Zanim podpisze kontrakt filmowy rozmawia o tym z rodziną. Gdy Matt Damon opowiada o chwilach, których nie chciałby przegapić, przemawia przez niego inny, potężniejszy głos – zrozumiały dla wszystkich rodziców.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
W Hollywood, gdzie światło gwiazdy może nagle rozbłysnąć i zgasnąć w ciągu jednej nocy, słynny aktor Matt Damon jest dowodem na istnienie pewnych spraw, ważniejszych niż sława.
Matt Damon – rodzina na pierwszym miejscu
Dla Damona, gwiazdy wielu znanych filmów (w tym piątego odcinka przygód Jasona Bourne’a), czas spędzony z rodziną wydaje się być ważniejszy niż popularność. I nie obawia się on odrzucić wielkiej szansy – jeśli znaczyłoby to, że przez dłuższy czas będzie z dala od dzieci. W wywiadzie dla KIIS FM Matt Damon, ojciec czwórki dzieci, opowiada, że decyzja o podpisaniu kontraktu zawsze zaczyna się od rodzinnej rozmowy.
Każda decyzja o udziale w filmie należy do rodziny. Jeśli film za mocno zdezorganizuje nam życie, po prostu tego nie biorę. Staramy się nie rozstawać na dłużej niż dwa tygodnie. Mamy taką zasadę, ale najdłużej byliśmy osobno przez trzy.
Damon i jego żona, Luciana Barroso, są małżeństwem od dwunastu lat, mają trzy córki: 10-letnią Isabelle, 7-letnią Gię i 5-letnią Stellę. Barroso ma także 17-letnią córkę Alexię z poprzedniego małżeństwa.
Jeśli zdecydują, że film może się udać, często jadą na plan całą rodziną.
Czasami to przygoda. W zeszłym roku pojechałem do Chin na sześć miesięcy, była to wielka rodzinna wyprawa, było wspaniale.
Według hollywoodzkich standardów, małżeństwo Damona i Barroso jest „nudne”.
Czytaj także:
10 wyjątkowych małżeństw ze świata showbiznesu
Szczęśliwa rodzina wg Matta Damona
Odrzucenie przez Matta Damona „ideałów” Hollywood na rzecz stosunkowo spokojnej rodziny i życia małżeńskiego nie jest dla 46-letniego aktora niczym nowym.
Odkąd pobrali się w 2005 roku, Damon i Barroso są – według hollywoodzkich standardów – „nudnym” małżeństwem. Żadnych nieprzyzwoitych nagłówków w tabloidach, żadnych plotek, które zaprzeczyłyby, że to jedno jedyne małżeństwo w „fabryce snów” jest naprawdę szczęśliwe i zakochane.
Matt Damon wydaje się być w pełni świadomy, że sukces małżeństwa i rodziny, podobnie jak filmu, wymaga wyrzeczeń i ciężkiej pracy. Więcej – w wywiadach często mówi o prostej radości, jaką daje mu czas spędzony z dziećmi i z żoną.
„Uważam, że jak najwięcej trzeba przebywać z kimś, kogo się kocha” – powiedział portalowi Your Tango w 2015. „Moja żona to pokrewna dusza. Nie lubię być z dala od niej”.
Matt Damon mówi głosem, który – jak na Hollywood – brzmi niezwykle rzeczowo i jasno.
Czytaj także:
Jestem ojcem. Spędzam z dziećmi tyle czasu, ile się da. To chyba normalne, nie?
Ważne drobiazgi
Rzadko słyszy się znanych ludzi, a już z pewnością aktorów rangi Damona, mówiących o tym, że gotowi są poświęcić sławę na rzecz drobiazgów ważnych w życiu dzieci – przebudzeń w środku nocy, przekąsek po szkole, występów tanecznych czy zajęć na basenie.
W bezwzględnej, kapryśnej kulturze przemysłu filmowego to niepowszednia retoryka. Kiedy Damon opowiada o chwilach, których nie chciałby przegapić, przemawia przez niego inny, potężniejszy głos – zrozumiały dla wszystkich rodziców.
Mówi z perspektywy męża i ojca, który próbuje znaleźć równowagę między relacjami najważniejszymi w życiu – tymi z żoną i dziećmi – a wymagającą pracą i celami, które sobie wyznaczył, by osiągnąć sukces.
Ten wielki akt szukania równowagi to uniwersalna walka, którą toczy każdy dobry rodzic. To w pewien sposób krzepiące, że Matt Damon bierze w niej udział, tak jak my.
Czytaj także:
Szymon Majewski: Spowiedź pantofla!