separateurCreated with Sketch.

Szpital psychiatryczny. Strach się bać?

CHOROBA PSYCHICZNA
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

„Dla wielu ludzi szpital jest najbezpieczniejszym miejscem na świecie. Choć jest taki brzydki, czują się tam lepiej niż wśród nas. Zepchnięci na margines, postanowili na nim zostać” – pisze była pacjentka szpitala psychiatrycznego.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Z czym kojarzy nam się szpital? Zapewne z chorobą i leczeniem. Gdy zapytamy o szpital psychiatryczny, odpowiedzi mogą być już nieco inne. Jest on miejscem tajemniczym. Na jego terenie leczone są schorzenia, o których w zasadzie nadal niewiele wiemy.

Cytowane we wstępie zdanie wypowiedziała Katarzyna Szczerbowska, dziennikarka a jednocześnie była pacjentka oddziałów psychiatrycznych. W jednym z pierwszych wywiadów, jakich udzieliła po dłuższym pobycie w szpitalu, stwierdziła:

Ci, którzy wyszli ze szpitala, przychodzą tam, żeby chwilę posiedzieć na korytarzu, wypić kawę z automatu przy szatni, coś narysować w sali terapii oddziału, w którym byli leczeni. Bo w tym szpitalu czują się bezpieczni, bo mogą tam popatrzeć na lekarzy i pielęgniarzy, którzy byli przy nich w najczarniejszej godzinie.

W swoich refleksjach z jednej strony wspomina straszne warunki, jakie panowały na oddziale: brzydki zapach, upchane łóżka pacjentów i jedna toaleta na ponad trzydzieści osób. Z drugiej jednak strony autorka zaznacza, że oddziały psychiatryczne bywają azylami dla tych, których dusza cierpi i krzyczy.

 

Psychiatria: miejsce totalne?

Bardzo często pojęcie szpitala psychiatrycznego łączone jest z terminem „instytucji totalnej”. Skonstruował je ponad pół wieku temu amerykański badacz Erving Goffman. Przez ponad trzy lata analizował rzeczywistość podobnych placówek.

Jego zdaniem, w szpitalach psychiatrycznych nad pacjentami panował w sposób formalny personel. Pacjentom odbierało się prywatne rzeczy, zmuszało do proszenia o zgodę na podstawowe czynności. Chorzy byli kontrolowani, a ponadto ograniczało im się możliwość swobodnego poruszania. Codzienność opierała się na wypełnianiu regulaminu.

W literaturze mnóstwo jest podobnych obrazów ukazujących głównie rzeczywistość lat 60. i 70. ubiegłego wieku. Na przykład dr Wanda Półtawska zaznacza, że kiedyś szpitale psychiatryczne kojarzyły jej się z obozem koncentracyjnym. W książce „Stare rachunki” przypomina dialog ze swoją koleżanką z obozu, którą spotkała w szpitalu dla osób psychicznie chorych:

No widzisz, i znowu siedzę. Roześmiała się, ale ten śmiech był nieco sztuczny. Powiedziałam prędko i niezręcznie: – No, ale przecież chyba jest jakaś różnica…. Milczała długo, potem powiedziała, ale już podając rękę na pożegnanie. – Tak, dla ciebie jest różnica, bo ty jesteś lekarzem, ty jesteś po drugiej stronie…

Także znany brazylijski autor, Paulo Coelho zdecydował się w jednym z tekstów zwrócić uwagę na rzeczywistość starych szpitali psychiatrycznych. W tekście „Odpoczywając w więzieniu” przypomniał słowa jednego ze swoich lekarzy, który stwierdził:

Posłuchaj, jeśli nic się nie zmieni, zapomnę o swojej odpowiedzialności lekarskiej i zawołam członków zespołu medycznego, żeby poddali cię elektrowstrząsom, zaaplikowali insulinę i glukozę – to, co sprawi, że zapomnisz i staniesz się bardziej posłuszny.

