Po tym, jak blisko rok temu uległ poważnemu wypadkowi na snowboardzie (miał 17 złamań, pęknięcie śledziony i odmę płuc), Mark McMorris wrócił na igrzyskach olimpijskich w Pjongczang na podium, zdobywając brązowy medal.
Można powiedzieć, że jest cudotwórcą. Mistrz prześcignął sam siebie i stawił czoła największej życiowej próbie. „Nie chcę dziś za bardzo myśleć o przeszłości, ale doceniam, że jestem znów na snowboardzie. Rezultat jest mało istotny. Jestem po prostu szczęśliwy, że mogę jeździć” – powiedział wzruszony zaraz po zawodach w Korei Południowej.
Tak jak w Soczi cztery lata temu, gdzie na dwa tygodnie przed rozpoczęciem igrzysk złamał żebro, 24-letni dziś Marc i tym razem wystartował. Co więcej, zdobył brązowy medal w konkurencji snowboardowej slopestyle, polegającej na wykonywaniu wielu figur akrobatycznych na desce lub nartach.
Mark McMorris. Kolizja z drzewem
Ten brązowy medal jest jak złoto, gdy pomyślimy, ile Marc przeszedł. W marcu 2017 roku wybrał się z przyjaciółmi na wycieczkę, by pojeździć na nieoznakowanych trasach. To skończyło się dramatycznie. Wypadł z drogi i uderzył z impetem w drzewo. Został bardzo poważnie ranny, wprowadzono go w stan farmakologicznej śpiączki. Lekarze szybko postawili diagnozę, że potrzeba będzie 7 miesięcy rekonwalescencji, by doszedł do siebie, zwłaszcza, że rok wcześniej złamał kość udową.