Stanisław Kostka zwyczajnymi praktykami osiągnął głęboką relację z Panem Bogiem i doszedł do rzeczy wielkich. My też tak możemy.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Joanna Bórkowska: „Kostka znaczy więcej” – to wezwanie z listu Episkopatu, napisanego z okazji rozpoczynającego się Roku Świętego Stanisława Kostki. Obok przytoczonych faktów z biografii świętego znajdziemy też zachętę, by nie tyle powtórzyć czyny św. Stanisława, co próbować zrozumieć „jego ducha”. Jak to zrobić?
O. Paweł Brożyniak SJ*: Idea zawołania „Kostka znaczy więcej” bierze się pewnie z tego, co Stanisław zasmakował w duchowości ignacjańskiej. Kluczowym hasłem św. Ignacego było magis – co oznacza więcej, bardziej.
Czytaj także:
Św. Stanisław Kostka zdradził prosty, choć wymagający przepis na świętość. Może wypróbujemy?
Dziś można odkryć to wspomniane więcej nie tylko w historii życia św. Stanisława, ale także we własnych postawach życiowych i przekonać się, że być magis, to znaczy żyć bardziej – nie tylko w myślach, ale przede wszystkim w codzienności. Taka postawa nierzadko zmaga się z prozą życia, bo zazwyczaj chce się być po prostu wygodnym, łatwo osiągać różne rzeczy.
A bycie magis wiąże się z przyjęciem takiego sposobu życia, który przeciwstawia się modzie, by być „mniej”: mniej zaangażowanym, pracowitym, oddanym, ponieważ w naszej kulturze promuje się to, co jest zazwyczaj łatwo dostępne, co nie wymaga większego trudu.
Zauważmy, że dziś mało mówi się o takich cnotach jak roztropność, męstwo – dla niektórych to wręcz archaizm. Stanisław uderza więc w różne obszary życia i mówi: Poświęć czas na modlitwę, podejmij trud rozeznawania, by zobaczyć, czy to, co ci proponuje świat jest dobre. Do młodych mówi: Zaryzykuj, odważ się pójść za tym, o czym marzysz, nie uciekaj od ciszy, ale usłysz, do czego Bóg cię zaprasza. A do rodziców? Nie programujcie swoich dzieci – dziś model wychowawczy zazwyczaj z góry zakłada, że najpierw musi być dobra szkoła, potem dobra praca, po to, by w końcu mieć więcej pieniędzy.
Stanisław miał właściwie wszystko, czego potrzebował: pochodził z dobrej rodziny, miał świetnych nauczycieli, dobre warunki socjalne i potrafił z tego zrezygnować, by pójść dalej, by pójść za głosem serca. Porzucił to, co dla wielu ludzi stanowi dziś punkt dojścia…
No właśnie! Dlatego w kulturze wygody, konformizmu, dostępności wielu rzeczy Stanisław jest bardzo ciekawym przykładem. To człowiek wielkich pragnień, który nie bał się wysiłku. Staszek pragnął zjednoczenia z Bogiem, wstępując do zakonu jezuitów, tęsknił za głęboką relacją z Nim, dlatego wyruszył do Rzymu, niczym się nie zniechęcał.
Przykład Stanisława przede wszystkim odziera nas, żyjących w krajach rozwiniętych, w pewnym też sensie żyjących w bogactwie społecznym, z kalkulacji. My jesteśmy strasznie zniewoleni przez kalkulację: czy mi się to opłaca, co ja z tego będę miał, a po co mi to wszystko? Stanisław nie kalkulował. On zaufał Panu Bogu.
To zaufanie w jego życiu wiązało się z wiarą, czyli z taką rzeczywistością, że nie do końca wiem, jak Pan Bóg zadziała. A my, nie mając takiej pewności, ograniczamy wiele z naszych działań: bo nie wiemy, czy to się sprawdzi, czy spotkamy ludzi, czy ktoś to kupi, czy to będzie atrakcyjne, czy się wstrzelę. I kalkulujemy.
A Stanisław? Zaufał: Bóg mnie wzywa, pójdę za głosem Boga, On mi pobłogosławi… I to jest dziś pewien model nie tylko życia duchowego, ale też model zarządczy, który uczy, jak uwierzyć mojemu pracownikowi, młodemu człowiekowi, zespołowi, który uczy, jak mam mądrze pomnażać wspólne dobro, nie bojąc się sięgać też po to, co zwyczajne, ale też po to, co elitarne i wyjątkowe.
Czytaj także:
Franciszek do młodych: Zróbcie trochę hałasu! Chcę byście krzyczeli waszym życiem
I do tego wszystkiego św. Stanisław powinien nas w „swoim roku” zainspirować?
Młodzież w Polsce może zobaczyć, kim Stanisław był rzeczywiście. I to, co powinna w nim zobaczyć, jeśli się dobrze przyjrzy, to świętego odsłodzonego, nie bojącego się wyrażania swoich pragnień, doceniającego wartość nauki i pracy.
Dziś chyba mało eksponuje się młodych ludzi, którzy, tak jak Staszek, wiele zaryzykowali i postawili na Pana Boga, którzy są szczęśliwi i dają temu świadectwo. Mamy też trudność, by pokazać im, jak być świętym – zwłaszcza świętym inspirującym rówieśników. I nie chodzi o to, by szukać teraz nie wiadomo czego, by mnożyć inicjatywy duszpasterskie, ale bardziej angażować się w to, co jest.
Warto też zadać sobie kilka kluczowych pytań. Czy my umiemy jeszcze dostrzec i nazwać, że w naszym życiu działa przede wszystkim Pan Bóg? Czy wierzymy we wstawiennictwo świętych? Czy i jak się modlimy? To jest bardzo ważne, bo Stanisław zwyczajnymi praktykami osiągnął głęboką relację z Panem Bogiem. I my jesteśmy zaproszeni do tego samego.
I taka jeszcze prosta rzecz: Stanisław lubił się modlić, to wyniósł z rodzinnego domu. Na przykład miał ulubione nabożeństwo do św. Barbary, należał do sodalicji. On dziś nam pokazuje, że warto w naszym zabieganym życiu zatrzymać się i znaleźć czas na modlitwę, na to, by posłuchać swojego serca. Otwartość na Ducha Świętego, dojrzała współpraca z jego darami, do której zachęcani są zwłaszcza młodzi w liście Episkopatu, polega na świadomości, że Bóg mówi do każdego człowieka.
Tylko że dzisiaj trudno jest się zatrzymać i usłyszeć ten głos, podzielić się swoim doświadczeniem, np. z kierownikiem duchowym, wychowawcą. I tu jest zadanie dla nauczyciela, rodzica, duszpasterzy, by umieć tak podejść do swojego wychowanka czy dziecka, by stworzyć mu przestrzeń do rozmowy i mądrego dojrzewania w wierze.
Czytaj także:
Zejść z kanapy? Edmund Bojanowski nawet na niej nie siadał. Przechodził obok
*O. Paweł Brożyniak SJ – od 2012 r. dyrektor KOSTKI Publicznego Liceum Ogólnokształcącego Jezuitów im. Św. Stanisława Kostki w Krakowie, krajowy koordynator jezuickich wspólnot MAGIS. Od 10 lat zainspirowany św. Stanisławem Kostką, którego nazywa patronem wielkich pragnień.