separateurCreated with Sketch.

Justyna Kowalczyk o depresji: wciąż potrzebuję mocnych leków, żeby zasnąć

JUSTYNA KOWALCZYK
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Redakcja - 19.12.17
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

„Bywały takie dni, gdy jedynym moim widokiem był sufit w pokoju. Gdy nie miałam siły ani chęci wstać z łóżka, a jedynym pytaniem było: po co?”.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

„Chcę o tym wreszcie opowiedzieć otwarcie, bo coraz ciężej mi już przychodziło ukrywanie się. Coraz trudniej kłamać: dlaczego nie przyjmuję większości zaproszeń, dlaczego boję się iść do tłumów, dlaczego zemdlałam niedawno na maratonie, dlaczego mnie nie było gdzieś, gdzie miałam być (…) Bywały takie dni, gdy jedynym moim widokiem był sufit w pokoju. Gdy nie miałam siły ani chęci wstać z łóżka, a jedynym pytaniem było: po co?” – mówiła w bardzo osobistej rozmowie z Pawłem Wilkowiczem w 2014 r.



Czytaj także:
Depresja – czym tak naprawdę jest i jak ją rozpoznać?

To właśnie wtedy Justyna Kowalczyk po raz pierwszy opowiedziała publicznie o poronieniu, stanach depresyjnych i najcięższym biegu, w którym wystartowała – biegu o życie. Teraz, kiedy minęły 3 lata, nie przestaje walczyć. Czuje się o wiele lepiej, ale wciąż boi się, że choroba nie dała jeszcze za wygraną.

Ostatnie trzy lata w moim życiu to było wychodzenie z wielkiej dziury, praktycznie się już udało. Na początku były potrzebne wszystkie filary: i leki, i terapeutka, i psychiatra, i dobrzy ludzie wokół. I sport, który powoli mnie odbudowywał. Z każdym miesiącem jest coraz lepiej. Chociaż pewnie długo nie wygrzebię się z bezsenności. Na szczęście nie ma już tak, żeby leżeć całymi dniami i gapić się w sufit. Nie ma napadów paniki – przyznała w ostatniej rozmowie z Wojciechem Staszewskim (newsweek.pl).

Jak dodała, nie żałuje, że publicznie opowiedziała o swoich zmaganiach. Nie tylko sama dostała mnóstwo wsparcia, ale pomogła innym, którzy bali się przyznać do stanów depresyjnych.



Czytaj także:
Lady Gaga dziękuje Williamowi. Za co?

Tych ludzi było dużo. W Jakuszycach jakiś chłopak rzucił mi się na szyję – dosłownie – i podziękował za tamten wywiad. Powiedział, że dzięki temu żyje. (…) Zdarzyło mi się też w Kuusamo, że jakiś Rosjanin, starszy człowiek, około sześćdziesiątki, zrobił to samo. Przy tym się rozpłakał. To bardzo wzruszające chwile. 

Teraz Justyna Kowalczyk przygotowuje się do zimowych igrzysk olimpijskich w Pjongczangu. Ale zanim wyjedzie do Korei Południowej, spędzi święta w domu. Czyli w Kasinie, bo – jak mówi – dom jest zawsze tam, gdzie są jej rodzice.

Źródła: newsweek.pl, sport.pl



Czytaj także:


Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!