Przecież za kilkadziesiąt lat będziemy już zupełnie innymi ludźmi, zmienionymi przez doświadczenia i minione lata. Brzmi to jak totalne szaleństwo, i jest nim w istocie. Jest porwaniem się na niemożliwe.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Drodzy Czytelnicy! Ślub to dla wielu wymarzony i wyczekany moment, określany jako ten najważniejszy w życiu. Chcemy, wraz ze specjalistami i naszymi autorami, pomóc Wam przygotować się do Waszej wspólnej małżeńskiej drogi.
Publikujemy teksty w ramach „Aleteiowego kursu przedmałżeńskiego”. Nie wystawiamy zaświadczenia :), ale mamy nadzieję, że nasze teksty pomogą Wam „żyć bardziej” już teraz, u progu Waszego wspólnego życia, a także po „sakramentalnym TAK”! Korzystajcie, przekazujcie dalej, a przede wszystkim – kochajcie się mocno!
– Cóż czytasz, mości książę?
– Słowa, słowa, słowa.
– A o treść, czy mogę spytać?*
Treść – bez niej zostają tylko puste słowa. Przysięga małżeńska jest zwięzła, acz treściwa. Cóż właściwie znaczy? Prześledzimy ją krok za krokiem.
„Ja Karol, biorę Ciebie Katarzyno, za żonę…”
Tym oficjalnym zwrotem rozpoczął mój już-za-chwilę-mąż. Stoimy wśród kilkudziesięciu świadków, ale w tej chwili jakbyśmy byli tylko my dwoje. On bierze mnie. Ja biorę jego. Patrzę mu w oczy pełne emocji, czuję się odurzona miłością, ale nie ze względu na uczucia tu jestem.
Ślubuję, bo tak zdecydowałam. Nikt mnie nie zmusza – ja sama w wolności wybrałam i biorę Ciebie. To proste i konkretne – „Ciebie za męża”. Nie Twój kawałek, nie sam uśmiech i dobry humor, ale całego Ciebie, ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Czytaj także:
Wiesz, co ma post do bliskości małżeńskiej?
„… i ślubuję Ci miłość…”
Miłość, opiewana w poematach i pieśniach, trochę może wyświechtana i przereklamowana. Ale wszyscy gdzieś podskórnie czujemy o co w niej chodzi, gdy patrzymy na kochających się staruszków. „Ich łączy prawdziwa miłość”, mówimy o naszych dziadkach, gdy po tylu latach razem, wciąż robią małe konkrety codzienności.
On kładzie jej kapcie na grzejniku, by po powrocie z zimnego podwórka były przyjemnie nagrzane. Ona codziennie daje mu piętkę od chleba, bo wie, że on uwielbia chrupiącą skórkę. Czasem na siebie gderają, ale on zawsze z szacunkiem poda jej płaszcz, a ona odprowadzi go wzrokiem i macha z okna na pożegnanie.
Ta troska wyrażona w prostych małych gestach, prawie niezauważalnych, a tak ujmujących, jest wypełnieniem ślubowania miłości. Nie emocje, nie wielkie słowa czy niezwykłe bohaterstwa, a konkrety codzienności. One są ukrytą, codziennie tkaną treścią przysięgi miłości.
Czytaj także:
Moja idealna przysięga małżeńska
„…wierność…”
To nie tylko brak fizycznej zdrady. Zdradą może być nałóg, alkohol, praca, relacja z mamą lub najlepszym kumplem. Wierność to danie pierwszeństwa, nadanie priorytetu współmałżonkowi. W kolejce tych wszystkich niecierpiących zwłoki spraw, która do nas stoi, dajemy małżonkowi VIP pass, ekstra kartę lojalnościową do nas samych – naszych emocji, intelektu, duchowości, uwagi i ciała.
Wierność to także stanięcie ramię w ramię, gdy spieramy się z rodzicami czy własnymi dziećmi. To nie porównywanie do sąsiada/sąsiadki czy bohatera ulubionego serialu, to odpuszczanie po raz pięćdziesiąty, setny i tysięczny tych samych irytujących nas przewinień.
„…uczciwość małżeńską…”
Rozumiem ją jako stanięcie w prawdzie. O Tobie, gdy zwracam Ci uwagę, że boli mnie, gdy lekceważysz moich rodziców. O mnie, gdy mówię, że nie radzę sobie ze stresem i proszę, pomóż mi to zmienić. To nie krycie sytuacji w jakiej jesteśmy, powiedzenie głośno „Jest źle. Za mało rozmawiamy” lub „Mamy dług, musimy zacisnąć pasa”.
To także wdzięczność i docenienie: „Świetnie zajmujesz się dziećmi”, „Super wychodzi nam wspólne gotowanie”. Prawda zakłada również niemanipulowanie dla własnych korzyści, niewykorzystywanie wiedzy i zaufania partnera przeciwko niemu, np. grając jego emocjami i przywiązaniem. Gramy fair, czyli stać nas na szczerość wobec siebie, a także na pokorę, która tę szczerość zniesie.
Czytaj także:
Schematy z rodzinnego domu. Jak z nimi żyć pod wspólnym dachem?
„…oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci”
Daję Ci słowo, że będę. Cokolwiek się nie wydarzy, będę. Nie stchórzę, nie ucieknę. Będę. To najbardziej niewiarygodny punkt „programu”. Przecież za kilkadziesiąt lat będziemy już zupełnie innymi ludźmi, zmienionymi przez doświadczenia i minione lata. Brzmi to jak totalne szaleństwo, i jest nim w istocie. Jest porwaniem się na niemożliwe. Dlatego nie pozostaje nam nic innego, jak dodać:
„Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący i wszyscy Święci”.
* Szekspir, Hamlet