separateurCreated with Sketch.

Kiedy wiara chrześcijanina staje się magiczna? Sprawdź

RÓŻANIEC NA LUSTERKU
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Artur Stopka - 26.11.17
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Różaniec zawieszony na lusterku w samochodzie, święty na obrazku noszonym w portfelu, czasami nawet prośba o chrzest dziecka – to mogą (choć oczywiście nie muszą) być znaki wiary magicznej. W jakich sytuacjach się nimi stają?
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Stanowisko Kościoła katolickiego w sprawie magii jest zdecydowane i nie ma tu miejsca na żadne niuanse. „Wszystkie praktyki magii lub czarów, przez które dąży się do pozyskania tajemnych sił, by posługiwać się nimi i osiągać nadnaturalną władzę nad bliźnim – nawet w celu zapewnienia mu zdrowia – są w poważnej sprzeczności z cnotą religijności” – mówi Katechizm Kościoła katolickiego. Okazuje się jednak, że można być chrześcijaninem, katolikiem i swoją wiarę traktować mniej lub bardziej magicznie.

Magiczne podejście do kościelnych obrzędów

Wybitny historyk Kościoła ks. Jan Kracik zwrócił kiedyś uwagę, że nawróceni poganie przenosili do chrześcijaństwa ze swej religijno-magicznej przeszłości zainteresowanie przede wszystkim doczesną skutecznością sakralnego obrzędu. Miała być ona niezależna, ani od znajomości doktryny, ani od moralnej jakości postępowania. Chrześcijaństwo wnosiło do ich życia sakramenty, niezwykłe ryty kościelne, wykonywane w tajemniczym obcym języku.

Duchowny zauważył też, że tego rodzaju zachowania, nierzadko zakazywane lub traktowane początkowo nieufnie przez władze kościelne, potem były przez nie dopuszczane. Warunkiem było przypominanie ich ortodoksyjnej interpretacji, o której propagatorzy czci relikwii czy obrazów łatwo zapominali, zastępując ją teologią pątników.

O czymś podobnym wspomniał w jednym z wywiadów ks. Jan Kaczkowski. Zagadnięty o Halloween, zwrócił uwagę, że zostało ono już nieco ochrzczone i przeformułowane na zabawę Holy Wins. „Kościół zawsze tak działał: oswajał pogańską rzeczywistość”.

Jednak wcześniej w tej samej rozmowie wskazał na zjawiska dowodzące, że magiczne pojmowanie spraw wiary dotyka nawet duchownych. Mówiąc o zdenerwowaniu, jakie wywołują w nim „domorośli” księża uzdrowiciele, mistycy i egzorcyści, jawnie dopuszczający się manipulacji psychologicznej, wyliczał: „Jednym wydaje się, że mają moc dysponowania Bożą łaską, innym, że potrafią odczytać wolę Bożą dla danego człowieka, a jeszcze innym, że diabeł wyziera z każdego kąta i wszystko trzeba skrapiać wodą święconą”.

Popielec ważniejszy od Triduum?

O. Stanisław Biel SJ fragment swojej książki zatytułowanej „Gdzie jest Bóg w zagubionym świecie?” poświęcił rozważaniom na temat wiary tradycyjnej i magicznej. Stwierdził, że chociaż polskie społeczeństwo uważane jest nadal za katolickie (oficjalne statystyki wciąż wskazują ok. 84 proc. wierzących, deklarujących przynależność do Kościoła rzymskokatolickiego), to wiara wielu naszych rodaków nie harmonizuje z życiem.

Jego zdaniem wiara coraz częściej staje się nie tylko selektywna, ale przybiera charakter magiczny. „Staje się obroną przed lękami, frustracjami; redukuje lęk przed śmiercią, poczucie winy czy łagodzi rozczarowania”. Według o. Biela magiczny charakter wiary trafnie obrazuje udział w liturgii. „Dla wielu katolików ważniejsze jest święcenie pokarmów w Wielką Sobotę czy posypanie głowy popiołem w Środę Popielcową niż udział w Triduum Paschalnym czy Eucharystii Wielkanocnej”.

Opisując religijność magiczną, o. Biel podkreśla, że życie duchowe ogranicza się w niej do wymiaru zewnętrznego. Przyjmuje ono postać dobrych uczynków, niedzielnej mszy, pielgrzymek, drobnych umartwień, aby zasłużyć sobie na niebo. „Religijność zewnętrzna oparta na elementach utylitarnych zajmuje miejsce religijności wewnętrznej, duchowości, opartej na miłości do Boga”.

