Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Ktoś kiedyś powiedział, że prawdziwy śmiech można usłyszeć u dzieci i za murami klasztoru. I to się po części sprawdza – przekonują ks. Piotr Pawlukiewicz i ks. Bogusław Kowalczyk, autorzy „Czarnego humoru”.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Ks. Piotr Pawlukiewicz i ks. Bogusław Kowalczyk to nie tylko znani rekolekcjoniści, ale też żartownisie. Publikujemy fragment audiobooka ich autorstwa „Czarny humor. Czyli o Kościele na wesoło”.
Dowcipy dla kardynała
Siostry zakonne zawsze są bardzo ciekawe, co tam nowego słychać w świecie… A już szczególnie śmieszne rzeczy dzieją się na obiadach, jubileuszach czy jakichś przyjęciach. Kiedyś opowiedziałem dwa dobre dowcipy kardynałowi Nyczowi. I od tamtej pory, jak ksiądz kardynał mnie widzi, to pyta: „Masz coś nowego?”.
Chcemy Wam razem z ks. Bogusławem Kowalskim, moim serdecznym przyjacielem jeszcze z czasów seminarium, pokazać Kościół trochę od innej strony. W Kościele, owszem, jest smutek, cierpienie, łzy. Ale jest także miejsce na śmiech!
Czytaj także:
Myślałeś, że tylko tobie to się zdarza? Poznaj 12 katolickich wpadek!
Humor w Kościele
Zdarzyło się raz – opowiadam często tę anegdotkę – że zostałem zaproszony przez siostry zakonne na spotkanie opłatkowe dla dzieci upośledzonych, między innymi niewidomych. I te siostry poprosiły, żebym wziął gitarę (bo ja trochę wtedy grałem). Ale kiedy wszedłem z tą gitarą, to ja się tych dzieci po prostu przestraszyłem. Przestraszyłem się dzieci! Biegają, krzyczą… To było zupełnie co innego niż koncerty w szkołach, kiedy Pawlukiewicz gra z zespołem, a wszyscy słuchają. Te dzieci w ogóle nie słuchały! Siostra mówi:
– Niech ksiądz gra Wśród nocnej ciszy.
– Chwileczkę, muszę nastroić instrument.
No i siedzę, jak na tronie… w złotej koronie. Siostra prosi raz jeszcze:
– Proszę księdza, tylko głośno! Wśród nocnej ciszy czy coś innego niech ksiądz zagra.
– Chwileczkę, poprawiam jeszcze instrument! – odpowiadam, a w duszy boję się coraz bardziej.
W końcu przychodzi taki „muminek” i staje naprzeciwko mnie, przechyla głowę i mówi:
– Ty, wal w te druty, bo jak nie walniesz, to ja walnę…
W jednej chwili całe powietrze ze mnie zeszło.
Czytaj także:
Jeśli Bóg nie ma poczucia humoru, mam poważne kłopoty. Poznaj najzabawniejszego katolika w USA
Czy ksiądz może zapalić?
Na kolędzie jest zawsze częstowanie i to tłumaczy, skąd często u nas nadwaga.
– Proszę pani, proszę nie częstować, bo widzi pani, że ja mam kłopoty z nadwagą – mówię w jednym domu.
– Bo, proszę księdza, żeby schudnąć, to trzeba wcześniej wstawać.
– Proszę pani, ja wstaję codziennie przed szóstą.
– Nie, nie. Od stołu…
Innym razem pukam, otwiera starszy pan. Kompletnie ciemno w mieszkaniu:
– Szczęść Boże, czy pan sobie życzy odwiedziny księdza po kolędzie?
– Tak, proszę bardzo.
– Można zapalić? – i sam szukam włącznika. Pstryknąłem w końcu, zapaliło się światło, rozglądam się, a faceta nie ma.
Stolik jest, ołtarzyk uzbrojony, krzyż, kropidło, a jego nie ma.
Czekałem chyba z pięć minut. W końcu jest.
– Przepraszam, proszę księdza, ale ja jestem niepalący, dlatego poszedłem po papierosy do sąsiadów, żeby księdza poczęstować…
Czytaj także:
Pełne humoru cuda ojca Pio
Zbyt droga gospoda
Przypomniała mi się jeszcze jedna anegdota związana z Bożym Narodzeniem. W jednej parafii odbywały się jasełka. I to, co zrobił mały chłopiec podczas przedstawienia, to było mistrzostwo świata.
Jasełka. Rodzice wpatrzeni w swoje dzieci. Role podzielone. Na scenie dwóch bystrych czterolatków. Jeden w roli Józefa, drugi gra karczmarza. Wszystko szło dobrze, ale nagle karczmarz chciał być dowcipny i gdy Józef go zapytał:
– Karczmarzu, karczmarzu, czy przyjmiesz mnie pod swój dach? Mnie i Maryję, która jest w stanie błogosławionym?
Wiadomo, co powinien był odpowiedzieć: „Wynoś się, biedny jesteś, nie ma miejsca”. A on mu zrobił psikusa i rozwalił całą rolę, mówiąc:
– Oczywiście, zapraszam, jest dużo miejsca.
Więc Józef zbaraniał i oczami daje znać, że NIE, żeby powiedział, że NIE!
– Pytam cię jeszcze raz: karczmarzu, karczmarzu, czy przyjmiesz Maryję i mnie pod swój dach?
– Zapraszam, mam dużo jadła, miejsca. Proszę, chodźcie.
Każdy by pewnie zgłupiał w takiej sytuacji. A Józef zachował zimną krew (czterolatek!) i mówi:
– Maryjo, chodź, tu jest dla nas za drogo.
*Audiobook (a także książkę) z anegdotami opowiadanymi przez ks. Pawlukiewicza i ks. Kowalczyka można kupić na stronie rtck.pl.
Czytaj także:
Bitwa na śnieżki poprawi Ci humor! Tak, jak naszym przodkom w średniowieczu…