System więziennictwa w Stanach Zjednoczonych nie mógł poradzić sobie z Claytonem Fountainem. Został skazany za morderstwo, a za kratami popełnił cztery kolejne. Dopiero spotkanie z Jezusem zmieniło jego życie.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Clayton Fountain przyznawał się do pięciu popełnionych z premedytacją morderstw bez śladu żalu. Czterech z nich dokonał przebywając w najlepiej strzeżonym więzieniu w USA. Prokurator, Frederick Hess, powiedział o nim: „Nigdy, w całej mojej osiemnastoletniej praktyce prawniczej, nie spotkałem tak niewzruszonego mordercy, który bardziej niż on zasługiwałby na karę śmierci”.
W skrzydle przeznaczonym dla chorych umysłowo przestępców zbudowano dla niego specjalną celę uniemożliwiającą jakikolwiek kontakt ze środowiskiem zewnętrznym. Miał w niej przebywać już do końca życia.
Czytaj także:
Jestem Czechem, który przyjechał do Polski i spotkał tu Jezusa
Dzieciństwo naznaczone przemocą
Ojciec Claytona, podobnie jak jego wujowie, był żołnierzem i żądał od syna, aby ten poszedł w jego ślady. W domu panowała wojskowa dyscyplina, a za nieposłuszeństwo czy „dziecinność” karano go biciem.
Szczególnie utkwił mu w pamięci pewien incydent, który wydarzył się, gdy Clayton miał zaledwie cztery lata. Ojciec uczył go posługiwać się nożem i poderżnął gardło królikowi, a następnie rozsmarował krew na twarzy syna. Kiedy chłopiec krzyczał i płakał, został kilkakrotnie uderzony. „Nauczę cię, jak być mężczyzną” – powiedział mu ojciec.
Przemoc stosował również w stosunku do pozostałej piątki rodzeństwa i żony, która wreszcie – w obawie o życie swoje i dzieci – postanowiła go opuścić. Ponownie wyszła za mąż, ale zanim Clayton skończył trzynaście lat była już po drugim rozwodzie. Ojciec chłopca również nieustannie zmieniał partnerki. Nastolatek stał się bardzo agresywny, często wybuchał niekontrolowanym gniewem. Zaczął coraz bardziej przypominać swojego ojca.
Umiał być tylko wojownikiem
Clayton dorósł i został żołnierzem piechoty morskiej. Z tej okazji ojciec wysłał do matki pełen triumfu list. „Możesz być dumna. Wychowałaś mężczyznę i wojownika!” – pisał. Clayton wraz ze swoją kompanią stacjonował na Okinawie i często brał udział w weekendowych wyprawach na Filipiny, w czasie których chętnie chodził po barach i domach publicznych.
Kiedy wracał do swojej jednostki musiał zmagać się z niechęcią, jaką okazywał mu Wrin – jeden z sierżantów. Niechęć ta szybko zmieniła się w fizyczne prześladowanie. Oficjalne drogi interwencji okazały się nieskuteczne. Kiedy sierżant nazwał Sally – partnerkę Claytona – dziwką i zagroził, że zabije ją i ich maleńkiego synka, miara się przebrała. Clayton zabił Wrina strzałem w serce. Został skazany na dożywotnie więzienie.
Czytaj także:
Była Aniołkiem Victoria’s Secret. Dlaczego porzuciła karierę modelki?
Kolejne morderstwa
Po czternastu miesiącach uznano, że jest „nie do opanowania”. Pewnego razu przyłożył strażnikowi nóż do gardła i wykorzystując go jako zakładnika, uzyskał dostęp do magazynu, w którym przechowywano broń. Przewieziono go do kolejnego więzienia o zaostrzonym rygorze. Został tam oskarżony o uduszenie jednego współwięźnia, śmiertelne pchnięcie nożem dwóch kolejnych i zasztyletowanie strażnika.
Bezradne władze uznały, że jedynym sposobem ujarzmienia Claytona będzie wybudowanie dla niego za 40 tys. dolarów specjalnej celi, z której już nigdy nie będzie mógł się wydostać. Z chwilą umieszczenia go tam, jego życie już do końca miało być takie samo.
Nawrócenie
17 grudnia 1989 roku w dzienniku „News-Leader” ukazał się obszerny artykuł o Claytonie zatytułowany „Najniebezpieczniejszy człowiek”, w którym prokurator twierdził, że nie widzi żadnej wartości w pozostawieniu go przy życiu. Tekst ten trafił w ręce Beth, kobiety, która niedawno przeżyła swoje nawrócenie i postanowiła napisać do Claytona list, w którym zapewniała go, że on także ma szansę na otrzymanie Bożego przebaczenia.
Zaczęli regularnie ze sobą korespondować, a Clayton zgodził się na rozmowę z księdzem i otrzymał od niego Biblię, którą wytrwale studiował. Nikt dokładnie nie wie, co działo się w tym czasie w jego duszy. Pewnej lutowej nocy 1990 roku wyspowiadał się, wyraził żal za grzechy i przyjął Jezusa jako swojego Pana i Zbawiciela. Na swojego patrona przy bierzmowaniu wybrał św. Pawła z Tarsu.
Czytaj także:
Ćpałem, piłem, byłem na dnie. Bóg wyciągnął mnie z bagna [świadectwo]
Pragnienie zostania mnichem
Zaczął korespondencyjne studia humanistyczne, za przedmiot kierunkowy wybierając religioznawstwo. W swoich esejach pisał o „Ewangelii św. Jana i ewangeliach synoptycznych”, „Sakramencie Eucharystii przez przeistoczenie”, „Dowodach na istnienie Boga”.
Po kilku latach w jego sercu obudziło się ciche, ale zdecydowane pragnienie: chciał zostać mnichem. Miał nadzieję, że po wielu latach uda mu się uzyskać zwolnienie warunkowe. Odmówiono mu i wiedział już, że resztę swoich dni na pewno spędzi w więzieniu. Wiara Claytona w Boga i Jego plan nie załamała się po usłyszeniu tej wiadomości. W swoich notatkach zapisał: „Modlę się, aby On dał mi łaskę wypełniać Jego wolę, a nie moją. To jest prawdziwa wolność”.
Brat Clayton
Opat klasztoru benedyktynów zgodził się natomiast na coś, co nigdy wcześniej nie miało miejsca – przyjął Claytona na brata rodziny Opactwa. Pozwolił mu nosić habit, żyć zgodnie z regułą zakonną i otrzymywać kopię niedzielnych rozważań opata. Ojciec Paul, jego kierownik duchowy, pisał o Claytonie jako o spełnieniu słów „nic nas nie może odłączyć od miłości Chrystusowej”.
Krótko później Clayton zmarł na atak serca. Miał dwa groby – jeden prawdziwy, u stóp grobu swojego ojca, bo wyraził kiedyś życzenie, żeby w ten sposób w jakiś sposób się z nim pojednać; i drugi – symboliczny, na cmentarzu klasztornym. Był już przecież bratem zakonnym.
Czytaj także:
Matka ucałowała dłonie mordercy córki. “Uśmiechnięta siostra” umierała z imieniem Jezusa na ustach
Korzystałam z książki autorstwa W. Paula Jonesa „Cela. Historia mordercy, który stał się mnichem”, wyd. eSPe, Kraków 2012