Co by się miało inicjować, gdy chrzest jest już za nami, a komunię przyjmujemy od dawna? Rozmowa z abp. Grzegorzem Rysiem.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Z abp. Grzegorzem Rysiem, metropolitą łódzkim i przewodniczącym Zespołu ds. Nowej Ewangelizacji przy Konferencji Episkopatu Polski, rozmawia Małgorzata Bilska.
Małgorzata Bilska: Podczas Kongresu Nowej Ewangelizacji i w wypowiedziach przed nim Ksiądz Arcybiskup podkreślał, że bierzmowanie ma być punktem wyjścia, a nie dojścia. A może… „przejścia”? Antropologia kultury zna religijne „obrzędy przejścia”, należą do nich także rytuały inicjacji. Przejście ma charakter symboliczny, kończy jakiś etap życia i wprowadza w nowy.
Abp Grzegorz Ryś: Taki jest stan faktyczny, że bierzmowanie jest oddzielone w czasie od chrztu, więc pojawia się przestrzeń między tymi sakramentami inicjacji. Między jednym, drugim a Eucharystią.
Chodzi mi o to, że rytuał przejścia jest (według badaczy religii) jakby przekroczeniem progu. O ile na przykład ślub oznacza nowy etap, chrzest również – jako włączenie do wspólnoty wierzących, to sakrament bierzmowania sprawia wrażenie abstrakcyjnej koncepcji, która nie wiadomo, dokąd prowadzi.
Myślenie religioznawcze tu nie do końca pasuje. W sytuacji pierwotnej, kiedy się prowadzi do sakramentu inicjacji człowieka dorosłego, to on przyjmuje jednocześnie sakrament chrztu, bierzmowania i eucharystii. Trzeba pokazywać jakąś jedność tych sakramentów, z naciskiem na Eucharystię.
Jeśli pytamy się „ku czemu to wyjście?”, to w logice sakramentu inicjacji jest wyjście ku jeszcze lepszemu przeżywaniu Eucharystii, czyli głębokiego, komunijnego spotkania z Jezusem.
Co by się miało inicjować? Odpowiedzialne wszczepienie w Kościół. We wspólnotę z możliwością angażowania się – nie wchodzenia „do” kościoła tylko budowania Kościoła. Temu służy doświadczenie Ducha Świętego.
Czytaj także:
Ks. Węgrzyniak o bierzmowaniu: Przygotować do takiej więzi z Bogiem, jak małżonków do ślubu
Według bp. Marka Mendyka bierzmowanie ma być doświadczeniem, które przemienia, czasem przełomu.
Ja myślę, że bierzmowanie jest jednym z ważniejszych, ale i kolejnych momentów inicjacyjnych. Bardzo ważnym, dlatego, że ustanowionym przez Jezusa. To kolejne doświadczenie Ducha Świętego w życiu. Na kongresie bardzo wybrzmiało, że trzy sakramenty inicjacji nie są jedynym miejscem inicjacji człowieka… Ona się pojawia wszędzie tam, gdzie we mnie w jakiejś mierze umiera stary człowiek, a rodzi się nowy.
Jeśli tak, to każda modlitwa jest inicjacyjna, każdy akt jałmużny może być inicjacyjny, każdy post. Natomiast są znaki szczególne, niepowtarzalne, jak chrzest i bierzmowanie, z którymi Chrystus obiektywnie związał łaskę. Tylko tyle – i aż tyle.
Bierzmowanie jest raczej wzbudzeniem łaski w sobie niż zaprzeczeniem temu, co było do tej pory. Może tylko zaprzeczeniem temu, co było niewiernością łasce chrztu. Na chrzcie jest budowana świętość i wszystko, co sensowne w wierze.
Ksiądz Arcybiskup dużo mówił o fikcji, jaka wiąże się dziś z bierzmowaniem.
Nie tak dużo, no… Trochę.