Różaniec na lusterku

Aktualny biskup bielsko-żywiecki Roman Pindel dziesięć lat temu usłyszał pytanie dziennikarza jednego z czasopism kościelnych: „Czy samo chrześcijaństwo nie niesie jednak pewnej zachęty do praktykowania magii?”. Odpowiadając, przypomniał, że chrześcijaństwo jest religią wcielenia. Dodał, że wcielenie wiąże się także z tym, iż Bóg działa w Kościele poprzez sakramenty. Są to bardzo „cielesne” znaki, za którymi skrywa się działanie łaski.

„Już sam ten fakt niesie w sobie ogromne niebezpieczeństwo, by sakramenty traktować w sposób magiczny. Przecież bardzo łatwo potraktować Eucharystię na takiej zasadzie: im więcej jej spożywam, tym więcej otrzymam łaski” – wyjaśniał.

Poruszył też problem pewnych „znaków religijnych”, które mają sens, jeżeli są traktowane jako swego rodzaju „uwyraźnienie” albo „wcielenie” wiary. Przykładem takiego znaku może być zawieszony na lusterku w samochodzie różaniec. Ma on przypominać o modlitwie na początku podróży oraz o istocie zawierzenia Bogu. „Gdy więc się modlę, przyzywam św. Krzysztofa i polecam Bogu tych, których wiozę w samochodzie — to jest religia. Jednak w momencie, gdy zabraknie osobowego odniesienia do Boga i modlitwy, a zamiast niego pojawi się przekonanie, że samo zawieszenie jakiegoś przedmiotu uchroni mnie od zła, zaczyna się magia”.

Chrzest na wszelki wypadek

O. Maciej Zięba OP objaśniał kiedyś sprawę noszenia przy sobie obrazków z wizerunkami świętych. „Zależy, jak kto to traktuje. Jeśli magicznie, jako talizman, to jest to niechrześcijańskie. Jeśli ten obrazek ma przypominać o modlitwie, o tym, że jego nauczanie jest ważne, to jest to z sensem” – powiedział.

Natomiast bp Pindel mówiąc o magicznym podejściu do modlitw (traktowanych jak zaklęcia, które muszą przynieść określony skutek), wizerunków świętych czy ich relikwii za podstawowy wyznacznik wiary chrześcijańskiej uznał osobową relację z Bogiem. Zakłada ona dialog i zawierzenie. „W myśleniu magicznym to ja chcę przeprowadzić swój zamiar. Wówczas, nawet gdybym przy tym odmawiał najwspanialsze modlitwy, będzie to próba manipulacji Bogiem”.

Wspomniany wyżej o. Stanisław Biel SJ opowiedział o młodym małżeństwie, które przyszło prosić o chrzest dla swego dziecka. Z rozmowy wynikało, że rodzice maleństwa niewiele mieli wspólnego z Bogiem i Kościołem. Na pytanie, jaki sens ma dla nich chrzest odrzekli: „Właściwie to chcemy ochrzcić syna na wszelki wypadek. Bo gdyby, nie daj Boże, coś się stało, będziemy mieć czyste sumienie”.

Naprawdę skuteczna modlitwa

O. Joachim Badeni OP wspominał, że krótko po święceniach przyjechała do niego jedna z jego licznych ciotek-arystokratek. Zapytała ona, czy duchowny zna „jakąś litanię, która byłaby naprawdę skuteczna?”. Ojciec Badeni odrzekł, że niestety, nie zna. Wtedy usłyszał: „To czego cię u tych dominikanów uczyli?”. Tę historię inny wybitny dominikanin o. Jan Andrzej Kłoczowski przytoczył kiedyś jako typowy przykład magicznego stosunku do religii. „Ta kobieta pragnęła modlitwy, która byłaby przede wszystkim skuteczna” – akcentował.

Zdaniem o. Kłoczowskiego postawy magiczne zawsze będą jakimś cieniem, który towarzyszy religii. Dzieje się tak wtedy, kiedy nie zanosimy modlitwy do Boga z wiarą. Jesteśmy zaś absolutnie przekonani, że On musi być nam posłuszny, ponieważ wykonaliśmy takie a takie czynności. „Magia to pokusa bycia Bogiem, realizowana przez siebie samego, przez swoje sposoby i przez swoją wiedzę, a nie przez Bożą łaskę. Jesteśmy synami Bożymi, mamy udział w życiu Bożym, ale przez łaskę, dar. A to jest coś zupełnie innego niż postawa magiczna”. Także wtedy, gdy człowiek uważa się za chrześcijanina.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.