„Moja historia może zakończyć się tylko na dwa sposoby – i są to dwa happy endy” – pisała czternastoletnia Giulia Gabrieli, kiedy zmagała się z chorobą nowotworową.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Giulii nie udało się osiągnąć pierwszego happy endu, czyli wyzdrowieć, ale nastolatka zakładała także drugie rozwiązanie i uważała je za równie szczęśliwe. Chciała swój czas na ziemi wypełnić miłością i radością zakładając, że po drugiej stronie czeka na nią jeszcze większe szczęście. Wszyscy, którzy ją znali, po śmieci dziewczynki mówili, że „Giulia wygrała z chorobą”. Swoją walkę niemal do końca opisywała w pamiętniku, który opublikowano pod tytułem „Hak pośrodku nieba”.
Nastolatka i nowotwór
Była normalną nastolatką, lubiła wygłupiać się z przyjaciółmi, podróżować, chodzić na zakupy. Podchodziła do życia bardzo entuzjastycznie, chciała koniecznie przeżyć „jakąś wielką przygodę”. W 2009 r. podczas rodzinnego pobytu nad morzem zorientowała się, że jej lewa ręka jest bardzo spuchnięta. Początkowo myślała, że coś ją ugryzło, ale w nocy pojawił się silny ból, którego nie dawało się uśmierzyć. Badania nie pozostawiały wątpliwości – w ciele Giulii rozwijał się nowotwór. „Mięsak prężkowanokomórkowy pęcherzykowy – to nie jest piękna nazwa” – mówiła potem.
W jej pamiętniku widać ogromne poczucie humoru. „Nie należy tragizować z powodu choroby” – pisała. Miała świetny kontakt z lekarzami, kilka dni przed śmiercią prosiła jednego z nich o odgrywanie scenki „jak ja mdlałam, a ty mnie złapałeś w locie”. Zamiast poczucia smutku i podniosłej atmosfery słychać było tylko gromkie wybuchy śmiechu. Kiedy jakiś czas wcześniej lekarze mieli poinformować ją o nawrocie choroby i nie wiedzieli, jak to zrobić, to sama Giulia ich pocieszała i po kolei przytulała każdego z nich.
Czytaj także:
Ksiądz chory na raka: Prosiłem o pomoc Chiarę Corbello Petrillo. A ona…
Jestem chora. Gdzie jest Bóg?
Giulia nie zawsze szła na kolejne bolesne zabiegi z radosnym „Chwała Panu” na ustach. Doświadczyła też czasu, w którym czuła się w swoim bólu zupełnie opuszczona przez Boga. „Teraz, gdy tak źle się czuję, kiedy wszystko mi się wali, gdzie jest Bóg, On, który mówi, że powinnam się modlić, bo On może uczynić wielkie cuda, może ulżyć wszelkim moim cierpieniom. Dlaczego więc tylko patrzy?” – pisała. Po pewnym czasie dodawała jednak: „Bóg nigdy mnie nie opuścił. Cierpienie jednak tak mocno mnie pochłonęło, że nie byłam w stanie dostrzec Jego bliskości. Myślę, że tak naprawdę bardzo mocno mnie ściskał. Już prawie nie dawał rady”.
Postanowiła, że zamiast nieustannie prosić, skupi się na dziękowaniu za to, co dostała. Uznała, że brakuje modlitw wyrażających wyłącznie wdzięczność, więc sama stworzyła „Koronkę czystego dziękczynienia”.
Żyć dobrze teraz
Przełomowym momentem dla Giulii było odkrycie historii życia bł. Chiary Luce Badano, żyjącej zaledwie dwadzieścia lat wcześniej dziewczyny, która także w swoim zmaganiu się z rakiem chciała jak najbardziej zbliżyć się do Boga. Giulia mówiła, że pragnęłaby ją naśladować i w pewien sposób „przejąć po niej pałeczkę”. Pisała nawet specjalne „listy do Chiary Luce”, w których prosiła ją o pomoc i zwierzała jej się ze swoich problemów.
Giulia nieustannie podkreślała konieczność życia chwilą bez przesadnego martwienia się o to, co nadejdzie w przyszłości. Nie chodziło jej jednak o bezmyślność czy lenistwo. „Powinniśmy zaangażować się teraz, aby budować lepszy świat jutro. Jeśli żyjemy dobrze teraz, jutro będzie lepsze” – pisała.
Czytaj także:
Czy każdy nowotwór to rak? I jak zmniejszyć ryzyko zachorowania?
Wieczną radość racz jej dać Panie…
Bardzo chciała żyć i spełniać swoje i małe, i większe marzenia, ale przyznawała, że nie przeraża jej myśl o śmierci. „Pan Bóg jest dobry i weźmie mnie na ręce. Będzie też Matka Boża. Nie mogę się doczekać, żeby Ich poznać i podziękować za wszystko, co dla mnie robią” – pisała.
W czasie Światowych Dni Młodzieży w Madrycie biskup Francesco, znajomy Giulii, opowiedział jej historię kilku tysiącom młodych ludzi zgromadzonych na jednym ze spotkań. Później wspólnie z nimi odprawił drogę krzyżową w jej intencji. Nie wiedział, że dziewczyna właśnie w tym czasie umierała. W nocy dostał wiadomość o jej śmierci. Kiedy pojechał do bliskich nastolatki, aby wspólnie się z nimi modlić, zasugerował zmianę słów modlitwy „Wieczny odpoczynek”. Uznał, że do Giulii bardziej pasowało będzie „Wieczną radość racz jej dać Panie”.
* korzystałam z książki „Hak pośrodku nieba” aut. Giulia Gabrieli wyd. Dom wydawniczy „Rafael” Kraków 2013
Czytaj także:
Co C.S. Lewis nazywał „rakiem toczącym ducha”? To też nasza choroba