Kolejna para skarpetek, która wyląduje na dnie szafy, biżuteria na jeden wieczór czy książka, która trafi do kolekcji nieprzeczytanych? W tym roku na Boże Narodzenie nie kupię prezentów.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Albo inaczej – nie kupię żadnych materialnych prezentów pod choinkę. Nie w tym problem, że nie znam gustu moich najbliższych, nie wiem, co czytają albo jaki rozmiar skarpetek noszą. Zupełnie nie o to chodzi.
Mam po prostu dość biegania z wywieszonym językiem po galeriach handlowych, które już miesiąc przed Bożym Narodzeniem zamieniają się w survivalowy tor przeszkód. Nie chcę też kupować kolejnych gadżetów, które tak naprawdę są zbędne – wywołują uśmiech na krótkie chwile, a potem szybko się nudzą i lądują w kącie.
W tym roku postawiłam sprezentować najbliższym… przeżycia. Tak, dobrze czytacie.
Butelka po winie jako prezent ślubny?
Wszystko zaczęło się od prezentu, jaki mój przyjaciel podarował mi z okazji ślubu. Butelka wina, ale jakoś dziwnie lekka. Okazało się, że w środku nie ma procentowego trunku, ale… malutkie karteczki z „zadaniami” dla żony i dla męża, pozwijane w ruloniki.
Ileż nudnych, zimowych, bezdzietnych (wtedy jeszcze!) wieczorów uratowały nam te zabawne zadania. Propozycji była cała masa, od przygotowania kolacji dla współmałżonka, po przygotowanie dla niego kojącej kąpieli czy zrobienie masażu. Albo innej miłej niespodzianki. Chodziło o to, by w gonitwie codziennego dnia zatrzymać się, pobyć razem, skupić na sobie – podpowiedzi z butelki to ułatwiały.
Wkrótce zaraziłam się bakcylem robienia prezentów, których nie kupisz w żadnym sklepie. I nie chodzi tylko o to, że to podarunki w większości wykonane ręcznie (bo przecież czasem ich część składową kupuję w „tradycyjnym” sklepie), ale o to, że to podarowanie najbliższym swojego czasu, troski, ciepłych myśli, kreatywności.
Czytaj także:
Jedyne w swoim rodzaju – prezenty, które musisz zrobić sobie sam
Wyższy level prezentu
Jakieś podpowiedzi? Bardzo proszę! Z okazji Walentynek mój małżonek dostał w ubiegłym roku… pudełko. Zwykłe, kartonowe, niezbyt wielkie. Oczywiście różowe, z walentynkowymi motywami, ale i naszą wspólną fotografią na wieczku.
W środku były… bilety do wykorzystania. Zakres karnetowej oferty zależy właściwie tylko od poczucia humoru, wyobraźni i pomysłowości. Młodemu tacie chyba najbardziej do gustu przypadły kupony na męskie wypady – w końcu rodzice pochłonięci dzieciorexem nie mają tak wiele czasu na samotne eskapady.
Uznacie może, że to niezłe pomysły na wszystkie inne okazje, ale na Boże Narodzenie? Przecież pod choinkę coś włożyć trzeba. Jasne, już podpowiadam co!
Czytaj także:
Znów skarpetki? Prezentowe wskazówki dla obdarowującego i obdarowanego
Kupony na Boże Narodzenie
Dobrym rozwiązaniem są bilety na wszelkie imprezy, koncerty, wystawy, etc. Jeśli tylko oczywiście mamy do czynienia z fanem sztuki albo doskonale wiemy, że największą frajdę mężowi/siostrze czy mamie sprawi bilet na koncert ulubionego artysty. Że nie wiadomo, czy trafimy z terminem? To żadna wymówka – mając taki bilet w garści na kilka tygodni (albo i miesięcy) wcześniej, możemy śmiało wygospodarować czas na wyjście.
Oczywiście najlepiej, żeby to były podwójne bilety. Dlaczego? Bo o to w tym właśnie chodzi! Żeby podarować nie tylko przeżycie i towarzyszące jemu emocje (to zostaje w pamięci na znacznie dłużej, niż nawet najcudowniejszy krem na zmarszczki), ale i… swój czas. Jeśli widujesz się z siostrą czy mamą niezbyt często, taki wspólny wypad będzie świetną okazją do nadrobienia zaległości. Podobnie, jeśli z małżonkiem, zwłaszcza odkąd urodziły się dzieci, nie szalejecie na mieście, bilety do teatru czy na koncert będą świetnym pomysłem.
Czytaj także:
W rodzinie jest siła! Ale tylko wtedy, kiedy nikt w domu nie czuje się bezsilny
Podaruj przeżycia!
Jeśli koncert, teatr czy wystawa wydają się zbyt mało oryginalnym pomysłem na świąteczny podarunek, możesz skorzystać z bardziej ekstremalnej propozycji. W internecie można znaleźć całą masę witryn, które oferują takie odjechane prezenty, jak przelot balonem, skok ze spadochronem, lot w tunelu aerodynamicznym, skok na bungee, przejażdżkę ferrari (albo innym pojazdem). Pomysłów jest co nie miara!
Także, jeśli chodzi o prezenty dla par. I niekoniecznie mam tu na myśli wyłącznie zakochanych. Chcesz podarować coś ekstra dla swoich dzieciaków i rodziców? Wszelkiego rodzaju kursy (na przykład nurkowania albo przygotowywania sushi) będą świetnym pomysłem na to, by dziadkowie spędzili niezapomniany czas z wnukami. Matka i córka? Może być kurs makijażu – wszystko zależy od zainteresowań. Pamiętajcie, nie dajcie się ograniczać schematom, stereotypom, etc. – w końcu we dwoje będzie Wam raźniej!
Dla dzieci? Karnet na wspólny czas!
Na koniec najtrudniejsze – dzieciaki, które na różne kursy mogą być jeszcze za małe. Ale im też można podarować coś najcenniejszego pod słońcem – swój czas i zainteresowanie. Jak to zrobić? Wystarczy do fajnej planszówki przygotować fikuśną kopertę z… – tak, tak, karnetami na grę. Cała zabawa polega na tym, że rodzic (czy starszy brat/siostra), jeśli dostanie taki bilecik, musi zagrać z dzieckiem w planszówkę.
Chyba nie ma lepszego pomysłu, niż podarowanie komuś swojego czasu – a przez to kawałka samego siebie!
Czytaj także:
O czym tak naprawdę marzy Twoje dziecko? Zobacz!
*Do tekstu zainspirował mnie artykuł o prezentach z grudniowego numeru „Twojego Stylu”