starała się pamiętać o „zaletach tejże zakonnicy oraz o jej dobrych intencjach”. Postanowiła ją traktować „jakby była osobą, którą kocha najmocniej na świecie”.
Może to wysoko postawiona poprzeczka, ale podczas SMS-owania warto pamiętać, że nie wiemy, gdzie nasz rozmówca się teraz znajduje, jak minął mu dzień czy nawet – co tak naprawdę ma na myśli. Dlatego, gdy korci mnie, żeby odpisać w niemiły sposób, biorę głęboki oddech i myślę o wszystkich zaletach drugiej osoby, próbując odgadnąć znaczenie jej wiadomości. Niby drobny nawyk, a zdecydowanie odmienił moje życie na lepsze.
Czytaj także:
Szymon Majewski: SmartWON! Czyli dziecko w komórce kontra dziecko w kopercie