O plusach i minusach życia w zakonie opowiada dwóch ojców: jezuita i paulin. Szczerze opowiadają, jak jest i o czym trzeba myśleć przy podejmowaniu decyzji o wstąpieniu do zgromadzenia.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Być zakonnikiem, czyli codziennie służyć Bogu i drugiemu człowiekowi, to bez wątpienia piękne życie. Jednak obranie takiej drogi nie należy do najłatwiejszych.
Czytaj także:
Czy zakonnice mogą dbać o urodę? Św. Teresa ma odpowiedź!
Życie zakonne: porozmawiajmy o trudnościach
Zadałem znajomemu jezuicie serię pytań. Jak to jest naprawdę z tym życiem w zakonie? Jakie są największe jego pozytywne i negatywne zaskoczenia związane z wieloletnią obecnością w Towarzystwie Jezusowym? Z jakimi wyzwaniami należy się zmierzyć? Czy warto? I od razu zaznaczyłem, że zależy mi na szczerej odpowiedzi, bez „lukrowania”. Szybko więc przeszliśmy do kwestii najtrudniejszych.
Dużym wyzwaniem w życiu zakonnym bywa swego rodzaju samotność i brak emocjonalnego wsparcia od tej jednej osoby. Często z najtrudniejszymi problemami trzeba konfrontować się samemu – podkreśla na wstępie.
Kolejny problem to „brak demokracji”. Choć zakony różnią się znacznie pomiędzy sobą w tym aspekcie, to jednak zawsze należy mieć na względzie dużą zależność od przełożonego. Podobnie jak np. w pracy, gdy natrafimy na kiepskiego przełożonego, z którym ciężko jest się dogadać, wtedy może w nas rodzić się frustracja. Decydując się na życie we wspólnocie, musimy być świadomi tego ryzyka.
Wyzwaniem jest także to, że niezależnie od tego, jak długo jesteś zakonnikiem, to większość rzeczy – tj. wyjazdy, nowe pomysły, wydatki etc. – musi być konsultowana z przełożonym, który ma obowiązek wysłuchać racji podwładnego, ale ostatecznie to on podejmuje decyzję.
Jak podkreśla jezuita, trzeba być także świadomym, że w życiu zakonnym trudne mogą być częste zmiany domu zakonnego, które najczęściej następują wtedy, gdy ktoś już się dobrze zadomowi w pewnym miejscu i wtedy trudno jest zostawić swoje wspólnoty i rozpoczęte aktywności. „Ale ma to nas uczyć wolności”, czyli nieprzywiązywania się do wygodnego życia.
Jakie są największe plusy?
U jezuitów pozytywne zaskoczenie, jakie mnie spotkało to doświadczenie „Ćwiczeń Duchowych” i formacji, która daje wspólne korzenie. Dlatego w każdej wspólnocie, do której bym nie trafił, nawet za granicą, nie czuję się obcy wśród jezuitów. Ponadto będąc w zakonie, który wydał tylu świętych, mam ufność, że jestem na drodze, która – jeżeli się w nią dobrze zaangażuję – pozwoli mi wydać dobry owoc w moim życiu. W Towarzystwie Jezusowym wiem, że mogę zaangażować się na rzecz Kościoła w bardzo różny sposób i mogę śmiało wychodzić z inicjatywami.
W zakonie o wiele łatwiej być też celibatariuszem niż np. w diecezji. Wspólnota, jakakolwiekby nie była, zawsze jest dużym wsparciem.
Czytaj także:
O. Tomasz Nowak OP: w zakonie niesłusznie oskarżono mnie o alkoholizm. Wytrwałem i przebaczyłem
Gdy usłyszymy głos powołania
Z kolei o. Andrzej Grad, paulin – referent ds. powołań, na pytanie: „Co powinien wiedzieć ktoś, kto myśli o życiu zakonnym?”, odpowiada: „Nic na siłę”. Ale warto zweryfikować ewentualne powołanie i podjąć konkretną decyzję. Nie ma nic gorszego niż brak decyzji.
„Człowiek nic nie musi. Bóg oczekuje od nas odwzajemnienia tej miłości, ale w wolności. Bóg mi coś proponuje, ale ode mnie zależy, czy podejmę wyzwanie, czy odpowiem na zaproszenie, które jest też wyrazem ogromnego zaufania, jakim Bóg darzy konkretnego kandydata do życia konsekrowanego” – mówi. I dodaje:
Można nawet mieć wewnętrzne przekonanie o słuszności decyzji potwierdzone Bożymi znakami. Można nawet mieć upatrzony zakon… a jednak ciągle stać w miejscu, bojąc się zaryzykować, bojąc się zrobić ten krok do przodu w nieznane. Dzisiaj szczególnie młodzi znacznie bardziej niż kiedyś boją się podejmować decyzje, które swymi konsekwencjami dotykają ich przyszłości, boją się ryzykować, iść w nieznane. I dlatego chyba tak wielu męczy się przez lata w niepodjętych nigdy decyzjach. Nie zły życiowy wybór, ale niepodjęcie żadnej decyzji jest najgorsze w życiu.
Warto jeszcze wspomnieć, że wstąpienie do zakonu lub zgromadzenia, chociaż od samego początku powinno zakładać pragnienie wytrwania do końca życia, dopiero po kilku latach formacji wiąże się z podjęciem ostatecznej decyzji poprzez wieczyste śluby zakonne. Np. w zakonie paulinów mija 6 lat od wstąpienia zanim zakonnik złoży śluby zakonne do końca życia. Więc tak naprawdę jest czas, aby się przyjrzeć, doświadczyć i podjąć konkretną, świadomą decyzję.
Życie zakonne może uszczęśliwić
Co powinien jeszcze wiedzieć ktoś, kto rozeznaje swoje powołanie? „Że nie jest się w tym wszystkim samemu. Są miejsca i ludzie, którzy mogą pomóc rozeznać. Myślę tu o rekolekcjach powołaniowych, referentach powołaniowych w zakonach czy seminariach duchownych. Są też ośrodki powołaniowe, strony internetowe, filmiki. Wystarczy poszukać, by znaleźć pomoc, by się poradzić, zapytać, a nawet z nieco bliższej odległości przyjrzeć się życiu zakonnemu” – podkreśla o. Andrzej Grad. Paulin dzieli się także swoimi doświadczeniami.
Na początku mojego zakonnego życia pamiętam, że od razu czułem się dobrze w zakonie. Czułem, że jest to moje miejsce, a szedłem z nastawieniem spróbowania i upewnienia się, że nie jest to moje miejsce, bo przecież miałem własne plany na życie. Patrząc dziś na młodych adeptów życia zakonnego, mam wrażenie, że z zaskoczeniem odkrywają, iż zakon to nie tylko modlitwa, a zakonnik czy siostra zakonna to także osoba zaangażowana duszpastersko w ten świat.
Myślę też, że problemy w zakonach zasadniczo nie różnią się od tych ludzkich, codziennych. Tam, gdzie są ludzie, tam są ludzkie problemy, tarcia. We wspólnotach uczymy się nosić swoje brzemiona, a nie zawsze jest to proste. Ale odwagi! Życie zakonne naprawdę może Cię uszczęśliwić.
Czytaj także:
24 godziny z życia zakonnika uwiecznione na zdjęciach. Radość, pokój, spełnienie!