Tak, wiemy – w serialu „Przyjaciele” jest wiele wątków niezgodnych z katolickim światopoglądem. Są jednak sprawy, wartości, sytuacje, z których możemy wyciągnąć cenną lekcję. Jaką? Zobaczcie!
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
„Przyjaciele” – któż nie zna tego serialu? Nawet jeśli nie wszyscy go oglądali, niewiele jest chyba osób, które o nim nic nie słyszały. Choć od premiery pierwszego z dziesięciu sezonów minęły już 24 lata, przygody filmowych przyjaciół – Moniki, Phoebe, Rachel, Joeya, Chandlera i Rossa wciąż znajdują nowych sympatyków. Sam serial określany jest mianem klasyka, którego nieznajomość spotyka się co najmniej z zaskoczeniem. Sam obejrzałem wszystkie dziesięć sezonów kilkakrotnie, dlatego postanowiłem zmierzyć się z pytaniem, czy katolik może się czegoś od „Przyjaciół” nauczyć?
Na początek jednak ważna informacja. Jestem świadomy tego, że w serialu pojawia się kilka wątków sprzecznych z katolickim światopoglądem. Homoseksualizm, przelotne i oparte tylko na seksie związki, wiele dwuznacznych dialogów – to tylko niektóre z nich. Nie zamierzam udawać, że ich nie ma, jednak to nie one są głównym tematem tego tekstu. Serial „Przyjaciele” stał się tak popularnym zjawiskiem, niemal fenomenem kulturowym, że moim zdaniem zasługuje na refleksję o jego pozytywnych i zbieżnych z chrześcijaństwem wartościach.
Czego więc chrześcijanin może się nauczyć od „Przyjaciół”?
Po pierwsze, przyjaźń
To może truizm, ale pierwszą rzeczą, której warto się od „Przyjaciół” uczyć, jest przyjaźń. Bohaterowie serialu zostają postawieni w różnych życiowych sytuacjach, nie tylko tych przyjemnych. Problemy ze znalezieniem pracy, z poczęciem dziecka, różne perypetie zawodowe i uczuciowe, śmierć bliskich osób – to tylko kilka z nich. Przez wszystkie z nich przechodzą jednak razem.
Kłopot jednej osoby staje się zmartwieniem wszystkich. Dzięki wsparciu i dobrym radom przyjaciół udaje się przez te cięższe chwile przejść. Nie sposób nie zacytować tutaj fragmentu z Księgi Syracha: „Wierny bowiem przyjaciel potężną obroną, kto go znalazł, skarb znalazł”.
Czytaj także:
7 rzeczy, których młode mamy potrzebują od przyjaciół
Dążenie do założenia rodziny
Wspomniałem na początku tekstu, że w serialu bohaterowie nawiązują wiele relacji opartych tak naprawdę tylko na seksie. Z takim podejściem jako katolicy całkowicie się nie zgadzamy. Czymś jednak, na co warto zwrócić uwagę, jest fakt, że w tym wszystkim tak naprawdę cała szóstka szuka tego jedynego/tej jedynej.
Gdzieś mniej lub bardziej świadomie każde z nich dąży do życia z jedną osobą do końca swych dni. Pod koniec serialu jednym to się udaje, innym nie, ale to pragnienie jest w nich wszystkich. Nawet Joey je ma. To powinno nas prowokować do refleksji nad naszymi związkami. Pewnie znamy ludzi będących na bakier z czystością. Jestem przekonany, że w głębi serca wszyscy szukają stabilizacji i poczucia bezpieczeństwa.
Czytaj także:
Pluszowy Jezus. Zagrożenie czy szansa na dziecięcego Przyjaciela?
Przebaczenie, nie 7, ale 77 razy
W życiu nie zawsze wszystko układa się po naszej myśli. Bywa i tak, że najbliższe nam osoby postępują po prostu głupio, czasem mimo naszych rad. Jesteśmy wtedy źli, zdenerwowani, obrażeni. Również w „Przyjaciołach” są takie sytuacje. Choć serial utrzymany jest w konwencji komediowej, twórcy umiejętnie wpletli weń mnóstwo ważnych lekcji. Jedną z nich jest umiejętność przebaczania. Przyjaciele w imię łączących ich relacji przebaczają sobie bardzo dużo. Tak samo powinniśmy postępować i my. Mamy w końcu przebaczać 77 razy, czyli zawsze. Jak nam z tym idzie?
Czytaj także:
Pragniesz pięknych przyjaźni? Poznaj klucz do ich budowania
Szczęście na wyciągnięcie ręki
Gonimy za różnymi rzeczami – karierą, pieniędzmi, przeżyciami, marzeniami, rzeczami. Tak naprawdę jednak szukamy jednego – szczęścia. Niejednokrotnie mamy je tuż pod nosem. Tak samo dzieje się w „Przyjaciołach”. Goniąc za karierą, dostatkiem, szukają też miłości i spełnienia. Nie widzą, że może ono mieszka tuż obok. Aż w końcu dzieje się coś, co otwiera im oczy. Czy my potrafimy dostrzec, że czasem to, czego tak usilnie szukamy, jest tuż obok?
Jeśli nie widzisz wideo kliknij TUTAJ