Wszystko ma swój czas, pisze Kohelet. Jest to bardzo uspokajające przesłanie, skłaniające do refleksji szczególnie w świecie, w którym ciągle towarzyszą nam krzykliwe nagłówki i złe wiadomości.
Każdego dnia jesteśmy atakowani złymi wiadomościami. Budzimy się z niespokojnego snu, spoglądamy na telefon i dowiadujemy się, że w Jemenie miało miejsce bombardowanie. Albo że zanotowano kolejne zachorowania spowodowane przez wirus Zika.
Czytamy kolejną porcję dziwnych czy wręcz złowieszczych newsów zza oceanu o ludziach przebierających się za clowny i czających się za drzewami, żeby straszyć dzieci.
To wszystko zanim jeszcze dojdziemy do reportaży, w których świat jawi się jako brzydkie, niemoralne i pełne przemocy miejsce. Łatwo jest ulec wrażeniu, że nie ma dla nas nadziei, że współczesny świat jest gorszy niż kiedykolwiek.
Po raz czwarty w tym miesiącu słyszę od kolejnej przyjaciółki, że „będzie teraz offline”. W śmiałej próbie, by nie stracić resztek otuchy, moi przyjaciele robią sobie wakacje od mediów społecznościowych, wyłączają powiadomienia w telefonach i odłączają telewizory.
Jakbyśmy wszyscy tkwili w szponach łagodnej depresji – jeśli można jeszcze ten stan określić mianem łagodnego. Wieści o losie syryjskich uchodźców łamią serce. Następstwa huraganu Matthew są szokujące. Strach przed atakami terrorystycznymi, w kraju czy za granicą, towarzyszy nam nieustannie, jak natrętne brzęczenie zepsutej świetlówki, tworzy muzykę tła.
Ale, jak pisze Kohelet, ucisk biednych, skorumpowani przywódcy motywowani chciwością, szok i bezcelowa przemoc czy nieszczęście nie są niczym nowym pod słońcem . – Nie mów: „Jak to się dzieje, że dawne dni były lepsze niż obecne” – ostrzega mędrzec. – Bo nieroztropnie o to pytasz (Koh 7,10).
Czytaj także:
Nie możesz usiedzieć na miejscu… Pomedytuj
Daleko od ciszy, czyli jak znaleźć spokój
Pamiętam, że kiedy byłam młodsza, nie potrafiłam zrozumieć tej księgi Biblii, ignorowałam powtarzaną w niej mantrę „wszystko to marność”.
Cóż dobrego może przynieść poddanie się? – zastanawiałam się. Czy Pismo Święte naprawdę popycha nas w kierunku nihilizmu? Ale w ostatnich latach raz po raz wracam właśnie do Księgi Koheleta. Na jej stronach odnajduję spokojny, dodający otuchy głos, który prowadzi mnie w kierunku radzenia sobie z lękami, rozczarowaniami i niemocą w mniej nerwowy sposób.
Kohelet uczy, by powierzyć wściekłość, strach i smutek Bogu, który poprzez tajemnicę „uczynił wszystko piękne w swoim czasie, dał im nawet wyobrażenie o dziejach świata” (Koh, 3,11).
W niekończących się kolumnach wiadomości liczy się tylko teraźniejszość. Przestajemy dostrzegać to, co jest odważne, silne czy piękne wokół nas.
Czytaj także:
Jak odnaleźć równowagę w codziennym życiu? 30 sprawdzonych sposobów
Wszystko ma swój czas
Prezentowane w mediach historie przedstawiane są jednocześnie jako lokalne i reprezentatywne dla natury ludzkiej. Daleko temu do ciszy i refleksyjności. W wiadomościach donoszą – a głos z odbiorników jest głośny i krzykliwy – o wszystkim, co jest na świecie skrzywione czy smutne.
Rzadko słyszy się o wysiłkach, by uczynić świat lepszym miejscem. O drobnych aktach życzliwości. Festiwalach, które łączą społeczności i wypełnione są śmiechem i śpiewem. Miejscach, w których ludzie spotykają się, by razem biesiadować i cieszyć się życiem. Projektach, które pomagają wyrwać się z biedy poprzez zapewnianie opieki medycznej, jedzenia i perspektyw ekonomicznych. Częstotliwość, z jaką słyszymy o katastrofach i nieszczęściach sprawia, że zaczynamy wierzyć, że życie w istocie jest brutalne i okrutne.
