W 2011 roku Turia Pitt doznała poparzenia prawie 70% powierzchni ciała. Kiedy przebywała na intensywnej terapii, chłopak kupił jej pierścionek zaręczynowy. „Przyciągnęła mnie jej dusza i charakter. Jest jedyną kobietą, która zawsze będzie wypełniać moje sny” – mówi Michael, obecnie mąż Turii.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Tamtego feralnego dnia 23-letnia Turia brała udział w maratonie. Jednym z etapów był bieg przez las. Kiedy wybuchł pożar, została uwięziona w wąwozie. Po przetransportowaniu do szpitala helikopterem ratunkowym okazało się, że stan dziewczyny jest krytyczny.
Turia Pitt. Miłość po pożarze
Kiedy po przebudzeniu ze śpiączki Michael odruchowo zapytał ją, czy cieszy się, że przeżyła, miała ochotę krzyczeć, jak bardzo się z tego nie cieszy. Z powodu wykonanego zabiegu tracheotomii nie potrafiła jednak wydusić ani słowa. Dowiedziała się, że przeprowadzono u niej przeszczep skóry, a jej nos i oczy zostały uszkodzone. Amputowano jej pięć palców, na twarzy nosiła maskę, która miała wygładzić i jednocześnie ukryć jej blizny. Przeszła kilkadziesiąt operacji w różnych klinikach na całym świecie i intensywną fizjoterapię.
Przez cały ten czas Michael stał u jej boku. Gdy była w śpiączce, obiecał sobie, że jeśli uda jej się przeżyć, na pewno się z nią ożeni. Kupił dla niej pierścionek zaręczynowy i marzył o momencie, w którym będzie mógł go wręczyć swojej ukochanej. Opiekował się nią i zapewniał, że dla niego zawsze będzie najpiękniejsza. Denerwowało go, gdy ktoś uważał jego postawę za poświęcenie.
Jeśli ona może chodzić mimo tak wielkiego bólu i robić te wszystkie ćwiczenia, o które ją proszą, to ja tym bardziej mogę stać przy niej rano, podawać jej śniadanie i być z nią przez całą resztę czasu. Dla mnie to proste – twierdził.
„Wyglądasz pięknie. Co chcesz osiągnąć dzisiaj?” – pytał ją każdego dnia, przychodząc do szpitala.
Czytaj także:
107 osób zginęło, ona przeżyła. Dziś inspiruje świat swoim śpiewem
„Już nie potrzebuję maski”
Po kilku latach Turia nie chce już opowiadać o pożarze. Woli skupić się na procesie zdrowienia, wszystkich dobrych rzeczach, które się jej przydarzyły, na tym, czego nauczyła się w tym trudnym czasie. Twierdzi, że ciągłe mówienie o wypadku stało się dla niej po prostu nudne.
Dlaczego miałabym marnować moją energię na rozpamiętywanie wydarzenia, które już miało miejsce w moim życiu, skoro mogą skupić ją na tym, jak zmieniam moje życie? – pyta.
Maskę, którą po wypadku nosiła na twarzy, zdjęła w trakcie jednego z programów na żywo. „Już jej nie potrzebuję” – oznajmiła. Nie zamierza wstydzić się tego, jak wygląda. Na swoim Instagramie pokazuje zdjęcia w stroju kąpielowym i dzieli się swoją codziennością. Przekonuje inne kobiety, że w pięknie chodzi o coś więcej niż o idealne wymiary i perfekcyjnie gładką skórę. Napisała książkę, w której zapewnia, że nawet w najtrudniejszej sytuacji warto stawiać sobie wyzwania.
Lekarze nie dawali jej szans na powrót do uprawiania sportu. W 2015 roku jednak przebiegła półmaraton w czasie szybszym niż przed wypadkiem. W 2016 roku wzięła udział w australijskim Ironmanie (składa się niego 3,86 km pływania, 180,2 km jazdy na rowerze i 42,2 km biegu). Ukończyła wyścig w ciągu 13 godzin i 24 minut.
Czytaj także:
Życie to maraton. Niezwykła historia Jeffa Baumana
Narodziny synów
W grudniu 2017 r. małżeństwo przywitało na świecie swojego pierwszego synka – Hakavaia. „Jesteśmy absolutnie zachwyceni i zakochani w nim” – napisali na Instagramie. Turia, pytana wcześniej o to, czy nie boi się trudów ciąży i porodu powiedziała, że czuje się na to wszystko przygotowana. „Przeszłam już przez bardzo wiele bólu, który nie miał konkretnego celu. Wiem, że dzień porodu będzie trudny i intensywny, ale poprzez ten ból otrzymam moje dziecko. Czy to nie jest wspaniałe?” – opowiadała w jednym z wywiadów.
W lutym 2020 roku na świat przyszedł drugi syn Michaela i Turii.
Kobieta zapewnia, że obecnie w jej życiu dominuje wdzięczność. „Nie każda kobieta na świecie ma możliwość doświadczenia bycia matką. Ja nią jestem i przechodzę rodzicielską podróż z moim najlepszym przyjacielem” – mówi.
Turia Pitt. Czym jest piękno?
Turia nie ukrywa, że to właśnie miłość Michaela pomogła jej przetrwać najtrudniejsze momenty i na nowo przekonać się o swoim pięknie. Patrząc na swoje stare zdjęcia (w czasie studiów dorabiała jako modelka), czuje nostalgię, ale nie zatrzymuje się nad nimi na dłużej, bo wie, że czasu nie da się cofnąć. Gdyby to było możliwe, chciałaby jednak spotkać się z samą sobą z momentu, w którym po przebudzeniu się ze śpiączki żałowała, że przeżyła. „Powiedziałabym sobie, że nie tylko wszystko będzie po prostu w porządku, ale że moje życie będzie jeszcze wspaniałe” – pisze.
„Kiedy patrzę w lustro widzę, tak jak i Michael, piękną dziewczynę, bo tak jak on wiem, że piękno bierze się z wnętrza. Definiuje nas to, kim jesteśmy, a nie to, jak wyglądamy” – dodaje.
Czytaj także:
„Była taka prawdziwa! Od razu się w niej zakochałem”. Historia krótkiej miłości