 

Szpital psychiatryczny gorszy niż każdy inny

Podobne cytaty i wypowiedzi są niezwykle smutne. Są one jednak również bardzo niebezpieczne. Mówiąc bowiem o zaburzeniach psychicznych i miejscach, w których poddawane są one terapii, odczuwamy z jednej strony lęk, a z drugiej specyficzną fascynację. Wydaje nam się, że w miejscach tych dzieją się rzeczy z jednej strony magiczne, a z drugiej straszne. Fakt informujący o jednej czynnej toalecie na oddziale psychiatrycznym dużo bardziej szokuje niż taka sama informacja dotycząca oddziału neurologicznego.

Powszechnie wiadomo, że na oddziałach psychiatrycznych niejednokrotnie unieruchamia się pacjentów. Jak się jednak okazuje, działania takie podejmowane są również na terenie oddziałów internistycznych. Ocena tych działań jest jednak inna. Z całą pewnością szpitale psychiatryczne są specyficznymi miejscami. Pacjenci niejednokrotnie leczeni są tam przez dłuższy czas. Powrót do społeczeństwa bywa w wielu wypadkach bardzo trudny. Nie oznacza to jednak, że jest niemożliwy.

 

Marie Balter i jej „Dziecko niczyje”

W wielu szpitalach naruszenia spowodowane są nie tyle złymi postawami personelu, ile raczej niedocenianiem tej specjalności medycznej. Wspomniana Katarzyna Szczerbowska w wypowiedzi krytykującej warunki panujące w szpitalu uzupełniła swoje refleksje, podkreślając:

Przykro mi, że wspaniali ludzie, jacy są personelem tego szpitala, muszą w takich warunkach pracować. Psychiatrzy swoim pacjentom kupują kapcie, szczotki do zębów, kubki, przynoszą im ubrania i książki. Wielu ludzi trafia do szpitala z ulicy, nie mają przy sobie nic poza tym, w co są ubrani.

Taka sytuacja spotkała wiele lat temu Marie Balter. Jako młoda dziewczyna trafiła do szpitala w związku z napadami silnych stanów depresyjno-lękowych. W książce „Dziecko niczyje” wspomina:

Kiedy orientuję się, gdzie istotnie jestem, ogarnia mnie taki lęk, że czuję, jak się cała gwałtownie trzęsę, choć pozostaję sztywna i nieruchoma. Grzęznę w odrętwieniu, chcę uciec przez drzwi, lecz nie mogę się ruszyć.  

Z drugiej jednak strony to szpital stał się dla niej schronieniem w najtrudniejszych sytuacjach w życiu, z jakimi nie potrafiła sobie poradzić. Dodaje: „Jestem bezpieczna, schowana przed światem. Pełna nadziei, że nikt nie zabierze mnie z mego miękkiego, ciepłego miejsca spoczynku”.

Postać Marie Balter oraz wspomniana publikacja jej autorstwa bardzo dokładnie pokazują, że ocena psychiatrii tylko z pozoru jest łatwa. Naruszenia przeplatają się z działaniami, które ratują życie ludzi załamanych.

Dzisiejsze szpitale psychiatryczne mocno odbiegają swoim obrazem od totalnych instytucji. Zmiana ta była możliwa m.in. dzięki misji, jaką odczuwała Marie Balter, głośno upominając się o prawa osób chorych. W szpitalu psychiatrycznym spędziła prawie dwadzieścia lat. Po wyjściu z niego, przy wsparciu ze strony lekarki podjęła studia z zakresu psychologii na Harvardzie. Po ich ukończeniu została jednym z dyrektorów szpitala, w którym sama leżała.



Czytaj także:
Wyrzuć chore słowa. Włącz zdrowe myślenie



Czytaj także:
Tajemnica Vivien Leigh. Gwiazda „Przeminęło z wiatrem” zmagała się z chorobą dwubiegunową


CHOROBA PSYCHICZNA
Czytaj także:
Choroba psychiczna. Dla medycyny wciąż tajemnica, dla nas wciąż tabu

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Tags: