separateurCreated with Sketch.

Magda Frączek: Moje wyprawkowe podpowiedzi. Część 2

Magdalena Frączek, okładka płyty "Effatha"
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Magda Frączek - 06.11.17
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Pakowanie się do porodu jest szczególnym wyzwaniem dla rodziców, którzy podchodzą do tematu po raz pierwszy, dlatego drugą część moich wyprawkowych podpowiedzi chciałabym rozpocząć od udostępnienia Wam tzw. Listy do porodu, którą stworzyłam na podstawie moich doświadczeń.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Myślę, że niegłupim podejściem jest wrzucenie rzeczy w dwie torby – jedną mniejszą, w której znajdą się wszystkie rzeczy potrzebne do porodu (ubranie do porodu, pierwsze ubranko dla dziecka, pieluszka newborn, kosmetyczka, ręcznik, skarpety, etc.) oraz walizkę z resztą rzeczy, pomocnych podczas kolejnych dni.

W kolejnych “punktach do odhaczenia” mojej listy do porodu uporządkowałam wszystko, co mogłoby się przydać mamie, tacie i dziecku w najważniejszym okresie ich życia. Częstujcie się i uzupełniajcie ją o własne potrzeby!


Magdalena Frączek, okładka płyty "Effatha"
Czytaj także:
Magda Frączek: Moja lista do porodu

 

Podpowiedź czwarta: Ubranka, które wybierasz dla swojego dziecka, mają być wygodne przede wszystkim dla Ciebie

Może to absurdalne, ale tak właśnie jest! To Ty będziesz stawać w szranki w jednej z najtrudniejszych dyscyplin, jakie człowiek mógł wymyślić – ubieranie noworodka.

Jak w spokojny sposób przetransportować małe łapki i nóżki w coś, czego nawet nie mogę od siebie odróżnić? Bo, co to właściwie jest, ten pajacyk czy rampers? Czy niemowlaki mogą nosić spodnie? Jak to – małe stópki też mają swoją rozmiarówkę?!

Istnym kosmosem rodem z science-fiction było dla mnie zastanawianie się, czy nie przegrzeję mojego dziecka, bo wiadomo, mamie jest zawsze zimniej niż niemowlakowi.

Dziś wiem, że noworodek lubi być ubrany o jedną warstwę więcej niż dorosły (kocyk to także dodatkowa warstwa!), a temperaturę jego ciała sprawdzamy przez „poziom nagrzania” karku. Jeśli jest ciepły – wszystko gra.  Nie przeszkadzają temu nawet zimne stópki lub rączki.

 


Magdalena Frączek, okładka płyty "Effatha"
Czytaj także:
Magda Frączek: Moje wyprawkowe podpowiedzi. Część 1

 

Podpowiedź piąta: Żeby poznać swoje dziecko, najpierw musisz go nie znać

Nie pamiętam już, jak wysoko postawiłam sobie poprzeczkę, gdy na świat przyszedł nasz syn. Chodzi mi o ten moment, w którym Twoje dziecko płacze, a Ty nie masz bladego pojęcia, dlaczego.

Jeżeli oczekujesz na swoje pierwsze dziecko, chcę Cię uspokoić – nieznajomość reakcji niemowlęcia to normalny stan rzeczy, od którego będziecie musieli zacząć.

Zaliczyłam tysiąc “małych bezradności” i “wielkich rozpaczy”, zanim doszłam do tego, o co w danej chwili mojemu synkowi chodzi. Czasem ze zdumieniem odkrywałam, że może też “o nic nie chodzić” (zazwyczaj po 2-3 godzinach dochodzeń), czyli innymi słowy – nie o jedzenie, nie o ciepło, nie o zimno, nie o senność, nie o to, że za jasno. Wtedy chodzi o Wszystko. O to, że nie wiem, gdzie jestem, że wypędzono mnie z miejsca, gdzie było mi tak dobrze, o to, że tyle tu zapachów, blasków, głosów, że wszystkiego za dużo. Co wtedy robić? Odpowiedź jest banalna… Po prostu być.

Kiedy matczyny i ojcowski zmysł detektywistyczny zawiedzie Was do punktu Wszystko, nie wypuszczajcie swojego maluszka z rąk. Otulajcie go rękami, otulaczami, chustami… Po prostu miłością. (Jeśli o chustonoszenie chodzi, warto wziąć już w trakcie ciąży kilka lekcji u certyfikowanej instruktorki wiązania chust, pozwoli Wam to z większą pewnością zabrać się za otulanie maluszka od pierwszych chwil jego życia. Ja przegapiłam ten moment, a kiedy mały był już na świecie, najzwyczajniej w świecie nie miałam już sił i czasu, aby porządnie wgryźć się w temat).