Czytaj także:
Nie ogarniasz codziennych obowiązków? Przeczytaj!
Co uczyniliście najmniejszym z braci
Oczywiście, nie ma sensu zaprzeczać, że wiele rzeczy na świecie nie działa jak powinno, ale są też dobre wiadomości, o których warto pisać.
Przykład: liczba ludzi żyjących w warunkach skrajnego ubóstwa spadła od lat 90. z 36 do 18 procent. Chociaż w Stanach Zjednoczonych pomoc zagraniczna to mniej niż 1% budżetu federalnego, fundusze te przyczyniły się znacząco do redukowania światowego poziomu ubóstwa. Projekt, o którym miałam szczęście dowiedzieć się podczas mojej niedawnej podróży na Haiti, koncentruje się na pomocy dzieciom do lat dwóch. Dzięki inicjatywie CARE’s „Window of Opportunity” udzielono pomocy wielu niedożywionym dzieciom – i to są dobre wiadomości!
W skali światowej rośnie liczba dziewczynek, które chodzą do szkoły. Szczepienia na choroby takie jak ospa, odra czy polio ratują każdego roku miliony istnień. W kwestiach bezpieczeństwa notuje się podobne trendy: na przestrzeni ostatniej dekady o jedną piątą spadła liczba przestępstw, warto również dodać, że w tym samym okresie wskaźnik wykrywalności ogólnej wzrósł o niemal 15%. Oczywiście nie odniesiemy takiego wrażenia, jeśli będziemy czytać tylko nasz feed na Facebooku. Więcej dobrych wiadomości!
Kohelet przypomina mi, że bez względu na to czy na świecie dzieje się dobrze czy nie, nie jestem w stanie kontrolować rzeczywistości, bo „wszystko ma swój czas” (Koh, 3, 1).
Jest czas rodzenia i czas umierania
Jest czas sadzenia i czas wyrywania tego, co zasadzono.
Czas płaczu i czas śmiechu.
Czas zawodzenia i czas pląsów.
Czas szukania i czas tracenia.
Czas zachowania i czas wyrzucania.
Czas rozdzierania i czas zszywania.
Czas milczenia i czas mówienia.
Czytaj także:
Sztuka kochania dziecka
Akceptacja to nie rezygnacja
Zaakceptowanie tego, że wszystko ma swój czas nie oznacza jednak zamknięcia oczu na cierpienie bliźnich. Wiemy, że witając obcego, karmiąc głodnego, odwiedzając samotnego czy w jeszcze inny sposób pomagając tym najbardziej bezbronnym z nas – zarówno w sensie mistycznym jak i dosłownym – służymy Chrystusowi.
Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko co uczynicie jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili – mówi Jezus w Ewangelii według św. Mateusza (Mt, 25, 40).
Ma więc znaczenie dokładanie się do wysiłku, by zmniejszyć fizyczne cierpienia, samotność czy niesprawiedliwość na świecie.
Jednak mieć oczy szeroko otwarte nie musi znaczyć osuwania się w rozpacz. Kohelet przypomina mi, że Bóg jest tajemnicą, kochającym stwórcą, któremu mogę zawierzyć.
Jak nie wiesz, którą drogą duch wstępuje w kości, co są w łonie brzemiennej, tak też nie możesz poznać działania Boga, który sprawuje wszystko – pisze (Koh, 11, 5).
Odpuszczając moim strachom, smutkom i resentymentom, otwieram się na łaskę, która jest wokół mnie. Piękno jesiennych liści, zasypujących trawniki żółciami i czerwieniami. Śmiech podekscytowanych dzieci wbiegających w kałuże w drodze do domu ze szkoły. Spokój, jaki przychodzi do mnie w sposób zupełnie dla mnie niepojęty, kiedy patrzę na świat dookoła, doceniam jego piękno oraz to, co zostało mi dane.
I tak, czasami warto jest zrobić sobie przerwę od krzykliwych nagłówków i depresyjnych wiadomości.
Odłączyć się na tydzień czy dwa, żeby móc głębiej odetchnąć i znowu zaufać.
Czytaj także:
Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus, ich małżeństwo z Ziemi. Co z tego wynika?