„Błagam o wznowienie akcji. Ja wiem, czuję to, że on wciąż żyje” – apelował w rozmowie z Aleksandrą Pawlicką, dziennikarką „Newsweeka” ojciec polskiego himalaisty – Witold Mackiewicz. Wpis Adama Bieleckiego na Twitterze wydaje się jednak jasno wskazywać na to, że żadna ponowna ekspedycja się nie odbędzie, a wszelkie pomysły powrotu na szczyt nazwał „niepotrzebnym budowaniem sensacji”:
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Za organizowaniem kolejnej akcji stoi grupa prywatnych osób. Jak podał portal Wprost.pl, jej przedstawiciele mieli spotkać się w polskim Ministerstwie Spraw Zagranicznych z podsekretarzem stanu ds. bezpieczeństwa, konsularnych i polityki wschodniej Bartoszem Cichockim. MSZ w rozmowie z Sportowe Fakty WP zdementowało tę informację. Wciąż jednak nie ma oficjalnego komunikatu w tej sprawie.
3 warunki przed wznowieniem akcji
Jak podało Wprost.pl, menadżer Adama Bieleckiego Janusz Niedbał miał skontaktować się z himalaistą, który uczestniczy w wyprawie na K2. W wiadomości przekazanej przez Niedbała Michałowi M. Lisieckiemu miał poinformować, że członkowie polskiej wyprawy są gotowi wznowić akcję, ale stawiają trzy warunki:
- Helikopter musi ich wysadzić na wysokości 6500-7000 metrów.
- Pogoda musi sprzyjać.
- To musi się wydarzyć w ciągu 24 godzin
Co ważne, w rozmowie telefonicznej z Aleteią.pl Janusz Niedbał nie potwierdził jednak tych informacji.
Himalaista Adam Bielecki opublikował na swoim Twitterze post, z którego wynika jasno, że ze strony jego ekipy kolejnej próby ratowania Mackiewicza nie będzie. Wszelkie pomysły powrotu na szczyt nazwał z kolei „niepotrzebnym budowaniem sensacji”:
Odpoczywamy i z zaskoczeniem obserwujemy ile szumu narobilismy naszą akcją. Dziękujemy za wszystkie ciepłe słowa i gratulacje. Przy okazji chciałem z olbrzymią przykroscią zauważyc że wszelkie pomysły powrotu teraz na Nange to niepotrzebne budowanie sensacji 🙁
— Adam Bielecki (@AdamTheClimber) January 29, 2018
Nie akcja poszukiwawcza, a ratunkowa
Tomasz Mackiewicz pozostał na wysokości około 7200 m n.p.m. szczytu Nanga Parbat. Jego ojciec przekonuje, że wciąż może żyć.
Tomek potrafi przeżyć przez 6 dni w jamie śnieżnej na podobnej wysokości. To twardy i bardzo uparty chłopak – przekonywał Witold Mackiewicz w rozmowie z dziennikarką „Newsweeka”.
Ojciec himalaisty w rozmowie z „Newsweekiem” przyznał, że cała rodzina to ludzie głębokiej wiary, jednak czuje niedosyt z powodu przerwania akcji:
Przecież w przypadku Tomka to nie jest akcja poszukiwawcza, bo wiadomo, gdzie on jest. To akcja ratunkowa. Jestem wdzięczny za dotychczasową pomoc, za włączenie się polskich władz, ale jako ojciec, a także człowiek, proszę – nie zostawiajmy Tomka samego, póki może żyć.
„Bóg weźmie Tomusia na plecki”
Witold Mackiewicz dodał także w rozmowie z Aleksandrą Pawlicką, że nigdy nie zaakceptował pasji syna, ani też nie wspierał finansowo jego wypraw. Teraz jednak przeznacza pieniądze na zbiórkę na akcję ratunkową i prosi wszystkich o dołożenie cegiełki:
Tym razem, w czwartek, pierwszy raz w życiu przelałem pieniądze na konto akcji ratunkowej. Z 13 tysięcy zł jakie wówczas były na koncie, następnego dnia zrobiło się 270 tys. zł. Ludzi dobrej woli nie brakuje. Proszę, zróbmy razem wszystko, co możliwe.
Mackiewicz wspomniał także o wzruszającym telefonie, jaki otrzymał od swojego wnuka, który próbując go pocieszyć, powiedział:
Dziadku, pan Bóg weźmie Tomusia na plecki i zniesie go w dół.
Czytaj także:
Żona Mackiewicza dziękuje za pomoc. „Proszę nie mówić o Nim źle… był, jest Pięknym i Dobrym Człowiekiem”
Czytaj także:
Dlaczego “oni pchają się w te góry”? Co himalaiści odpowiadają na to kłopotliwe pytanie?
Źródło: Newsweek.pl, Wprost.pl