Dlaczego początki są tak wrażliwe? Odpowiedź jest jedna i może przynieść głębokie uspokojenie dla Waszej nowej rodziny: Przez poród nie można przejść bez szwanku. On wywiera na nas trwałe ślady. Przekonuje się o tym mama, tata i dziecko.

Totalnie wzruszyła mnie w tym temacie pewna książka, pt. „Narodziny bez przemocy” Frédéricka Leboyera, francuskiego położnika, która zrewolucjonizowała patrzenie na poród.

Pierwsze 3 miesiące malucha na świecie to tak naprawdę przedłużenie jego życia płodowego. To, co możemy dać dziecku najlepszego, to wszystko, co przypomina mu przytulne kąty maminego domu, czyli: otulanie (ciasnota), kontakt z ciałem, wyciszanie, kołysanie i ssanie. To pierwszy język, którego uczy nas nasze dziecko, język miłości.

W którymś momencie odczujecie dobroczynną moc otulacza! Zachęcam Was do wypróbowania wersji bardziej nowoczesnej, czyli takiej na zamek błyskawiczny (nie można jej tak łatwo rozplątać ;). Nie czujcie się też strerroryzowani trendem „zbyt wczesnego nie podawania smoczka”. U dzieci nie ma rzeczy nieodwracalnych. No, chyba że chodzi o morze miłości i radości, którą wleje w Wasze serce :).



Czytaj także:
Piękne czy kontrowersyjne? 13 zdjęć matek karmiących dzieci

 

Podpowiedź szósta: Jesteśmy rodzicami, ponieważ Bóg nam zaufał. Nawet jeśli my sami wciąż musimy się sprawdzać.

Ta myśl wydaje mi się kluczowa. Moment, w którym zobaczyłam mojego syna, przewartościował cały mój świat. Ciepły czerwcowy poranek tego roku okazał się nowym początkiem. Na moich rękach trzymałam człowieka, który poza mną nie miał innej bezpiecznej przystani. Czy byłam gotowa stać się nią dla niego?

Wiele razy wydawało mi się, że nie. Kilka spraw totalnie wymknęło się spod kontroli, czułam, że zawodzę, że nie jestem taką mamą, na jaką mój syn zasługuje. Miotałam się w codzienności, której musiałam nauczyć się od zera. Prawie w ogóle nie spałam, nie pamiętam, co jadłam i ile myśli niepewności torpedowało moją głowę.

Nie mogłam nie patrzeć na to, co się dzieje, swoimi oczami. Oczami kobiety, która wkroczyła w coś najprawdziwszego i najbardziej zawrotnego w jej średnio-krótkim życiu. Niemniej, serce podpowiadało mi, że jest Osoba, która nigdy we mnie nie zwątpiła i nie zwątpi. Czułam to w głębi. Czułam, że Bóg mi ufa.

Jakkolwiek bym siebie nie skomentowała, On wiedział, że wszystko jest na swoim miejscu. Ja, mój mąż i nasze dziecko – robiliśmy tylko to, co do nas należało. I byliśmy w tym cali.

Furia miłości – tak określiłabym dziś pierwsze tygodnie z moim synem. Nie było w nich miejsca nawet na czubek szpilki mojego egoizmu. Człowiek nie jest gotowy na takie poświęcenie, jeśli nie usposobi go do niego Bóg.

Dlatego nie przypisuję sobie zbytnio faktu, że jako tako przebrnęłam przez pierwszy okres naszej rodzinnej historii. Gdyby nie On, nie byłabym w stanie tak wytrwale walczyć o karmienie mojego syna. Gdyby nie On, nie miałabym sił wyjść chociaż na piętnaście minut z domu. Gdyby nie On, zasklepiłabym się w sobie na amen. Gdyby nie On, nie przyszliby do mnie Ci wszyscy wspaniali ludzie, na czele z moim mężem i z położną Karoliną, która pomogła nam przejść przez ten szalony czas.

I być może tym właśnie są te moje proste, wyprawkowe podpowiedzi. Są wyrazem wdzięczności dla Tego, który powierzył mi i mojemu mężowi maleńką i absolutną miłość, w całkowitym zaufaniu. Zdał go na naszą łaskę.

„Odwagi!” – takiego SMS-a wysłała mi moja kuzynka Dobrawa, na wieść o urodzeniu Józefa. Tego właśnie potrzebowałam najbardziej. I – co tu dużo gadać – ona przyszła, a razem z nią nowe życie.


Magdalena Frączek, okładka płyty "Effatha"
Czytaj także:
Magda Frączek: 3 lekcje o tym, czego uczy mnie dziecko