(śmiech). W czasie kongresu pojawiały się ze strony uczestników konkretne przykłady fikcji. Mnie dręczy kwestia dobrego pasterza, który idzie za jedną zgubioną owcą, zostawiwszy stado. Ksiądz Arcybiskup skrytykował praktykę grupowania uczniów z kilku roczników, bo dla kilku lub jednego „nie opłaca się” organizować w parafii bierzmowania. Jak zmienić naszą mentalność?
To się będzie zmieniać, powoli. Bo to się musi zmienić w głowie. Na poziomie nauczania już dawno się zmieniło.
Jezus mówił o owcy 2 tysiące lat temu.
Miał wtedy przy sobie 12 ludzi i cały pogański świat dookoła. A Kościół w Polsce lat temu 40 miał poczucie, że jest nas tutaj 30 mln – i miał doświadczenie pełnych świątyń. Bardzo łatwo się pogubić w takim masowym doświadczeniu wiary. Z tego się dość trudno wychodzi, bo wszystkim się teraz wydaje, że trzeba upilnować masowości.
Liczby wszystkiego nie pokazują. Ważne, żeby przestać myśleć statystykami i zacząć myśleć kategoriami osoby. Ale my ciągle jesteśmy trochę ustawiani w ten sposób – a, słupki wam spadają… Rzecz nie polega na słupkach, tylko na spotkaniu z człowiekiem.
Pytanie było o zmianę. Ona musi się dokonać w seminariach. Musimy przygotowywać przyszłych księży do tego, co się nazywa towarzyszeniem, kierownictwem duchowym. Zmiana się przekłada na różne rzeczy…
Najbardziej fikcyjne są więc liczby? Ochrzczonych, bierzmowanych świadomych wiary itd.
W jakiejś mierze tak.
Czytaj także:
Prywatny: Imię na bierzmowanie. Krótki poradnik, jak wybierać nowe imię
Postuluje Ksiądz Arcybiskup oddolny, autentyczny ruchu na rzecz zmian. Autentyczność jest dobrym sposobem na fikcję, taki był chyba ruch pierwszych apostołów. Tylko jak ruch wprowadzać w struktury kościelne?
On się sam wprowadza, właśnie oddolnie. Na kongresie był człowiek z Watykanu i to jeden z ważniejszych, był też prymas Polski, biskup diecezji Edward Dajczak. To nie jest tak, że przyjechało kilku kościelnych amatorów, którzy mają swojego hopla. Kongres był robiony przez Zespół działający przy Konferencji Episkopatu Polski, to znaczy, że te oddolne zjawiska dostają rekognicję kościelną.
Mniejszościowy jest ten ruch.
Tak, ale narastający. I o to chodzi. W tym roku, w porównaniu z kongresem sprzed 2 lat było znacznie więcej księży. Wtedy księży to był procencik.
Przyciągnął ich temat bierzmowania.
Ale to jest zjawisko pozytywne. Jeśli pytamy o przełożenie na życie parafialne, to liczba księży, która bardzo urosła, nie jest rzeczą bagatelną.
Przypomniał Ksiądz Arcybiskup sprawę samobójstw młodych ludzi w Polsce – z okresu na początku swojej posługi. Ich przyczyną był brak życiowych perspektyw i osamotnienie. CBOS opublikował najnowsze badania na temat więzi społecznych, z których wynika, że z kłopotów zwierzamy się i pomocy szukamy głównie u rodziny i przyjaciół. Księdza wskazał 1 proc. respondentów. Mało.
Rodzina i przyjaciele biją wszystkich na głowę. Wysnuwam z tego jeden wniosek. Nasz interes „kościelnej hierarchii duszpasterzy” jest taki, żeby docierać do rodziców, być z nimi. Żeby oni jako ludzie wierzący otwierali tych swoich młodych na rozstrzyganie trudnych problemów w świetle wiary. To się uda tylko wtedy, kiedy rodzice będą ludźmi wierzącymi.
Czy Ksiądz Arcybiskup jest z kongresu zadowolony?
Bardzo. Choć wyszło inaczej niż myślałem.
Czytaj także:
Najważniejsze, to zaprzyjaźnić się z Jezusem. Bp Mendyk o bierzmowaniu